Błogosławiony biskup

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 48/2018

publikacja 29.11.2018 00:00

Mama. To ona zaszczepiła w małym Władku miłość do Boga. Krzątając się od rana w kuchni w ich rodzinnym domu w Stoczku śpiewała godzinki. Czy wspominał je w celi śmierci, odcięty od świata jako „szczególnie niebezpieczny więzień”?

▲	Biskup Władysław Goral w dniu swojej konsekracji. ▲ Biskup Władysław Goral w dniu swojej konsekracji.
reprodukcje Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Urodzony w 1898 roku, czyli w Polsce pod zaborami, był świadkiem odzyskania niepodległości, pierwszej wojny światowej i wojny z bolszewikami. Walka o wolność i niepodległość wiązała się dla niego z walką o wiarę. Może dlatego, gdy w 1939 roku Niemcy zaatakowały Polskę, biskup Władysław mówił do swego przyjaciela, ks. Michała Słowikowskiego: „Patrzmy w skali światowej. Świat widzi, co może zrobić pogański totalitaryzm. Przez Polskę i jej cierpienia świat musi odnaleźć drogę do Ewangelii”.

Zanim został biskupem, Władysław dał się poznać jako zdolny i sumienny kleryk. Dlatego ówczesny pasterz lubelski Marian Fulman wysłał go jako diakona na studia do Rzymu. To tutaj przyjął święcenia kapłańskie w 1920 roku.

Wielkie serce dla biednych

Do Lublina wrócił w 1926 roku, już jako doktor filozofii. Został wykładowcą w seminarium, ale to nie nauka zajmowała w jego życiu pierwsze miejsce. – Był doskonałym wykładowcą, kiedy jednak ktoś biedny był w potrzebie, największe mądrości filozofii musiały poczekać – wspominali go klerycy. Ksiądz profesor Goral odpowiedzialny był za liczne dobre dzieła w diecezji. Począwszy od redakcji „Wiadomości Diecezjalnych Lubelskich”, aż po cenzorowanie kurialnych książek religijnych. Inną jego pasją była działalność społeczna i charytatywna. Był także spowiednikiem i rekolekcjonistą wielu lubelskich zgromadzeń zakonnych. Nade wszystko jednak jego serce i kieszeń były zawsze otwarte dla biednych, a mieszkanie dosłownie oblegane przez potrzebujących.

10 sierpnia 1938 roku papież Pius XI mianował go biskupem pomocniczym diecezji lubelskiej. Jego konsekracja ściągnęła do katedry tysiące wiernych. Zawsze zapracowany, zyskał nowe obowiązki. Kiedy wybuchła wojna, Lublin od razu bardzo ucierpiał. Nie zważając na niebezpieczeństwo, biskup obchodził wszystkie kościoły w mieście, sprawdzając ich stan, pocieszał ludzi na ulicach, przewodniczył pogrzebom. Zaangażował się też od razu w ruch oporu, przygotowując specjalną gazetkę, która miała podtrzymać lublinian na duchu. Przeczuwając grozę, którą niosła ze sobą okupacja, spisał testament, w którym swoją bibliotekę zapisał seminarium duchownemu, pontyfikalia – biskupom, ubrania zaś zobowiązywał rozdać kapłanom.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.