publikacja 13.09.2017 15:00
Determinacja z jaką ludzie walczyli o kościół w Świdniku do dziś przynosi wielkie owoce. Nie można jednak spocząć na laurach, dla duszpasterzy nigdy nie kończy się Jezusowe wezwanie, by głosić Dobrą Nowinę.
Ks. Andrzej Krasowski
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Ks. Andrzej Krasowski, proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła, w Świdniku pracuje od 3 lat. Wcześniej przez lat 14 był ojcem duchownym w lubelskim seminarium. Doświadczenie starych historycznych murów seminaryjnego kościoła zamienił na nową parafię z niezwykłą historią.
Ludzie w Świdniku kościół sobie wywalczyli. Ich determinacja w tej sprawie była ogromna i nie zniechęcały ich ciągłe odmowy. Wiara połączona z wielkim umiłowaniem Ojczyzny do dziś przynosi dobre owoce.
– Także w Świdniku obserwujemy laicyzację, jednak wciąż to miasto ma niezwykły klimat, który tworzą ludzie wychowani w oparciu o wiarę. Pamiętam swoje pierwsze wrażenie, gdy przyjechałem do naszego kościoła, tak bardzo charakterystycznego, bo okrągłego. Pomyślałem wtedy: gdzie ja znajdę tu kąt by się zaszyć i pomodlić. Bałem się, że to jeden z tych nowych kościołów, gdzie trudno o atmosferę modlitwy. Jednak ku mojemu zdziwieniu i radości, mimo, iż kąta w okrągłym kościele rzeczywiście nie ma, jest klimat sprzyjający zadumie i spotkaniu z Bogiem. Okazało się, że to nie mury pomagają się modlić, ale wspólnota ludzi – podkreśla ks. Andrzej.
Jak ważny jest Pan Bóg w życiu ludzi w Świdniku świadczą liczne grupy działające w parafii. Jest ich ponad 40.
– Każdy znajdzie coś dla siebie i to bardzo mnie, jako proboszcza, cieszy, choć nie ukrywam, że dla nas kapłanów to też dużo pracy. Chcemy być jednak blisko ludzi. Służąc im, uczestnicząc w spotkaniach nie tylko jesteśmy dla nich, ale i sami wiele korzystamy, umacniamy się świadectwami, wspólną modlitwą, uczestniczymy w życiu ludzi. O to chodzi w kapłaństwie, by nie być oderwanym od wiernych i ich spraw, ale być towarzyszem, uczestnikiem w ich radościach i troskach. Tak tworzy się wspólnota – mówi ks. Andrzej.