Czy bez "Bóg się rodzi" nie byłoby wystarczająco miło?

ks. Rafał Pastwa

"Dlaczego np. klasowa wigilia nie może być poczęstunkiem połączonym ze słuchaniem świątecznych, niereligijnych piosenek? Czy bez »Bóg się rodzi« nie byłoby wystarczająco miło? Dlaczego nie może być to wyjście do pizzerii i radość ze wspólnego posiłku? A może wyjście do schroniska dla zwierząt?” – pisze prezeska Fundacji Wolności od Religii.

Czy bez "Bóg się rodzi" nie byłoby wystarczająco miło?

Prezeska FWoR wystosowała list otwarty do katolików, rodziców i wychowawców w sprawie neutralnych religijnie wigilii klasowych. Sugeruje w nim, że organizowanie wigilii klasowej na lekcji religii, w obecności wychowawcy, wyklucza z udziału uczniów niewierzących oraz może poprzez to narażać ich na drwiny ze strony uczniów przyznających się do wiary. Zachęca do namysłu nad formą wigilii klasowej wolnej od religii, od opłatka, od kolęd, w tym „Bóg się rodzi” i zachęca do tego by raczej w ramach wigilii klasowej wyjść wspólnie do pizzerii lub do schroniska dla zwierząt.

Ja wolność od religii rozumiem tak: Jeśli się z czymś identyfikuję, uważam to za istotne w moim życiu i mam ochotę uczestniczyć w zorganizowanych formach kultu religijnego lub w spotkaniach z ludźmi o takim lub zbliżonym spojrzeniu na świat – to uczestniczę. Jeśli zaś nie – to nie uczestniczę. Nie uczestniczę w czymś jeśli nie mam ochoty bądź potrzeby. Gdy nie widzę sensu. Okazuję jednak przy tym szacunek wszystkim tym, którzy myślą, żyją, wierzą inaczej niż ja. I nie zabraniam im tego. Nie wiem natomiast jak wolność od religii postrzega Pani prezes. Z listu jasno to nie wynika.

Mam również wrażenie, że w wigilii nie chodzi o to, by było miło. (Nie wszędzie jest. Być może nawet niejednokrotnie bardziej miło jest na wigilii klasowej niż w domu rodzinnym). Boże Narodzenie nie było i nie jest sielanką dla jego prawdziwych bohaterów. Dzisiaj już nie o Jezusa chodzi, ale o tych, z którymi się utożsamił i solidaryzował przez fakt ubogich narodzin w atmosferze migracji i zagrożenia. Chodzi o wykluczonych, o najmniejszych i najsłabszych w naszym społeczeństwie, dyskryminowanych i prześladowanych z jakiegokolwiek powodu. Dlatego nie przekreślam pomysłu wspólnych spotkań przy pizzy, pochwalam wręcz wyjście do schroniska dla zwierząt (w czasie wigilii obchodzonej przez katolików w Polsce istniał - nie wiem czy nadal jest obecny na wsiach - zwyczaj łamania się opłatkiem ze zwierzętami domowymi, co wskazywało na ich ważne miejsce w przestrzeni domostwa i nakazywało szacunek i troskę wobec nich przez cały rok).

Chciałbym jednak wiedzieć z jakiej okazji i dlaczego w konkretnym wydarzeniu uczestniczę. Gdyby jednak powód lub aura wokół danej inicjatywy mi nie odpowiadały, to nie obawiałbym się o to, co myślą o mnie inni. W tym nauczyciele. Znalazłbym sobie towarzystwo, w którym czuje się dobrze, mam widoki na rozwój i akceptację swojej osoby.

Uważam, że zarówno wierzący jak i niewierzący powinni wykazywać się delikatnością, kulturą i tolerancją żyjąc i funkcjonując obok siebie. Zabraniając jednak takich lub innych zgromadzeń nie pielęgnujemy demokracji. Demokratyczne jest zgodne życie obok siebie ludzi o różnym światopoglądzie. Dla mnie wiarygodny jest ten, kto tak żyć potrafi.


Pełna treść listu prezeski FWoR:

„Drogi Katoliku, Rodzicu, Wychowawco,

Wyobraź sobie, jak czułbyś się, gdyby Twoje dziecko było jedynym katolikiem w klasie samych ateistów. Wyobraź sobie, że uczniowie ateiści co roku obchodzą razem z wychowawcą-ateistą święta o nazwie Darwinalia. Podczas Darwinaliów, tradycją jest wyznawanie niewiary, śpiewanie piosenki „Bóg nie istnieje” i dzielenie się opłatkiem w kształcie litery A.

Ty, Rodzicu Katoliku, jako jeden jedyny, prosisz wszystkich pozostałych na zebraniu szkolnym o to, aby szkoła była miejscem neutralnym światopoglądowo, a wychowawca organizował święta klasowe w sposób, który umożliwia ich celebrowanie we wspólnym gronie, z poszanowaniem przekonań światopoglądowych mniejszości.

Wyobraź sobie, jak 20 osób spogląda na Ciebie pogardliwie, pouczając Cię, że nie umiesz dostosować się do „tradycji” i zwyczajów obchodzonych przez większość uczniów w klasie. W końcu jeden z rodziców proponuje głosowanie w tej sprawie i Ty już wiesz, że Darwinalia się odbędą, a Twoje dziecko będzie jedynym, które nie będzie mogło świętować z klasą.

Jeśli potrafisz sobie to wyobrazić, to jest nadzieja, że zrozumiesz tysiące niewierzących rodziców, którzy poczuli się zaszczuci na grudniowym zebraniu, kiedy omawiano kwestię organizacji klasowej wigilii. Którzy nasłuchali się że: nie powinni robić problemu, powinni dostosować się do większości, zaprowadzać dziecko niewierzące na wszystkie uroczystości szkolne, również te o charakterze religijnym lub zbliżonym do religijnego. Aby „nie dyskryminowali” katolików, bo oni sobie życzą, żeby klasowa wigilia była po katolicku; „Wigilia z opłatkiem i kolędą to żadne tam wydarzenie religijne, to przecież tradycja”, „W klasie mojej siostry jest dziecko prawosławne i rodzice nie robią żadnych problemów”, „A ja jestem nauczycielem i mam w klasie dziecko świadków Jehowy i ono zwyczajnie nie przychodzi, też nie ma problemu”. Tortura i molestowanie psychiczne światopoglądowej mniejszości, które niejedną osobę doprowadzi do łez.

Większość rodziców niewierzących lub rodziców należących do mniejszości wyznaniowych (protestanci, muzułmanie, żydzi, prawosławni, świadkowie Jehowy, itd.) milczy. Wiem to, bo codziennie czytam o ich doświadczeniach w wiadomościach i listach kierowanych do Fundacji, której jestem współzałożycielką. Czytam o tym również na grupach społecznych, do których należą rodzice dzieci niechodzących na religię. Rodzice Ci milczą, bo boją się, że nauczyciele, dyrektorzy szkół, a przede wszystkim inni rodzice zaczną między sobą szeptać o ich sprzeciwie. O tym, że nie potrafią dostosować się do religii i praktyk większości, że są dziwni, inni, może niemądrzy. Ale przede wszystkim boją się tego, że inni rodzice powiedzą własnym dzieciom, że z tym kolegą, koleżanką nie warto się bawić a nauczyciele zaczną stawiać ich dzieciom gorsze oceny.

Kiedy dzieci wyróżniają się jakąś cechą, często przeżywają tę swoją „inność”. Tym dotkliwiej, jeśli nie jest ona rozumiana przez rówieśników, ich rodziców i przez nauczycieli. Czują się wykluczane z grupy, kiedy np. muszą opuszczać salę lekcyjną, bo wchodzi ksiądz i będzie religia. Wracają za 45 minut i mija trochę czasu zanim ponownie poczują się częścią klasy. Czasem to się nie udaje w ogóle.

Święta to czas wydłużonego odpoczynku, refleksji, przyjemności. Czas, który może być miły dla każdego. I dla tych, którzy śpiewają kolędy o narodzinach Jezusa, i dla tych którzy obchodzą urodziny Proroka albo Chanukę. I również dla tych, którzy spotykają się z najbliższymi bez kontekstu religijnego, bez śpiewania kolęd, bez łamania się opłatkiem z wytłoczonym symbolem Boga. Od zarania dziejów ludzie świętowali w okresie przesilenia letniego i w okresie przesilenia zimowego. Archeologowie podejrzewają, że dzień przesilenia zimowego, które przypada na 21 lub 22 grudnia, był świętowany już w epoce kamienia łupanego. Świętowano w starożytnym Rzymie (Saturnalia), a Persowie obchodzili 25 grudnia narodziny boga Mitry.

Planowanie świętowania przez wychowawców, miłego i wspólnego dla wszystkich uczniów, wcale nie jest takie trudne. Wiedząc, że w klasie jest dziecko, które z pewnością nie jest katolikiem, warto zaproponować jego bezpieczną formę. Taką, która będzie komfortowa dla wszystkich dzieci. Dlaczego np. klasowa wigilia nie może być poczęstunkiem połączonym ze słuchaniem świątecznych, niereligijnych piosenek? Czy bez „Bóg się rodzi” nie byłoby wystarczająco miło? Dlaczego nie może być to wyjście do pizzerii i radość ze wspólnego posiłku? A może wyjście do schroniska dla zwierząt?”.

W klasie mojego syna katoliccy rodzice zdecydowali, że klasowa wigilia odbędzie się na lekcji religii rzymskokatolickiej, na którą ma przyjść również wychowawczyni. Moje dziecko niestety nie będzie mogło świętować ze swoją klasą, bo jego rodzice nie wierzą w Boga. Przykre i wykluczające. Czy tak już będzie każdego roku?

Dlatego zwracam się do Was, Rodzice Katolicy, a także do Was Wychowawcy i Dyrektorzy. Okażcie niewierzącym rodzicom z Waszej klasy więcej zrozumienia. To od Was zależy, czy ich dzieci będą czuły się w swojej klasie, w swojej szkole bezpieczne i nie będą skazane na wykluczenie.