Dla Ameryki i świata Polska jest tak odległa jak Krym?

rp

publikacja 30.01.2019 18:44

"Między tomosem a konfliktem na Morzu Azowskim. Dynamika stosunków ukraińsko-rosyjskich a bezpieczeństwo Europy". Refleksje ekspertów po zakończonym seminarium.

Dla Ameryki i świata Polska jest tak odległa jak Krym? Uczestnicy seminarium. Od lewej: A. Zinczuk, prof. T. Stepniewski, dr M. Drabchuk, dr J. Kit, dr A. Szabaciuk ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Należy przyjąć, że przeważająca część społeczeństwa nie interesuje się sprawami związanymi z polityką, gospodarką czy bezpieczeństwem międzynarodowym. Do niszowych tematów należy też z pewnością sytuacja kościołów wschodnich, ekumenizm czy dialog międzyreligijny. Natomiast w odniesieniu do stosunków Polski z Rosją i Ukrainą wiele osób posługuje się uproszczeniami, stereotypami czy uprzedzeniami. Mimo bliskości kulturowej, dzielenia wspólnych granic z oboma krajami - bardziej atrakcyjne są dla wielu Polaków tematy związane ze światem zachodnim. Przyczyniają się do tego media, które koncentrują uwagę odbiorców na tym, co dzieje się zwłaszcza w USA, Europie - na zachód od Odry i ewentualnie na pierwiastku chińskim. Rynek medialny skoncentrowany jest na sytuacji wewnętrznej poszczególnych krajów, bieżącej polityce oraz codziennych zjawiskach i sensacji. Tylko dzięki nielicznym tytułom mieszkaniec naszego kraju może dowiedzieć się w pogłębiony sposób, czym jest tomos, jak wygląda sytuacja religijna i społeczna za  wschodnią granicą, czy też - jakie konsekwencje ma wybudowanie mostu przez Rosjan, który połączył Półwysep Krymski z Tamańskim.

Dynamiczna sytuacja i potrzeba myślenia

Dlatego w tym kontekście należy docenić zorganizowane seminarium przez prof. Tomasza Stępniewskiego z Instytutu Nauk Politycznych i Spraw Międzynarodowych KUL, zatytułowane „Między tomosem a konfliktem na Morzu Azowskim. Dynamika stosunków ukraińsko-rosyjskich a bezpieczeństwo Europy”. Wydarzenie mogło się odbyć przy wsparciu współorganizatorów: Fundacji Konrada Adenauera i Towarzystwu Nauki i Kultury „Libra”. W wydarzeniu obok prof. Tomasza Stępniewskiego udział wzięli: dr Jarosław Kit z Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie, dr Andrzej Szabaciuk z Instytutu Nauk Politycznych i Spraw Międzynarodowych KUL, dr Marta Drabchuk z Wydziału Politologii UMCS, Aleksandra Zińczuk, redaktor naczelna czasopisma internetowego „Kultura Enter” oraz ks. dr Rafał Pastwa, kierownik „Gościa Lubelskiego”.

Niezależność od Moskwy i odrodzenie religijne

Dokładnie 5 stycznia 2019 r. ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I podpisał w katedrze św. Jerzego w Stambule tomos o autokefalii Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Od wręczenia dokumentu kościół ten jest samodzielny. Wielu komentatorów podkreśla, że Epifaniusz metropolita kijowski i całej Ukrainy, zwierzchnik nowo wyodrębnionego kościoła, będzie musiał sprostać wielu wyzwaniom. Dotychczas jedynym uznawanym za kanoniczny był Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego. Ale ten, podobnie jak prawosławie rosyjskie nie zaakceptowało decyzji patriarchy Bartłomieja. Z decyzją patriarchy Konstantynopola nie zgadza się też Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny. Jak podkreślał na seminarium dr Jarosław Kit, decyzja o ogłoszeniu niezależności ukraińskiego prawosławia to szansa na odrodzenie religijne na Ukrainie. Obecną sytuację – uniezależnienie się ukraińskiego prawosławia od Moskwy może zdaniem analityków wykorzystać w kampanii prezydenckiej urzędujący Petro Poroszenko. Pojawiają się też pytania, o to, w jaki sposób sytuacja religijna wpłynie na bezpieczeństwo w regionie. – Myślimy o Ukrainie zazwyczaj w kontekście relacji Wschód-Zachód, a tymczasem państwo to ma strategiczne położenie na południu Europy – podkreślał prof. Stępniewski.

Trzeci Rzym – czyli ekspansywna Rosja

Dr A. Szabaciuk skoncentrował się w swym wystąpieniu na historycznych uwarunkowaniach które doprowadziły do aktualnej, złożonej sytuacji religijnej i politycznej za naszą wschodnią granicą. – Często niedoceniamy roli religii w tej części Europy. Bywała ona wykorzystywana politycznie także między Polską a Rosją. Od XV w. gdy pojawiła się idea Moskwy jako trzeciego Rzymu - religia stała się narzędziem zarządzania ziemią. Nastąpił sojusz tronu i ołtarza. Ale też od tamtego czasu nie było roku, aby Rosja nie poszerzała ziemi - mówił. W 1448 r. metropolia moskiewska jednostronnie ogłosiła niezależność od Patriarchatu Konstantynopola, jednak autokefalia została uznana dopiero w 1589 r. wraz z nadaniem Moskwie rangi patriarchatu. Tymczasem to Kijów był potężnym ośrodkiem religijnym i gospodarczym, a nie prowincjonalna wtedy Moskwa. Szabaciuk zwrócił uwagę na rolę i znaczenie Unii Brzeskiej, która sprzeciwiała się umocnieniu Moskwy. Następnie wyjaśniał mechanizmy wykorzystywania religii do uprawiana rządów przez Stalina i jemu podobnych. Badacz analizował znaczenie pierestrojki dla polityki wyznaniowej. Zauważył, że po setkach lat z podziemia wyszedł wtedy kościół greckokatolicki, nastąpiła też chęć odbudowy cerkwi prawosławnej. Zauważył przy tym, że obecnie wierni w Rosji coraz rzadziej chodzą do cerkwi, podobnie jak na wschodzie Ukrainy, a związane to jest z upolitycznieniem samej cerkwi i duchownych.

Aneksja Krymu czyli wojna

M. Drabchuk zwróciła w swoim wystąpieniu uwagę na fakt, że wydarzenia religijne na Ukrainie wpisują się w okres przedwyborczy. Niezależność Prawosławnego Kościoła Ukrainy to rzeczywiście duża zasługa P. Poroszenki, bo o taką niezależność zabiegali przecież jego poprzednicy. Badaczka z UMCS podkreśliła, z autokefalia daje Ukrainie w wielu aspektach niezależność od Kremla. J. Kit zaznaczył z kolei, że na Krymie dominują cerkwie patriarchatu moskiewskiego, dlatego Rosja chce przekonać świat, że nie doszło do żadnej aneksji, ale do działania usprawiedliwionego.

Medialna opowieść zapomina o ludziach

A. Zińczuk zaznaczyła, że tomos jako dokument stwierdzający niezależność ukraińskiego prawosławia od Moskwy, jest odczytywany jak dotąd częściej w kategoriach politycznych i społecznych niż religijnych. Podkreśliła, że konflikt miedzy Rosją a Ukrainą nie został zamrożony, a obnażyły to wydarzenia na Morzu Azowskim. A agresja rosyjska powoduje, że Ukraina traci nie tylko gospodarczo. Tomos , jak i cały proces uniezależniania się prawosławia ukraińskiego należy zdaniem naczelnej „Kultury Enter” odczytywać w głębszym, symbolicznym sensie - przywracania godności i pozycji Ukraińcom. - Należy się zastanowić nad lokalnymi konsekwencjami wręczenia tomosu Epifaniuszowi przez Bartłomieja I. Jak wiadomo nieakceptowanie autokefalii Prawosławnego Kościoła Ukrainy przez abp. Sawę i polski kościół prawosławny jest zjawiskiem negatywnym. To w gruncie rzeczy podporządkowanie się Moskwie. Z drugiej strony wiemy, że na Ukrainie całe parafie przechodzą do Prawosławnego Kościoła Ukrainy – mówiła. Stwierdziła ponadto, że nieprzyjemnie i niebezpiecznie minęły te lata od Majdanu, a ogłoszenie stanu wojennego na Ukrainie przez prezydenta Poroszenkę po rosyjskiej agresji na Morzu Azowskim, być może otworzyło oczy światu i Europie. - Wydarzenia jakie miały miejsce w Cieśninie Kerczeńskiej pokazują, że jest to wojna, z której Rosja absolutnie nie chce się wycofać. Mimo, że dominująca narracja łagodzi to, co się dzieje. Przy tej całej medialnej opowieści zapomina się o ludziach, o jeńcach. Są rodziny, żony, matki, dzieci czekające na ojców. Jest też rodzina Ołeha Sencowa, który umiera na naszych oczach. Nawet nie wiemy, czy żyje. To też człowiek, który walczy o to, by innych z tej niewoli wydobyć - akcentowała.

Narzędzia Putina i naiwny Zachód

Ks. R. Pastwa zwrócił uwagę, że sytuacja na Krymie, a także w Cieśninie Kerczeńskiej – nie znajduje się w centrum zainteresowania świata zachodniego, ani świata mediów. Europa wschodnia ze względu na swe położenie nie może liczyć na bezwzględną pomoc i wsparcie światowych mocarstw. Pokazała to jego zdaniem aneksja Krymu przez Rosję Putina. Uznał to za niepokojący sygnał dla państw bałtyckich i samej Polski. Dziennikarz i teolog podkreślił, że budowa mostu łączącego Krym z Półwyspem Tamańskim, to sytuacja trudna i politycznie, i gospodarczo. - Do portów Ukraińskich nie wpłyną i nie wypłyną największe statki, które transportują rudy metali, a z kolei Rosja uznająca terytorium Krymu za swoje, rości sobie prawa do linii brzegowej i ekonomicznej wokół półwyspu. Sytuacja jest zatem ciągle konfliktowa, a w zasadzie wojenna - tłumaczył. Media jego zdaniem koncentrują się głownie na Brexicie, sytuacji we Francji, Niemczech, w USA i na wojnie gospodarczej Ameryki z Chinami. Wreszcie zajmują się wewnętrznymi sprawami i sensacjami. Podkreślił, że Putin ma niezwykle cenne narzędzie kreowania rzeczywistości i narzucania własnej narracji światu w postaci ogólnoświatowej, międzynarodowej stacji telewizyjnej RT, która początkowo nosiła nazwę Russia Today. - Stacja mająca główną siedzibę w Moskwie nadaje siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Została założona w 2005 r. przez ówczesnego ministra komunikacji i rzecznika prasowego Władimira Putina. Dociera z przekazem w wielu językach nawet do więcej niż 150 mln osób na całym świecie - tłumaczył. Zdziwienie Warszawy brakiem reakcji świata zachodniego na rosyjską agresję przeciw Ukrainie w Cieśninie Kerczeńskiej - powinno zdaniem R. Pastwy skutkować raczej przemyśleniem pewnych relacji i stosunków zagranicznych rządu Morawieckiego. - Ukraina to nasz najbliższy sąsiad, powinno nam zależeć na jej stabilności, niezależności, bezpieczeństwie i dobrobycie. Poza tym z faktu bycia sąsiadem wynikają też inne zobowiązania - nie tylko polityczne czy gospodarcze - podkreślił. Na zakończenie wystąpienia przywołał dwa fragmenty książki „50 procent racji”, której autorem jest Ołeksandr Bojczenko, a która wydały Warsztaty Kultury w Lublinie.