Kiedyś w komżach, dziś w ornatach

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 25/2018

publikacja 21.06.2018 00:00

Wielu duszpasterzy Liturgicznej Służby Ołtarza przez długie lata posługiwało jako ministranci i lektorzy. Dziś przekonują, że warto wybrać taką drogę, bo to najfajniejsza przygoda z najlepszym przyjacielem.

◄	Jedni ministrantami byli przez wiele lat, inni krócej, ale zgodnie podkreślają wielką wartość tej służby. ◄ Jedni ministrantami byli przez wiele lat, inni krócej, ale zgodnie podkreślają wielką wartość tej służby.
Justyna Jarosińska /foto gość

W sobotę 16 czerwca blisko 1500 ministrantów z całej naszej archidiecezji przybyło do Wąwolnicy na doroczną pielgrzymkę ministrantów i lektorów archidiecezji lubelskiej. Do Matki Bożej Kębelskiej przyjechali ze swoimi duszpasterzami, którzy kiedyś także zakładali rewerendy i białe komże. Dziś księża przekonują, że warto zostać ministrantem, bo to nie tylko służba Bogu, przy ołtarzu.

Zawsze jest dobry czas

– Bycie ministrantem to droga dojrzewania, wyrabiania osobowości, nauka bycia człowiekiem odpowiedzialnym, nabywanie wartości, które nie tylko wyrastają z duchowości, liturgii, ale także z człowieczeństwa, które wyrasta z przyjaźni z samym Jezusem Chrystusem – podkreśla diecezjalny duszpasterz LSO ks. Marcin Grzesiak. – Ministrant staje się uczniem Jezusa. Są to cechy, nabywane w ministranturze, które są na wagę złota! Zdaniem ks. Marcina ministrant czy lektor uczy się przede wszystkim w swojej służbie wrażliwości na drugiego człowieka, potrafi sobą reprezentować Kościół, zauważa, że w życiu człowieka istnieją wartości, które są niezbędne do relacji międzyludzkiej.

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.