Miał wpływ na oblicze polskiego Kościoła

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 27.02.2019 09:42

Zmarł dokładnie 32 lata temu i z tej perspektywy dobrze widać, że to był prorok, który przewidział nie tylko upadek komunizmu, ale i zmiany w samym Kościele, do których przygotowywał ludzi. Ks. Franciszek Blachnicki jest dziś kandydatem na ołtarze.

Ks. Franciszek Blachnicki Ks. Franciszek Blachnicki
Ruch Światło-Życie

Ojciec Franciszek był nie tylko człowiekiem wolnym wolnością, którą dawała mu wiara, ale i taką przestrzeń stwarzał wokół siebie.

– Kiedy się z nim przebywało, człowiek przestawał się bać. Czasy były trudne, bo lata 70 i 80. XX wieku to była komuna w rozkwicie. Wówczas rodził się Ruch Światło–Życie, który miał wychowywać ludzi do wolności. Ks. Franciszek mówił nie tylko o Bogu żywym, który jest obecny w naszym życiu, ale i o konsekwencjach wypływających z faktu bycia dzieckiem Bożym. Jedną z takich konsekwencji była wolność, której żaden system nie był w stanie nas pozbawić – mówi Grażyna Wilczyńska z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, współpracownica ks. Blachnickiego, autorka książki pt. „Wychowawca wolnych ludzi” przybliżającej postać założyciela Ruchu Światło–Życie.

– Ks. Franciszek Blachnicki, urodzony w 1921 roku, należał do wyjątkowego pokolenia. Byli to pierwsi od ponad 100 lat Polacy dorastający w państwie polskim. Na Górnym Śląsku, gdzie się urodził, było to w ogóle pierwsze pokolenie, które chodziło do polskiej szkoły – mówi Robert Derewenda, dyrektor Instytutu ks. Blachnickiego, opisując jego czasy.

Młodość Franciszka przerwała wojna. Zaangażowanie w walkę z Niemcami i konspirację skończyło się aresztowaniem, obozem koncentracyjnym i skazaniem na karę śmierci. Kiedy oczekiwał na jej wykonanie, nastąpiło najważniejsze wydarzenie w jego życiu. Pisał o nim tak: „Nastąpiło 17 czerwca 1942 roku, w 21. roku mego życia. Jest to data przełomowa. Wszystko, co było przedtem prowadziło do tego momentu. Wszystko, co nastąpiło potem i trwa do dziś, i będzie trwać aż do śmierci, jest konsekwencją, trwaniem i rozwinięciem tego, co się dokonało. (…) Siedząc na krzesełku w kątku w swej celi i czytając książkę, przy jednym zdaniu przeżyłem coś takiego, jakby w mej duszy ktoś przekręcił kontakt elektryczny tak, iż zalało ją światło. Światło to od razu rozpoznałem i nazwałem po imieniu, powstałem i zacząłem chodzić, powtarzając w duszy »wierzę, wierzę«. To światło od tej chwili nie przestało ani na moment świecić w mej duszy, nie przestało ani na chwilę mną kierować, zwracając moje życie ku Bogu”. Nie wiadomo, dlaczego kara śmierci nie została wykonana. Zwolniony z więzienia Franciszek postanowił zostać księdzem.

Wiedząc, że najwyższą wolnością jest przyjęcie Chrystusa i pójście za Nim, w swojej pracy duszpasterskiej zwracał uwagę na formowanie grup elitarnych wśród dzieci, młodzieży i dorosłych. Zaczął organizować spotkania dla ministrantów, prowadzić dla nich rekolekcje. Podobne możliwości formacji chciały mieć także dziewczęta i dorośli. Tak powoli zaczął formować się Ruch Światło–Życie, zwany oazą, którego zadaniem było formowanie chrześcijan świadomych swojej wiary i zaangażowanych w codzienne życie, do którego mieli wnosić wartości płynące z Ewangelii. Świadomość bycia dzieckiem Bożym dawał też poczucie wolności i siłę do walki z różnymi zniewoleniami. Jednym z nich był alkoholizm. Widząc to w 1958 roku ks. Blachnicki założył Krucjatę Wstrzemięźliwości, która zachęcała do całkowitej abstynencji i codziennej modlitwy w intencji trzeźwości narodu. W ciągu trzech lat w szeregi krucjaty wstąpiło ponad 100 tys. osób. To już wtedy, zwracając się do wiernych mówił, że przezwyciężanie lęku i strachu jest kluczowym problemem w całym zagadnieniu wyzwolenia człowieka. Napisał wówczas słowa, wciąż aktualne: „W dzisiejszym świecie nie ostoi się katolicyzm połowiczny, tradycyjny, a nawet tak zwany »głębszy«, intelektualny, ale paktujący ze światem. Ostoi się tylko katolicyzm pełny, autentyczny, ewangeliczny, nadprzyrodzony – taki, jaki ukazują Listy św. Pawła”. Jednak władzom komunistycznym nie podobała się działalność młodego księdza. Zlikwidowano więc krucjatę, zakazując jej działalności, a ks. Blachnickiego aresztowano. Po opuszczeniu więzienia i zakazie działalności na Śląsku, ks. Franciszek wybrał się na studia na KUL i kolejne lata swego życia związał z Lublinem.

Ks. Blachnicki nie zamierzał studiować dla stopni naukowych, ale dla skonfrontowania ze współczesnymi osiągnięciami nauki wewnętrznej wizji urzeczywistniania królestwa Bożego we współczesnym świecie. Dlatego najpierw poddał ocenie naukowej wypracowaną przez siebie metodę rekolekcji przeżyciowych. To, co proponował innym, poczynając od ministrantów na małżonkach skończywszy, było nie tylko jego wizją wypływającą z doświadczenia wiary, ale i zweryfikowaną naukowo metodą pracy i formacji chrześcijańskiej. Nic dziwnego, że na rekolekcje oazowe garnęło się coraz więcej ludzi, i młodzieży, i rodzin, bo ich doświadczenie dawało możliwość odnowienia swojej relacji z Bogiem, czyniąc ją czymś bliskim i naturalnym. To zaś dawało poczucie wolności i szczęścia w czasach, gdy o wolności nie było mowy, a rzeczywistość PRL nic z pięknem nie miała wspólnego. Jego myśli i postrzeganie Kościoła jako wspólnoty, za którą odpowiedzialni są też ludzie świeccy, było rewolucyjne w tamtych czasach. On jako jeden z pierwszych w Lublinie wprowadzał w życie postanowienia Soboru Watykańskiego II. W jednym ze swych tekstów pisał: „W samym centrum parafii jako wspólnoty musi być żywa komórka. Nie proboszcz jako jedyny podmiot, który ma do pomocy urzędników wykonujących jego dyrektywy, ale grupa ludzi intensywnie przeżywających świadomość »my« w relacji do całej wspólnoty lokalnej, za którą czują się odpowiedzialni. Grupa ta powinna razem się modlić i razem omawiać działanie. (…) Osoby o takiej świadomości formują się w małych wspólnotach, gdzie możliwe jest przeżywanie podstawowych relacji międzyosobowych”.

Nawiązywaniu takich relacji i pogłębianiu wiary służyły też rekolekcje. Ks. Blachnicki stosował zasadę „najpierw przeżyć, potem szerzyć”.

Jego działalność w Polsce przerwał niespodziewanie stan wojenny. W grudniu 1981 roku wyjechał na konferencję do Rzymu i nie mógł już wrócić do kraju. Odczytał tę sytuację jako wezwanie Boże, które trzeba podjąć. Zaczął organizować pomoc dla Polski, przede wszystkim duchową. W tym celu powołał w Rzymie Komitet Założycielski Chrześcijańskiej Służby Pomocy Polsce oraz rozpoczął wydawanie biuletynu „Prawda, Krzyż, Wyzwolenie”, który miał stanowić pomoc moralną dla braci w kraju. Wkrótce nowe możliwości posługi Polakom i Polsce oraz Ruchowi Światło–Życie otworzyły się wraz z przejęciem przez ks. Franciszka ośrodka Marianum w Carlsbergu w Niemczech Zachodnich, który stał się Międzynarodowym Centrum Ruchu i miejscem, do którego zaczęli przybywać polscy emigranci. W miarę skromnych możliwości ośrodek włączył się w organizowanie pomocy dla Polski, wysyłając lekarstwa, odzież i żywność. Na miejscu ks. Franciszek prowadził też rekolekcje dla dzieci, młodzieży i całych rodzin. Powstało także wydawnictwo.

Do końca swoich dni pracował na rzecz ojczyzny. Zmarł niespodziewanie 27 lutego 1987 roku. Mimo że był to jeszcze czas komuny, ks. Blachnicki przewidywał szybki upadek ZSRR. Do słuchających go mówił „Już teraz trzeba myśleć poważnie o pojałtańskim ładzie Europy, szczególnie środkowo-wschodniej, już teraz trzeba przygotować porządek, który nastanie po załamaniu się i rozpadnięciu ostatniego kolonialnego imperium świata – Związku Sowieckiego”.

Z perspektywy czasu jeszcze bardziej zdumiewa trafność oceny sytuacji i rozwiązania proponowane przez ks. Franciszka Blachnickiego, dlatego książka „Wychowawca wolnych ludzi” to nie tylko spojrzenie w przeszłość, ale i treści wciąż wybiegające w przyszłość. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny tego niezwykłego kapłana.