Kościół z cudownym obrazem Matki Bożej spłonął na oczach bezradnych ludzi

ag

publikacja 16.04.2019 11:15

Pożar katedry Notre Dame to ogromna tragedia. Dla mieszkańców Księżomierzy tragedią był pożar miejscowego zabytkowego kościoła, który spłonął na oczach parafian.

Kościół z cudownym obrazem Matki Bożej spłonął na oczach bezradnych ludzi Pożar kościoła to zawsze tragiczne i bolesne wydarzenie. PKP SP

Piękna pogoda sprzyjała rodzinnym spotkaniom do późnych godzin. Sielankę przerwało bicie dzwonów i ogień widoczny z daleka. 4 maja 1996 roku spłonął zabytkowy kościół w Księżomierzy, wraz z cudownym obrazem Matki Bożej.

- Siedzieliśmy na podwórku. Koło północy zaczęliśmy szykować się do snu. Spojrzałam na niebo i zobaczyłam łunę. Pomyślałam, że pali się stodoła u sąsiadów. Usłyszeliśmy też bicie dzwonów. Wszyscy wyskoczyliśmy na drogę i szliśmy w stronę pożaru. Zaczęło do nas docierać, że to pali się nasz 500-letni modrzewiowy kościół - opowiada Anna Słowik.

Kościół z cudownym obrazem Matki Bożej spłonął na oczach bezradnych ludzi

Cała wieś została postawiona na nogi. Wszyscy biegli gotowi rzucić się na ratunek, kiedy jednak dotarli do kościoła, stawali w szoku, widząc świątynię, która płonęła jak pochodnia.

- Do kościoła nie można było się zbliżyć. Na jakieś kilkadziesiąt metrów bił tak gorący żar, że nie dało się oddychać. Zapadła mi w pamięć scena, gdy ksiądz, wieloletni proboszcz parafii, chciał siłą wyważać drzwi i iść w ogień ratować cudowny obraz Matki Bożej i Najświętszy Sakrament. Mężczyźni trzymali go siłą pod ręce, by nie rzucił się w ogień. Nie było szans, by ocalić coś ze środka. Stary drewniany kościół przez wieki konserwowany był różnymi lakierami. W ogniu stworzyły one mieszkankę wybuchową. Staliśmy i patrzyliśmy, jak wszystko płonie - opowiada pan Wiesław.

Wezwano straż pożarną. Przyjechało 20 jednostek z całej okolicy. Zanim nadjechał pierwszy wóz, przy płonącym kościele była już cała wieś.

- Patrzyliśmy, jak kościół płonie, stojąc w ciszy. To była taka przejmująca cisza, jakiej nigdy w życiu nie słyszeliśmy. Każdy płakał. Kobiety, mężczyźni staliśmy bezradni, a po naszych policzkach w milczeniu płynęły łzy - wspominają ludzie.

Niemal do rana straż walczyła z ogniem. Pożar wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. O 9 w niedzielę zawsze była Msza św., ludzie stawili się o tej porze nie wiedząc, co robić. Kapłani ustawili na placu prowizoryczny ołtarz i mając dymiące jeszcze zgliszcza za plecami, zaczęli odprawiać Eucharystię. To już wtedy w każdym powstało przekonanie, że kościół trzeba odbudować. Tak się stało. Zaledwie w 8 miesięcy udało się wznieść nową świątynię i umieścić w niej kopię cudownego obrazu, który spłonął.