Zapraszamy na niezwykłe spotkanie z prof. Mądzikiem i jego twórczością do Kozłówki

rp

publikacja 26.07.2017 10:04

W ogrodach pałacowych dyrektor i założyciel Sceny Plastycznej KUL zaprezentuje coś więcej niż tylko fotografie. - Dojrzewałem do milczenia, by dotknąć tego, co czuję, co jest dla mnie prawdą - mówi.

Zapraszamy na niezwykłe spotkanie z prof. Mądzikiem i jego twórczością do Kozłówki Prof. Leszek Mądzik ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Plenerowa ekspozycja ukaże fotografie sakralne wykonane w Peru, Belgii, Włoszech, Francji, Meksyku, Hiszpanii na Białorusi i Ukrainie podczas podróży Leszka Mądzika z teatrem. Spotkanie z artystą i jego twórczością już w sobotę, 5 sierpnia o 12.00 w ogrodach pałacowych Muzeum Zamoyskich w Kozłówce.

Oprócz wernisażu zaplanowano etiudę teatralną przygotowaną przez prof. Mądzika, w wykonaniu młodzieży z Powiatowego Młodzieżowego Domu Kultury w Lubartowie. Wystawa „Sacrum miejsca” będzie prezentowana do końca września 2017 r.

- Ja swojej twórczości i swojego teatru nie buduję z pesymizmu i rozczarowania, ale z potrzeby dotarcia do tajemnicy. Tu jest chęć zdejmowania zasłon. Szukania, na ile możemy dotrzeć do tego, co niewidoczne, nieodkryte. Dojrzewałem do milczenia, by dotknąć tego, co czuję, co jest dla mnie prawdą. Moja twórczość to w dużej mierze intuicja. Gdybyśmy wiedzieli wszystko i mieli ponazywane, dlaczego żyjemy, dlaczego cierpimy, dlaczego chorujemy i umieramy, to nie byłoby sensu - tłumaczy L. Mądzik, artysta wyróżniony przez papieża za mrok, czas i światło.

Jego przygoda z katolickim uniwersytetem i Lublinem trwa od 50 lat. Od początku studiów wiedział, że teatr jest czymś istotnym w jego życiu. - Przyszedł rok 1969, kiedy zaproponowałem swój autorski spektakl, który nosił tytuł „Życie ukrzyżowane”, ale cenzura go nie przyjęła, więc zmieniłem go na „Ecce homo”. Od tego czasu zaczął się etap mojego życia o nazwie „Scena Plastyczna KUL”, który trwa do dziś - opowiada.

- Mój pierwszy spektakl intuicyjnie przeczuł moją twórczość, jej program. Pokazałem w nim życie, które zmierza do końca. Mam taką potrzebę, by widz razem ze mną rozwiązał te obawy i lęki, które nosimy w sobie. Tym zasadniczym jest chyba rzeczywistość tego, co jest po drugiej stronie. Chcemy niejako zajrzeć w tę szczelinę. Gdybym odpowiedział sobie do końca na tę wątpliwość, to nie miałbym potrzeby tworzenia tego teatru - precyzuje artysta.