Po blisko trzech miesiącach 19 marca powróciła do kraju z wyprawy na K2 ekipa himalaistów. Szczytu nie udało się zdobyć, ale próba przyniosła cenne doświadczenie.
Piotr Tomala zdobył już dwa ośmiotysięczniki.
Piotr Tomala
Dla Piotra Tomali z Lublina, jednego z nielicznych czynnych polskich himalaistów, wyprawa na K2 była pierwszą zimową wyprawą. – Do tej pory na ośmiotysięczniki wspinałem się tylko latem. Ta zimowa wyprawa była zdecydowanie najtrudniejsza ze wszystkich – podkreśla.
Lawina jak pociąg
K2 to góra idealna – pionowa ściana. – Wszędzie tam, gdzie podczas letniej wyprawy w ścianie leży śnieg, tym razem były lód i kamienie, które nieustannie na nas spadały – opowiada Piotr Tomala. Choć, jak mówi, spadające kamienie nie były dla wspinaczy zaskoczeniem, to jednak już spadające seraki – czyli wielotonowe bryły lodu – były czymś, czego nie dało się przewidzieć. – Oberwały się na nas dwa seraki. Obie te lawiny wylądowały na mnie i na Rafale Froni. Za pierwszym razem mieliśmy dosłownie 3 sekundy, żeby zareagować. Wszystko, co zdążyłem zrobić, to wpiąć się karabinkiem do liny i zaprzeć się nogami. Nawet nie potrafię powiedzieć, ile to wszystko trwało, ale miałem wrażenie, jakby pociąg po mnie przejechał.
Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.