Nowoczesność bez zachowania tradycji nie prowadzi ku lepszemu

Kazimiera Derkaczewska

publikacja 24.04.2019 10:10

Wydawało się, że digitalizacja zbiorów bibliotek i dostęp do książek poprzez własne nośniki nie tylko ułatwi lekturę, ale wzmoże fascynację czytaniem. Wcale się tak nie dzieje. Ludzie czytają coraz mniej. Co będzie za kilkanaście lat?

Kazimiera Dekraczewska i ks. prof. Mirosław Wróbel wsród księgozbioru biblioteki Wydziału Teologii KUL. Kazimiera Dekraczewska i ks. prof. Mirosław Wróbel wsród księgozbioru biblioteki Wydziału Teologii KUL.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Warto się zastanowić, co powoduje ten proces. Należałoby się przyjrzeć, czy młodzież czuje się przygotowana do korzystania z najcenniejszego dorobku intelektualnego ludzkości, który przechowują książki.

Ludzie pamiętający ostatnie dziesiątki lat wieku XX mają swoje obserwacje zachodzących zmian. Dostrzegają oni, jak bardzo się zmieniło podejście młodych do książki. Zmieniły się również potrzeby, do spełnienia których nie zawsze jesteśmy przygotowani. Próbowaliśmy z nimi rozmawiać, odwiedzając bibliotekę Wydziału Teologii naszego Katolickiego Uniwersytetu.

Bardzo wyraźnie dostrzega te zmiany ks. prof. Mirosław Wróbel, kierownik Instytutu Biblijnego KUL, który systematycznie korzysta z księgozbiorów różnego typu w Polsce i za granicą. Podkreśla on, że obecnie, pomimo wielu rzeczywistych ułatwień, jakie niesie internet, młodzi ludzie uczący się twórczego kontaktu z książką, czują się często o wiele bardziej zagubieni niż ci, którzy kończyli studia w erze przedinternetowej.

Od bibliotekarzy, zwłaszcza tych, którzy mają najbardziej bezpośredni kontakt z młodzieżą, nie oczekuje się jedynie automatycznego udostępniania znalezionych w katalogach książek. Student potrzebuje uczyć się, jak wybierać pozycje wartościowe.

Socjologowie bardzo trafnie zwracają uwagę na fakt, że odbiorcy współczesnych mediów nie posiadają wystarczającego aparatu krytycznego, co owocuje „niedojrzałym przetwarzaniem treści” w bardzo wielu dziedzinach. Ten model percepcji odbija się na poziomie całego życia społecznego. Jesteśmy świadkami rozprzestrzeniania się bardzo niepokojącej powierzchowności w podejściu do wielu spraw codziennego życia.

Przez 40 lat pracowałam na Wydziale Teologii jako bibliotekarz. Jestem bezpośrednim świadkiem zachodzących zmian. Kiedy rozpoczynałam pracę w bibliotece naszego Wydziału, największym problemem była duża ilość studiujących przy jednoczesnym braku książek. Nic nie liczyło się bardziej niż dotarcie do potrzebnej pozycji. Od bibliotekarza wymagano, by „sprawiedliwie” udostępniał (nie pozwalał na przetrzymywanie, pilnował kolejności zapisów). Niezwykle uciążliwe było również udostępnianie tych książek, które znajdowały się w salach wykładowych. Czytelnik, aby otrzymać zamówioną książkę, musiał czekać na przerwę w zajęciach. To właśnie w tamtych czasach nauczyłam się, że dla owocnego korzystania z zasobów biblioteki niezwykle ważna jest bezpośrednia bliskość magazynu i czytelni.

Do stworzenia rzeczywiście użytecznego dla czytelników księgozbioru podręcznego potrzebna była przestrzeń, jakiej w warunkach naszej uczelni nie dało się wygospodarować przez wiele lat.

Dopiero po przeniesieniu Wydziału Teologii w 1999/2000 na VIII i IX piętro Kolegium Jana Pawła II udało się zrealizować tę wizję. Ta nowa forma dostępności książek (magazyn obok czytelni) zaczęła przynosić korzyści dla czytelników. Profesorowie i studenci przekonali się, że mogą wykorzystać okienka w zajęciach, albo nawet krótkie przerwy, aby realizować zamówienia. Okazało się, że bardzo to pomaga w prowadzeniu zajęć. Równie ważna stała się możliwość bezpośredniego dostępu do większej ilości tytułów, aby student mógł wybrać to, co uzna za najbardziej potrzebne.

Umożliwia to praktyczne uczenie się wybierania najbardziej wartościowych pozycji. Studenci bardzo chętnie przyjmują sugestie w kwestii wartościowej literatury.

Jeden z naszych profesorów nazwał te biblioteki warsztatem naukowo-dydaktycznym. Żadne ułatwienia, które można znaleźć w bazach internetowych nie zastąpią kontaktu czytelnika z doświadczonym bibliotekarzem i szybkiego dostępu do książki. Czytelnicy niejednokrotnie podkreślają, że najlepszym rozwiązaniem byłoby łączenie dawnych sprawdzonych metod udostępniania z nowymi technologiami. Czy jednak ktoś się liczy z ich postulatami? Nieraz odnosi się wrażenie, że nowoczesne nośniki są traktowane jak bożki.

Podczas tworzenia nowych bibliotecznych rozwiązań potrzeb rzeczywistych wcale nie bierze się pod uwagę. Trudno się dziwić, że czytelnicy później niektórych bibliotek po prostu unikają.

Jeżeli jednak jako studenci nie nabrali wprawy w trafnym selekcjonowaniu różnorodnych treści, są przez socjologów nazywani „wszystkożernymi leniwymi odbiorcami mediów”. Może to jednak nie tyle lenistwo, ile bezradność wobec gąszczu nowoczesnych propozycji, które pozornie bardzo wiele ułatwiają, lecz w praktyce niewiele uczą.