Góra gór ciągle czeka

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 14/2018

publikacja 05.04.2018 00:00

Po blisko trzech miesiącach 19 marca powróciła do kraju z wyprawy na K2 ekipa himalaistów. Szczytu nie udało się zdobyć, ale próba przyniosła cenne doświadczenie.

Piotr Tomala zdobył już dwa ośmiotysięczniki. Piotr Tomala zdobył już dwa ośmiotysięczniki.
Piotr Tomala

Dla Piotra Tomali z Lublina, jednego z nielicznych czynnych polskich himalaistów, wyprawa na K2 była pierwszą zimową wyprawą. – Do tej pory na ośmiotysięczniki wspinałem się tylko latem. Ta zimowa wyprawa była zdecydowanie najtrudniejsza ze wszystkich – podkreśla.

Lawina jak pociąg

K2 to góra idealna – pionowa ściana. – Wszędzie tam, gdzie podczas letniej wyprawy w ścianie leży śnieg, tym razem były lód i kamienie, które nieustannie na nas spadały – opowiada Piotr Tomala. Choć, jak mówi, spadające kamienie nie były dla wspinaczy zaskoczeniem, to jednak już spadające seraki – czyli wielotonowe bryły lodu – były czymś, czego nie dało się przewidzieć. – Oberwały się na nas dwa seraki. Obie te lawiny wylądowały na mnie i na Rafale Froni. Za pierwszym razem mieliśmy dosłownie 3 sekundy, żeby zareagować. Wszystko, co zdążyłem zrobić, to wpiąć się karabinkiem do liny i zaprzeć się nogami. Nawet nie potrafię powiedzieć, ile to wszystko trwało, ale miałem wrażenie, jakby pociąg po mnie przejechał.

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.