Polski ksiądz na Ukrainie potrzebuje pomocy

ag

publikacja 28.03.2019 10:10

Nazywa się ks. Łukasz Gron, pochodzi z Chełma i jest siódmym po bolszewickiej rewolucji proboszczem parafii w Kodymie. Średnia taca w parafii wynosi niecałe 9 zł. To nie wystarcza nawet na chleb, a mimo to buduje kościół.

Budowa kościoła w Kodymie na Ukrainie. Budowa kościoła w Kodymie na Ukrainie.
ks. Łukasz Gron

Kodyma to miasteczko na południowej Ukrainie, które należało do terenu Rzeczpospolitej już za czasów Jagiellonów, a odpadło od niej w wyniku II rozbioru Polski w 1793 roku. Liczy około 8 tys. mieszkańców i leży w odległości 45 km od Bałty. Jest miastem historycznie związanym z rodem Lubomirskich. Po drugim rozbiorze Polski Kodyma i Bałta znalazły się w zaborze rosyjskim.

Polskość była tutaj nierozerwalnie złączona z katolicyzmem. Chociaż ziemie te zostały oderwane od ojczyzny, to wciąż żyli i żyją tam do dzisiaj ludzie, którzy uważają się za Polaków. To dla nich ks. Łukasz podjął się budowy kościoła, choć z ludzkiego punktu widzenia nie ma szans na jej ukończenie.

- Średnia taca w mojej parafii pw. Przemienienia Pańskiego wynosi niecałe 9 polskich złotych (62-67 hrywien ikraińskich). To nie wystarcza nawet na chleb. Ratują mnie tylko zbiórki w Polsce. Mimo trudnej sytuacji materialnej podejmuję kolejne prace budowlane, pomagam najbiedniejszym parafianom jak mogę: przywożę z Polski suchą żywność o przedłużonym terminie ważności, odzież i obuwie używane. Przywiozłem trzy komputery dla dzieci, cztery rowery dla młodzieży, które otrzymałem od katolików z mojego rodzinnego miasta. Ponadto bezpłatnie uczę języka polskiego w Domu Kultury i na plebanii - mówi ks. Łukasz.

Ludzie jednak marzą o tym, by mieć kościół, gdzie będą przychodzić na Msze św., chrzcić dzieci, zawierać małżeństwa i skąd w końcu wyruszą w ostatnią ziemską drogę. Mimo, wydawało by się, sytuacji bez wyjścia, w latach 2017-2018 udało się wykonać ogrom prac dzięki życzliwości wielu ludzi.

- Wszystkie pieniądze przeznaczam na rzecz parafii, bo ja jako ksiądz niewiele potrzebuję. Dlatego udało się sporo zrobić, w tym odwodnić budynek kościoła i plebanii, ocieplić, otynkować i pomalować. Z Bożą i ludzką pomocą wykonaliśmy jeszcze wiele drobnych, ale ważnych prac. Teraz rozpoczęliśmy budowę wieży kościoła - opowiada ks. Łukasz.

Ostatnio przywiózł do parafii pożyczone przenośne rusztowanie długie na cztery metry z lat 90.

- Przywiozłem je "nieśmiertelną" 25-letnią ładą "ziguli" kombi z 2-metrową żigulowską, sowiecką jeszcze przyczepką pana Saszy, razem z panem Dimą i moim ojcem. Droga do Czeczelnika 25 km z Kodymy - po kocich łbach, brukiem z czasów carycy Katarzyny II i po polnych objazdach, wydawała się nie mieć końca. A jednak się udało! - cieszy się ks. Łukasz

Przyznaje też, że nie jest łatwo robić cokolwiek z powodu postsowieckiej mentalności tamtejszych ludzi. Cieszy go jednak wszystko, szczególnie kiedy widzi wciąż na tych terenach ślady polskości.

Każdy, kto chce wesprzeć ks. Łukasza, może się z nim skontaktować przez adres mailowy gron89@gmail.com, telefonicznie (+48) 509144101 lub znaleźć go na Facebooku.