Siostry betanki: Księża nie spadają z nieba

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 10.02.2019 08:29

Takich mamy kapłanów jakie rodziny - podkreślają siostry Rodziny Betańskiej, które w swoim charyzmacie mają pomoc duszpasterzom i nieustanną modlitwę za nich.

Powołanie do zgromadzenia wspierającego modlitwą i pracą kapłanów wciąż odkrywa wiele młodych kobiet Powołanie do zgromadzenia wspierającego modlitwą i pracą kapłanów wciąż odkrywa wiele młodych kobiet
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Jak bardzo księża potrzebują pomocy, zauważył na początku XX w. ks. Józef Małysiak, salwatorianin głoszący rekolekcje w różnych parafiach w Polsce. Odwiedzając plebanie, widział także zwykłą ludzką biedę, kiedy dom pozbawiony kobiecej ręki popadał w ruinę. Sam ksiądz nie dawał często rady zająć się w parafii dziećmi, chorymi, sprawami gospodarskimi i sprawowaniem sakramentów.

- Widząc powtarzające się sytuacje, nasz założyciel zaczął myśleć o założeniu zgromadzenia, które w swoim charyzmacie miałoby pomoc kapłanom. Idea była szczytna, ale bardzo nowatorska, jak na czasy międzywojenne. Kobiety zaangażowane w pomoc duszpasterską nie mieściły się w głowie nie tylko wielu księżom, ale i dużej części społeczeństwa. Zakonnice kojarzone były z zamknięciem w klasztorze albo pracą w szpitalach i sierocińcach - opowiada s. Gabriela ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej.

Czas jednak pokazał, że pomysł ks. Małysiaka nie był jego fanaberią, ale Bożym planem. Podczas rekolekcji, które głosił dla panien, wspomniał o potrzebie pomocy kapłanom. Wówczas zgłosiła się do niego Irena Parasiewicz, katechetka z Zakopanego, która oddała się do dyspozycji tego dzieła. To ona stała się współzałożycielką nowego zgromadzenia. Szybko zaczęły do niej dołączać inne kobiety, które w służbie kapłanom i pomocy w ich duszpasterskiej pracy odnajdowały swoje powołanie.

- W Wielki Czwartek 1930 roku kard. August Hlond zatwierdził nowe zgromadzenie, które od spotkania Jezusa z siostrami Marią i Martą przyjęło nazwę Sióstr Rodziny Betańskiej - opowiadają siostry.

Codzienna modlitwa za kapłanów   Codzienna modlitwa za kapłanów
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Założyciel pisał do sióstr: "Celem głównym Towarzystwa Pracy Betańskiej jest własne uświęcenie sióstr za pomocą ciągłego obcowania z Bogiem wszechobecnym, częstej, a krótkiej adoracji Najświętszego Sakramentu i ciągłej, nieustannej pracy, pełnej poświęcenia się i zaparcia. Pracę tę mają siostry Betanki wykonywać przede wszystkim na plebanii i w kościołach. Na plebanii mają się zająć gospodarstwem, kuchnią i bielizną, a w kościele - utrzymaniem czystości i porządku, zarazem też ozdabianiem świątyni”.

Ksiądz Małysiak nie ograniczył działalności sióstr do wymienionych zadań, ale zalecił otwartość na wszelkie formy pomocy w Kościele, w zależności od próśb księdza proboszcza: "A więc siostry Betanki, o ile będą siły odpowiednie, mają oddać się pracy w kancelarii parafialnej, w parafii zaś mogą kierować przedszkolami, charytatywnymi instytucjami, organizacjami katolickimi. (...) mogą także pracować w pałacach biskupich, seminariach duchownych i w domach zakonnych". Siostry miały być przy kapłanach nie tylko w Polsce, ale gdy zajdzie potrzeba, również "na misjach wśród pogan".

Oddanie na służbę Bogu przez wspieranie kapłanów swoje dopełnienie znalazło 20 lat temu w Betańskiej Misji Wspierania Kapłanów.

- Jedną z parafii, w której pracowały nasze siostry, jest lubelska parafia Nawrócenia św. Pawła. Tuż obok jest liceum, w którym księża uczą katechezy. Często po powrocie ze szkoły czy różnych spotkań duszpasterskich zaglądali do nas, dziękując za możliwość wypicia kawy czy herbaty i porozmawiania. Ciągle też słyszałyśmy: "Módlcie się za nas". Tak robiłyśmy, ale odczuwałyśmy także przynaglenie, by robić jeszcze więcej. To wtedy zrodził się taki pomysł, by konkretna osoba modliła się za konkretnego księdza. Początkowo była to mała grupa ludzi, która objęła modlitwą księży z naszej parafii, ale szybko zaczęli dołączać inni. Zgłaszali się zarówno ludzie, którzy chcieli "adoptować modlitewnie" konkretnego księdza, jak i tacy, którzy prosili, by im kogoś wyznaczyć. Zgłaszali się także księża proszący o modlitwę, więc łączyłyśmy ludzi - opowiadają siostry.

Początkowo nie zawsze ksiądz wiedział, że ktoś się za niego modli. Teraz jednak siostry wysyłają informację do kapłanów, że zostali objęci modlitwą. Każdy, kto dołącza, otrzymuje specjalną legitymację z wypisanym imieniem kapłana, za którego się wstawia, i tekstami dwóch modlitw do odmawiania.

- Otrzymujemy świadectwa zarówno od osób modlących się, jak i od kapłanów objętych modlitwą. Pierwsi dzielą się tym, że zmienia się ich stosunek do księży i Kościoła. Nie są już skłonni do codziennej krytyki księży, bo mają świadomość, że nie spadają oni z nieba, ale są zwykłymi ludźmi, ze zwyczajnych rodzin, i takich mamy kapłanów, jakie rodziny. Kapłani zaś niejednokrotnie dzielą się tym, że modlitwa za nich uratowała ich kapłaństwo w chwilach kryzysu - mówią siostry.

Jak bardzo cenny i potrzebny to dziś charyzmat, pokazują powołania do zgromadzenia. Obecnie w domu formacyjnym w Kazimierzu Dolnym formuje się kilkanaście dziewcząt, które rozeznały, że chcą swoje życie oddać Bogu, a powołanie realizować właśnie w zgromadzeniu modlącym się za kapłanów.