Kulowski etap biografii ks. Władysława Korniłowicza

ks. prof. Antoni Dębiński

publikacja 16.05.2019 09:45

Ks. Korniłowicz towarzyszył wielu osobom w ich rozterkach, poszukiwaniach duchowych i konwersjach. O jego autorytecie świadczy fakt, że to właśnie jego poproszono do łoża umierającego marszałka Józefa Piłsudskiego, którego śmierć wywołała ogromny wstrząs.

Kulowski etap biografii ks. Władysława Korniłowicza Rektor KUL: Tablica na dziedzińcu KUL, honorując wiele osób i środowisk opozycyjnych wyraźnie wpisanych w historię naszego uniwersytetu, będzie przypominać także jego – twórcę i redaktora "Spotkań", prawego człowieka, wielkiego patriotę, absolwenta naszej Alma Mater. ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

W czerwcu 1925 r. na naszej Alma Mater miała miejsce ważna wizyta. Do Lublina przejechała Komisja Episkopatu Polski ds. Uniwersytetu, na której czele stał kard. Edmund Dalbor, prymas Polski. Komisja wizytowała lubelską wszechnicę w szczególnym momencie jej historii, trzeci z kolei rektor bp Czesław Sokołowski po krótkim, zaledwie półrocznym okresie pełnienia funkcji, złożył rezygnację. „Sił i energii mi brakuje. Dla uniwersytetu w takim stanie wyczerpania nic nie uczynię” – napisał w liście do kard. Dalbora. Przed uczelnią piętrzyły się liczne trudności i wyzwania. W takich właśnie okolicznościach nastąpił przyjazd przedstawicieli Episkopatu, którzy odbyli szereg spotkań, przeczytali wiele sprawozdań i wysłuchali niemało przemówień. Jedno z nich – jego tekst zachował się w Archiwum Uniwersyteckim KUL – przygotował (i zapewne wygłosił) ks. Władysław Korniłowicz, podówczas dyrektor Konwiktu Księży Studentów. Warto otrzepać z pyłu zapomnienia kulowski etap życia tego charyzmatycznego kapłana, intelektualisty, utalentowanego wychowawcy i rekolekcjonisty, współtwórcy Zakładu dla Ociemniałych w Laskach, który jako jeden z „niepokornych”, czując „odpowiedzialność za otaczającą rzeczywistość” (Bogdan Cywiński, "Rodowody niepokornych") wyraźnie odcisnął piętno na życiu Kościoła w Polsce w pierwszej połowie XX w. oraz wyraziście zaznaczył swój ślad w historii naszej Alma Mater.

Pierwszy etap poszukiwań

Pochodził z inteligenckiej rodziny o tradycjach laickich, by nie rzec antyklerykalnych; urodził się 5 sierpnia 1884 r. w Warszawie jako trzeci z czterech syn Wiktorii z domu Poll i Edwarda Korniłowicza, wybitnego, cenionego psychiatry i neurologa, jednego z najbardziej znanych i radykalnych przedstawicieli warszawskiego pozytywizmu. Kapitalne znaczenie dla jego formacji intelektualnej miały studia w Szwajcarii, także z racji zadzierzgniętych tam przyjaźni i znajomości. Poznał wtedy wiele osób, które odegrały istotną rolę w życiu społecznym i kulturalnym odradzającej się Polski. Studia zaś podejmował dwukrotnie. Najpierw za namową ojca (ten nie akceptował zamiaru syna wstąpienia do stanu duchownego), rozpoczął kształcenie w zakresie nauk przyrodniczych w Zurychu. Tam jego kolegą był Władysław Tatarkiewicz, przyszły filozof, historyk sztuki i historyk filozofii, autor cenionej do dziś trzytomowej "Historii filozofii". W swoich zapiskach ciepło przywołuje on postać Korniłowicza nie tylko jako współtowarzysza intelektualnych poszukiwań, ale także kompana w czasie turystycznych wypadów. Także wybór Zurychu jako miejsca swoich studiów przyszły uczony uzasadnił tym, „że tam jechał najbliższy mi wówczas kolega, Władysław Korniłowicz, później tak znany i wielbiony duchowny”.

Znalazł swoje miejsce

Młody Korniłowicz przerwał jednak studia przyrodnicze i po powrocie do Warszawy dopiął swego – wstąpił do seminarium duchownego; w niedługim czasie został wysłany do kraju Helwetów. Tym razem pojechał do Fryburga Szwajcarskiego w celu podjęcia sześcioletnich, gruntownych studiów filozoficznych i teologicznych. Tam spotkał się z Adamem Woronieckim, późniejszym ojcem Jackiem, dominikaninem, który w 1922 r. – jako znany już, światowego formatu teolog, pedagog, filozof i etyk, jeden z najwybitniejszych polskich tomistów – został rektorem KUL, drugim w historii naszej uczelni. Ta okoliczność zapewne nie pozostała bez wpływu na pojawienie się ks. Korniłowicza w nowo utworzonym uniwersytecie katolickim, który – po nieoczekiwanej śmierci ks. Idziego Radziszewskiego, założyciela i pierwszego rektora – nie bez trudności budował swoją tożsamość i struktury. Ks. Korniłowicz podjął pracę jako dyrektor (zwany także rektorem) Konwiktu Księży Studentów i – co jest czasami pomijane w publikowanych biogramach – jako wykładowca na Wydziale Teologicznym KUL.

Impuls o. Jacka Woronieckiego?

Skąd pomysł pracy na lubelskiej wszechnicy? Odpowiedź na pytanie o początki jego lubelskiego, kilkuletniego etapu życia po części daje list, zachowany w Archiwum KUL, kard. Aleksandra Kakowskiego do ówczesnego rektora, wspomnianego już o. Jacka Woronieckiego. Arcybiskup warszawski, ostatni prymas Królestwa Polskiego (tytuł przysługiwał mu aż do śmierci) i były członek Rady Regencyjnej pismo rozpoczął nader zaskakująco: „Jakkolwiek cenię cnoty kapłańskie ks. Korniłowicza, to jednak osobiście uznaję go za nieodpowiedniego na rektora Konwiktu Teologicznego w Lublinie”. Kardynał nie uzasadnił swojej opinii, ale wskazał rację, dlaczego podjął pozytywną decyzję w tej sprawie; napisał: „Uważając wszakże, że sprawa ta dotyczy w pierwszym rzędzie Przewielebnego Ojca [tj. rektora KUL – A.D.], jako odpowiedzialnego za całą instytucję i jej kierunek [...], jako Ordynariusz ks. Korniłowicza udzielam mu pozwolenia na wyjazd z archidiecezji do Lublina”. Można przypuszczać, ze list był odpowiedzią na prośbę (nie wiadomo czy ustną, czy wyrażoną pisemnie) jego adresata. Należy przy tym zauważyć datę pisma kardynała: zostało wystawione 19 sierpnia 1922 r., zatem kilka tygodni po wyborze (21 czerwca) o. J. Woronieckiego na stanowisko rektora Uniwersytetu Lubelskiego (tak do 1928 r. nazywał się pierwszy uniwersytet katolicki w Polsce). Można przypuszczać zatem, że nowo wybrany włodarz uczelni na stanowisko dyrektora konwiktu wskazał swojego kolegę z uniwersytetu we Fryburgu. I tak ks. Korniłowicz przyjechał do Lublina, gdzie objął funkcję dyrektora konwiktu (akademika – kolegium dla księży studentów) oraz – mając dyplom prestiżowej szwajcarskiej uczelni – podjął zajęcia na Wydziale Teologicznym, najpierw z teologii moralnej, a następnie jako zastępca profesora liturgiki.

Wierny doktrynie, ale otwarty na dyskusje

We wspomnieniach studentów zapisał się jako wybitny liturgista, co nie dziwi, zważywszy na to, że był znanym inspiratorem i promotorem odnowy ruchu liturgicznego w Polsce. Ceniony pracownik KUL był zauważalny także w przestrzeni społecznej miasta jako prelegent, rekolekcjonista i opiekun grup modlitewnych. Często też podróżował. Świetnie wykształcony, obyty w świecie, wierny doktrynie, ale otwarty na dyskusje i ważenie racji, uczestniczył w rożnych konwentyklach i kongresach.

Ks. Korniłowicz okazał się bardzo dobrym, sprawnym dyrektorem konwiktu – instytucji, która wówczas jeszcze nie miała własnego lokum i znajdowała się (przy ul. Archidiakońskiej 7), w budynku wydzierżawionym od Towarzystwa Opieki nad Nauczycielkami. Pewne światło na jego aktywność w tym zakresie rzuca wspomniane już sprawozdanie z dnia 17 czerwca 1925 r. zawarte w przemówieniu przygotowanym przez niego z okazji wizyty Komisji Episkopatu Polski. Zwracał w nim uwagę na duchowość swoich podopiecznych: księży, którzy na KUL zdobywali szlify jako przyszli biskupi, profesorowie, wykładowcy seminariów duchownych, pracownicy sądów i administracji kościelnej.  Z drugiej strony przywiązywał dużą wagę do aktywnego udziału ludzi świeckich w życiu Kościoła - do tematu powracał w różnych okolicznościach.

We wspomnianym już przemówieniu, przedstawiając stan i porządek funkcjonowania konwiktu, zauważył, co charakterystyczne, że „Księża – Studenci, studiujący u nas, cieszą się wielką powagą wśród akademików świeckich”. To krótkie stwierdzenie świadczy wymownie, jak wielkie znaczenie dla ks. Korniłowicza - inspiratora i opiekuna słynnych „Kółek” skupiających przedstawicieli młodzieży uniwersyteckiej zainteresowanej pogłębieniem wiedzy religijnej i życia wewnętrznego - miała idea dialogu i przyjaznej obecności osób duchownych pośród wiernych. 

Student – ks. Stefan Wyszyński

 Nie może umknąć uwadze, że w okresie pracy na KUL ks. Korniłowicz spotkał studenta wyjątkowego, dla którego stał się przewodnikiem i mentorem, a który odegrał kapitalną rolę w historii Kościoła w Polsce: mowa o ks. Stefanie Wyszyńskim, przyszłym Prymasie Tysiąclecia. Po przyjeździe z Włocławka do Lublina zamieszkał on w konwikcie, którego duchowy klimat kształtował ks. Korniłowicz. Tam się spotkali. Po dwóch latach studiów młody ksiądz z Włocławka został nawet wybrany na seniora studentów, czyli przedstawiciela księży studentów. „Niektórzy nazywali go zastępcą [dyrektora – A.D.], ale raczej używało się nazwy »senior«” (Piotr Nitecki, Ksiądz Stefan Wyszyński student Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w latach 1925-1929). Wyszyński jako student znalazł się w bliskim otoczeniu ks. Korniłowicza, słuchał jego rekolekcji, referatów i homilii. Później napisał o nim: „Wśród kapłanów, którym przypisuję największy wpływ na moje życie, w pierwszym rzędzie znajduje się ksiądz Władysław Korniłowicz […]. Temu kapłanowi zawdzięczam bardzo dużo” (Nasz Ojciec Ksiądz Władysław Korniłowicz). Konsekwentnie i niezmiennie, z ogromną atencją nazywał go ojcem. Do jego postaci Prymas Tysiąclecia powracał często w wypowiedziach, homiliach i przemówieniach, co także odzwierciedlają jego codzienne zapiski Pro memoria, w których notował na przykład: „Po obiedzie pojechałem z bp. Baraniakiem do Lasek. Odwiedziłem grób ojca Korniłowicza […]” (23 stycznia 1952); „Wieczorem gawędziłem […] o ojcu Korniłowiczu i o jego metodach pracy duszpasterskiej” (13 lipca 1952); „dziś rocznica śmierci ojca Korniłowicza” (26 września 1952)”; „Przed obiadem byłem na Górze Ojca. Zawsze mnie pociąga to niedokończone dzieło Ojca – dom rekolekcyjny” (24-25 lutego 1953).

Człowiek charyzmatyczny

Z racji pochodzenia, wychowania i studiów, a także dzięki otwartości i wrażliwości, miał ks. Korniłowicz szerokie kontakty z osobami różnych środowisk. Przyciągał ludzi o różnych poglądach. Jako człowiek charyzmatyczny i o wyrazistej osobowość, wywarł ogromny wpływ na tych, którzy się z nim spotykali, stąd jest wspominany przez wielu mu współczesnych. Także Jacek Woźniakowski, prof. historii sztuki KUL (został pochowany w Laskach), zapamiętał go jako swego nauczyciela, który przygotował go i jego siostrę do pierwszej spowiedzi i pierwszej Komunii Świętej. Jego uwaga: „obawiam się, że nauki księdza Korniłowicza spływały po mnie jak woda po gęsi ” (Ze wspomnień szczęściarza) wcale nie wyklucza konstatacji, że uczeń wyraźnie zapamiętał swego katechetę, zaś katecheta odcisnął ślad w pamięci swego ucznia.   

Namaścił przed śmiercią Piłsudskiego

Ks. Korniłowicz towarzyszył wielu osobom w ich rozterkach, poszukiwaniach duchowych i konwersjach. O jego autorytecie świadczy fakt, że to właśnie jego poproszono do łoża umierającego marszałka Józefa Piłsudskiego, którego śmierć wywołała ogromny wstrząs. O wydarzeniu informowały wszystkie gazety, w tym także dziennik „Gazeta Lwowska” z dnia 14 maja 1936 r. W lakonicznym komunikacie czytelnicy popularnej popołudniówki mogli przeczytać: „Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski zmarł 12 maja br. o 20.45 w pałacu Belwederskim w Warszawie. Ostatniego namaszczenia olejami świętymi udzielił ks. Władysław Korniłowicz”. Gazeta nie podała, co zrozumiałe, bliższych szczegółów tego wydarzenia. Asystując przy łożu śmierci i udzielając sakramentu namaszczenia chorych Marszałkowi, którego religijność budziła kontrowersje i dyskusje, ks. Korniłowicz okazywał nie tylko ludzką solidarność z cierpiącym, ale także otwarte i miłosierne serce Kościoła.

Życie i działalność w Laskach

W 1930 r. opuścił Lublin i pojechał do Lasek, aby tam z matką Różą Czacką, prawnuczką Tadeusza Czackiego, założyciela przesławnego Liceum Krzemienieckiego, kontynuować i rozwijać swoje najważniejsze i najtrwalsze, jak się okazało, dzieło – zakład dla ociemniałych, który stał się ważnym ośrodkiem katolickiej inteligencji, a po II wojnie światowej także azylem dla ludzi prześladowanych przez władze komunistyczne. Laski, „na które przed wojną zapanowała w Warszawie prawdziwa moda” (Bronisław Piasecki, Marek Zając, "Prymas Wyszyński nieznany. Ojciec duchowy widziany z bliska"), stały się znane z otwartości na ludzi będących często daleko od Boga, lecz poszukujących, na ludzi, którzy w duchowej atmosferze tego miejsca szukali odpowiedzi na swoje wątpliwości i rozterki. Laski odwiedzała, być może szukając wybaczenia lub zrozumienia, komunistyczna zbrodniarka, prokurator Julia Brystiger (o jej wizytach wspomina jedynie raport agentów SB, którzy rozpracowywali środowisko Lasek), znana też jako Krwawa Luna (miała ona znaczący udział w uwięzieniu i skazaniu rektora KUL ks. Antoniego Słomkowskiego).

Z Laskami związanych było wielu pracowników naszej uczelni. Z Towarzystwem Opieki nad Niewidomymi współpracuje obecnie w zakresie metod nauczania osób niewidomych Centrum Aktywizacji Osób z Niepełnosprawnością KUL (KUL CAN), powołane do życia w listopadzie 2015 roku. Jak objaśnia jego dyrektor dr hab. Bogusław Marek, pełniący równocześnie funkcję pełnomocnika Rektora KUL ds. studentów niepełnosprawnych, „Chcemy, żeby nazwa KUL CAN kojarzyła się z angielskim znaczeniem can – mogę, potrafię. Zespół KUL CAN dokłada starań, żeby zasłużyć na takie skojarzenie”. Ufam, że tak się dzieje. Jestem przeświadczony, że w działaniach Centrum odnajdujemy refleks obecności na naszej uczelni ks. Władysława Korniłowicza, który wytrwale i solidarnie był przy osobach potrzebujących pomocy.