Dom u stóp Matki Bożej Kębelskiej

jj

publikacja 14.01.2019 08:26

Potrzeba już tak niewiele, by w dużym budynku na obrzeżach Wąwolnicy mogły zamieszkać dzieci potrzebujące normalnego życia. Za wsparcie duchowe i materialne siostry kapucynki dziękowały na lubelskiej Poczekajce.

Od zakończenia prac dzieli już kapucynki niewiele Od zakończenia prac dzieli już kapucynki niewiele
Justyna Jarosińska /Foto Gość

Siostry kapucynki są dobrze znane wiernym z Poczekajki. To na terenie tej parafii prowadzą dom dziecka, w którym opiekę znajdują dziewczęta z różnych przyczyn pozbawione rodzinnego domu.

Kapucynki w Polsce mają zaledwie pięć swoich domów. Trzy z nich znajdują się na terenie naszej archidiecezji: w Lublinie, Piaskach i Wąwolnicy. Najważniejszym charyzmatem zgromadzenia jest opieka nad dziećmi opuszczonymi i potrzebującymi pomocy.

Kilkanaście lat temu, kiedy w dwóch domach, w których od lat przebywały dzieci, było ich już bardzo dużo, kapucynki postanowiły szukać nowego miejsca, w którym możliwa byłaby zarówno formacja, jak i praca z dziećmi. – Pod koniec 2000 r.  poznałyśmy dobrodzieja z Warszawy, który razem z żoną chciał pomagać naszemu zgromadzeniu. Powiedział, żebyśmy niczym się nie martwiły, że on nam wybuduje dom – wspomina s. Edyta Mróz. 

W lutym 2001 r. okazało  się, że gmina Wąwolnica chce sprzedać plac po cegielni. Działka położona niedaleko miejsca objawień Matki Bożej w Kęble została kupiona w lipcu 2001 r. W 2003 r. siostry otrzymały projekt od architekta z Warszawy jako jego wkład w budowę domu. W lutym 2004 r. dostały pozwolenie na budowę domu w Wąwolnicy. – Niestety, człowiek, który tak bardzo zaangażował się w budowę tego domu, nie mógł nam dalej pomagać – mówi s. Edyta. – Wcześniej myśmy się aż tak bardzo nie interesowały sprawami urzędowymi i technicznymi. Byłyśmy skupione  na dzieciach. Nagle okazało się, że zostałyśmy z  pozwoleniem  na budowę, działką i projektem. Wszystko było daleko posunięte. Mogłyśmy więc albo zacząć budowę, albo zostać z tym, co już zostało zrobione. Kapituła zgromadzenia zdecydowała wtedy, że rozpoczniemy budowę. 

Od tamtego czasu, czyli od roku 2006, kiedy budowa ruszyła, siostry wszystkim zajmują się same. – Mieszkamy od lat w zasadzie na budowie i nierzadko wiele prac  fizycznych w domu wykonujemy same, począwszy od przenoszenia mebli po drobne prace budowlane – opowiada s. Edyta. – Nie mamy też żadnych dodatkowych dochodów, więc dom powstaje z pracy sióstr i ofiar ludzi dobrej woli. Gdyby nie otwarte serca tak wielu osób, nie byłoby w ogóle możliwości budowy tego domu – dodaje.

Budynek wzniesiony przez siostry kapucynki w większości z datków ludzi dobrej woli z zewnątrz jest już prawie gotowy. – Musimy zrobić jeszcze wjazd na posesję, wejście do domu i uporządkować teren wokół – mówi s. Barbara Wiórko, przełożona wąwolnickiego domu. – W środku trzeba jeszcze uzbroić w instalacje przeciwpożarowe trzy duże klatki schodowe, które na razie są w stanie surowym, otynkować kilka pomieszczeń, wykończyć jedną łazienkę – dodaje s. Edyta, odpowiedzialna za budowę domu. – Góra budynku mogłaby być dokończona później. Gdybyśmy miały te najważniejsze rzeczy, mogłybyśmy się starać o przyjęcie dzieci – dodaje. 

Gdy tylko uda się choć częściowo dokończyć budowę wąwolnickiego domu, będzie mogło w nim zamieszkać 14 dzieci. – Nie wiemy jeszcze dokładnie, jaki charakter będzie miała nasza placówka, ale najprawdopodobniej będzie to placówka socjalizacyjna – informują kapucynki. – To znaczy, że trafi do nas młodzież, która skończyła 12 lat i doświadczyła już w swoim życiu wiele trudności i bólu. 

Siostry nie ukrywają, że chciałyby, by w końcu w domu zaczęło się coś dziać. – Przed nami jeszcze dużo pracy, ale gdyby tylko udało się otrzymać częściowy odbiór budynku, mogłybyśmy wystąpić o utworzenie placówki i skierowanie do nas dzieci.