Zbliżało się Boże Narodzenie 1945 roku. Lublin zniszczony wojną szykował się do pierwszych świąt w – jak się jeszcze wtedy wydawało – wolnej Polsce. Jednak w pałacu biskupim świąteczną zadumę przerywało czuwanie przy umierającym bp. Marianie Fulmanie.
15 sierpnia 1923 roku. Pasterz diecezji z wiernymi po uroczystościach.
Reprodukcja Agnieszka Gieroba /GN
Był wtorek 18 grudnia. Przy chorym, który od kilku dni to tracił przytomność, to ją odzyskiwał, czuwali kapłani, siostry zakonne i pielęgniarki. W południe odmówiono Anioł Pański. Krótko potem biskup zmarł.
Miał 52 lata i ręce pełne roboty przy budowie kościoła Świętej Rodziny w Częstochowie (dzisiejsza katedra), gdy z Watykanu przyszła wiadomość, że Ojciec Święty Benedykt XV powołuje go na biskupa lubelskiego. Od czterech lat Lublin był osierocony w biskupstwie po śmierci bp. Franciszka Jaczewskiego.
1 grudnia 1918 roku, już w wolnej Polsce, wyzwolonej spod panowania zaborców, nowy biskup odbywa ingres do katedry lubelskiej. Zwraca się wtedy do swoich diecezjan słowami: „Obejmując rządy diecezji, drżę cały na samą myśl, azali sprostam wielkiemu zadaniu, jakie Kościół i Ojczyzna na mnie w tym czasie wkładają. Są mi tylko pocieszeniem słowa św. Pawła: »wszystko mogę w tym, który mnie umacnia«”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.