Dzieci i rodzice w wirtualnym świecie. Co im grozi?

Agnieszka Sadło*

publikacja 05.10.2016 09:56

Nie uciekniemy od nowych technologii. Zdaniem Agnieszki Sadło, psychologa i specjalistki od uzależnień powinniśmy uczyć dzieci racjonalnego korzystania z nich bo wielu dorosłych zaczyna dzień od wzięcia do ręki smartfona nie po to, by wyłączyć budzik, ale sprawdzić maile czy facebooka.

Dzieci i rodzice w wirtualnym świecie. Co im grozi? Agnieszka Sadło, psycholog i specjalista od leczenia uzależnień Arch

- Z pewnością rzeczywistość, w której żyją nasze dzieci to zupełnie inna bajka niż rzeczywistość ich rodziców sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat. Pewnych trendów odwrócić się nie da, zresztą po co? Nie ma co straszyć siecią - ludzkość przecież stworzyła narzędzie, którego wpływ na cywilizację, kulturę, zachowania i mózg jest znacznie większy niż wszystkich epokowych wynalazków typu telefon, telewizja czy telegraf - uważa Agnieszka Sadło, psycholog i specjalista od terapii i leczenia uzależnień.

- Proszę zauważyć, że obecnie telefon ma wiele różnych funkcji - rozrywka, połączenie z siecią, mediami społecznościowymi, robienie zdjęć, nagrywanie filmików i wiele innych. Młodzież częściej kontaktuje się ze sobą przy pomocy mediów społecznościowych lub smsów niż poprzez rozmowy. Inaczej też spędza czas wolny, częściej przed ekranem niż na świeżym powietrzu. Dlatego coraz więcej dzieci i młodzieży ma nadwagę - kontynuuje.

Jaki to ma wpływ na młodych? Agnieszka Sadło przywołuje badania neurobiologów, z których wynika, że mózg młodego człowieka cechuje ogromna neuroplastyczność, oznacza to iż struktura mózgu zależna jest od naszych doświadczeń i aktywności.

- To jak gigantyczny plac budowy. Szczególnie duży wpływ na strukturę mózgu ma to wszystko, czemu poświęcamy dużo czasu, czyli liczy się to, co młodzi robią. Ale i to czego nie robią. Na pewno, kiedy młody człowiek poświęca godziny na surfowanie w Internecie - nie biega, nie wspina się, nie doświadcza świata innymi zmysłami, nie dotyka, nie smakuje itp. A dzieci powinny smakować świat wielomodalnie, wszystkimi zmysłami, natomiast siedzenie przed ekranem tego nie daje. Na przykład złożone funkcje percepcyjno-motoryczne, a do takich należy czytanie i pisanie - muszą rozwinąć się na bazie prostszych, stąd plaga dysleksji - tłumaczy specjalistka.

Jej zdaniem dzieci powinny chodzić po krawężnikach, wisieć na trzepaku, kręcić się na karuzeli, czyli ćwiczyć koordynację wzrokowo-ruchową. - Obecnie więcej dzieci umie obsługiwać różne aplikacje w telefonie czy grać na komputerze niż wiązać sznurowadła - zauważa.

Podkreśla przy tym, że Nicholas G. Carr, publicysta i badacz, autor bestselleru „Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg” w pewnym sensie ostrzega przed tym, że sieć nas ogłupia, kusi, uzależnia, zaspokaja potrzeby, czasem nawet więzi i zniechęca do życia poza siecią. Ogromu informacji, które płyną z sieci, ludzki umysł nie jest w stanie przetworzyć. Trudno o głębszą refleksję, koncentrację; szybciej się meczymy, nudzimy i tracimy cierpliwość. Ulegamy złudzeniu, że sieć wszystko za nas zapamięta, kolekcjonujemy rzeczywistość poprzez liczbę zrobionych fotek i polubień na Instagramie.

- Jest taki termin w języku angielskim tzw. „extensive reading”, czyli czytanie długich tekstów dla przyjemności. Nawet ci dorośli wychowani w przeszłości na powieściach, mają problemy z koncentracją. Dla młodych książka jest mało atrakcyjna, bo przecież nie wydaje odgłosów, nie zmieniają się w niej kolorowe obrazki, nie strzela itp. Z drugiej strony pokolenie tzw. „sieciaków” ma świetny refleks, bardzo szybko wyszukuje informacje i błyskawicznie ocenia ich przydatność. Dzisiejsi nastolatkowie są zdolni do tzw. multitaskingu, co oznacza, że potrafią robić kilka rzeczy jednocześnie. Na pewno mają słabiej rozwinięte kompetencje społeczne w porównaniu ze swoimi rodzicami - analizuje A. Sadło.

Co to wszystko oznacza? Zdaniem pani psycholog młodzi ludzie trudniej odczytują czyjś nastrój, mają słabszą empatię, a przez to często trudności w nawiązaniu prawidłowych relacji z innymi ludźmi.

Niektórzy uważają, że od sieci można się uzależnić. I mają słuszność. Chociaż musi być spełnionych kilka warunków. Na pewno zaniepokojeni rodzice powinni porozmawiać ze specjalistą uzależnień.

- Trzeba pamiętać, że nie uciekniemy od nowych technologii. Na pewno powinniśmy uczyć dzieci racjonalnego korzystania z nich. Zacznijmy jednak od siebie. Przykład idzie z góry. Wielu dorosłych zaczyna dzień od wzięcia do ręki smartfonu nie po to, by wyłączyć budzik, ale sprawdzić maile czy facebooka. Młodzież i dzieci są świetnymi obserwatorami i jeśli widzą, że tata czy mama spędza każdą wolną chwilę z telefonem lub przed ekranem, to czemu się dziwimy? Fajnie jest pokazać dzieciom, że sieć służy do fajnych rzeczy, np. można uczyć się języka, znaleźć przydatne informacje, tani hotel itp. Z drugiej strony powinniśmy wiedzieć, co dzieci robią w sieci, jakie strony odwiedzają, w co grają, uczyć je krytycyzmu, rozmawiać, towarzyszyć, być obok - precyzuje.

*Agnieszka Sadło – psycholog, psychoterapeuta; pracuje w Katolickim Stowarzyszeniu „Agape” w Lublinie, w Ośrodku Leczenia Uzależnień, prowadzi prywatną praktykę w Ośrodku Terapeutyczno-Szkoleniowym w Lublinie. Jest mężatką, ma troje dzieci.