Siostry od dwóch serc

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 02.02.2017 10:10

Ks. Jan Antoni Farina pokonywał tę samą drogę wiele razy. Chodził z parafii, w której pracował do seminarium, gdzie wykładał. Wiele zajęć pochłaniało jego czas, ale jedna myśl nie dawała mu spokoju.

Lubelska wspólnota sióstr św. Doroty Lubelska wspólnota sióstr św. Doroty
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Ilekroć szedł dobrze znaną sobie ulicą, widział wzdłuż niej młode kobiety, biedne, zaniedbane, szukające jakiegoś zajęcia. Dla wszystkich było oczywiste, że dla żadnej z nich przyszłość nie rysuje się optymistycznie. Prawie pewnym było, ze wszystkie skończą źle. Ks. Jan Antoni nie mógł się z tym pogodzić. Co jednak miał zrobić jeden niepozorny ksiądz w obliczu tak wielu problemów jakie niósł wiek XIX? Pomyślał, że przy parafii, w której pracuje można by stworzyć Dzieło Miłosierdzia bardzo popularnej we Włoszech św. Doroty, które prowadziłoby szkołę dla dziewcząt ucząc ich jakiegoś zawodu i zajmując się nimi. Rzeczywiście tak się stało, jednak szkoła wymagała nauczycielek, a te wymagały zapłaty. – To był prawdziwy problem, bo skąd było wziąć pieniądze na utrzymanie szkoły, edukację dziewcząt i jeszcze pensje. Sytuacja była dramatyczna i wydawało się jasnym, że albo trzeba zamknąć szkołę, albo znaleźć nauczycielki, które będą pracowały za darmo. Nikt nie myślał wtedy o założeniu nowego zgromadzenia – opowiada historię s. Monika.

Na ochotnika zgłosiły się trzy panie, które odczytywały w swoim sercu powołanie. Szkoła mogła dalej funkcjonować. Poświęcono ją Sercu Jezusa i Maryi. Tak z czasem posługa ubogim i chorym, której także panie się podejmowały, dała początek zgromadzeniu. Według zamysłu założyciela siostry miały być „nauczycielkami o wypróbowanym powołaniu”, poświęconymi całkowicie wychowaniu ubogich dziewcząt. Zgromadzenie przyjęło nazwę Nauczycielki od św. Doroty Córki Najświętszych Serc, co oznacza szczególny kult i miłość do Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. To im właśnie siostry mają oddać swoje życie i z nich czerpać wzór i miłość do tak ważnej i trudnej misji wychowawczej. – Dla mnie niesamowite jest to, że do wielkich dzieł nie potrzeba wielu ludzi. Trzy kobiety podjęły się pracy, która wydawała się ogromna. Dziewczęta uczyły się nie tylko zawodu, ale i języków obcych, a także muzyki i sztuki. Na tamte czasy to było niesamowite. Pan Bóg  tak wszystko poprowadził, że zgłaszały się nowe osoby odkrywające w sobie pragnienie służby potrzebującym i tak rozrastało się dzieło ks. Jana Fariny – mówią siostry od św. Doroty.

Więcej o siostrach w najnowszym lubelskim "Gościu Niedzielnym".