GOSC.PL
publikacja 23.05.2019 11:30
Unikał frazesów i gotowych formuł, tak na ambonie, jak i w codziennych kontaktach. Obca mu była jakakolwiek koturnowość. Swoje opinie wypowiadał w sposób jasny i niedwuznaczny, czasami - ulegając temperamentowi choleryka - za pomocą dosadnych słów i ciętych, natychmiastowych, niepozbawionych ironii ripost.
Rektor KUL: Tablica na dziedzińcu KUL, honorując wiele osób i środowisk opozycyjnych wyraźnie wpisanych w historię naszego uniwersytetu, będzie przypominać także jego – twórcę i redaktora "Spotkań", prawego człowieka, wielkiego patriotę, absolwenta naszej Alma Mater.
ks. Rafał Pastwa /Foto Gość
W kwietniu br. minęła 10. rocznica śmierci ks. Tadeusza Eugeniusza Kawali, proboszcza parafii pod wezwaniem Przenajświętszej Trójcy w Chełmie. Był, jak wielu duchownych, absolwentem naszej Alma Mater. Rocznica daje okazję do napisania kilku słów, które w jakimś stopniu zbierają okruchy tego, co w jego osobowości było ważne, niepowtarzalne, jedyne, co tworzyło jego świat, co zostało zapisane w jego już zamkniętej księdze życia i w naszej akademickiej pamięci.
Wszystko zaczęło się w Zamościu
Urodził się 8 kwietnia 1951 r. jako najstarszy z sześciorga rodzeństwa. Jego rodzice to Mieczysław Kawala i Gertruda z domu Popow. Ojciec był urzędnikiem Polskich Kolei Państwowych. Dzięki nim wychował się, jak sam nieraz mówił, w rodzinie patriotycznej, dla której Ojczyzna była wielką wartością i dobrem; z domu rodzinnego wyniósł mocną i żywą wiarę oraz miłość do Kościoła.
Jego życie najpierw związane było z Zamościem. Tam się urodził i spędził dzieciństwo. Tam, w ówczesnym kościele kolegiackim św. Tomasza Apostoła (dzisiejsza katedra), przyjął pierwsze sakramenty. W mieście, nie bez racji nazywanym Padwą Północy, odbył pierwsze etapy edukacji. Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1965 r. rozpoczął naukę w znanym i stojącym na wysokim poziomie I Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Zamoyskiego.
Kochał swoje rodzinne miasto, świetnie znał wielką historię i wspaniałe zabytki tej perły renesansu. Pewnie tam, kiedy jeszcze jako uczeń biegał pod podcieniami kamienic harmonijnie przylegających do Rynku Wielkiego i wchodził do renesansowego budynku swojego liceum (dawnej siedziby sławnej Akademii Zamojskiej), zapadały w jego pamięć pierwsze doznania i obrazy, kształtowało się w nim, zawsze dyskretnie obecne, poczucie smaku i piękna.
Kolejny etap swojego życia spędził w Lublinie. Po otrzymaniu matury w 1969 r. złożył dokumenty na Wydział Nauk Humanistycznych KUL, wybierając historię jako kierunek studiów. Tą dyscypliną interesował się jako licealista z powodzeniem, mimo dużej podówczas konkurencji przeszedł wszystkie etapy egzaminu wstępnego. W pracy pisemnej, zachowanej w Archiwum Uniwersyteckim, stanowiącej element egzaminu wstępnego, w kilkustronicowym opracowaniu przestawił zwarty wywód pt. „Tysiąc lat stosunków polsko-czeskich”, nie pomijając przy tym wątków z zakresu historii Kościoła.
Miał szczęście, jak sam wielokrotnie wspominał, przez pięć lat uczęszczać na zajęcia i wykłady wybitnych historyków, którzy wówczas współtworzyli KUL-owskie środowisko naukowe: Jerzego Kłoczowskiego, Ewy i Czesława Deptułów, Ludomira Bieńkowskiego, Ryszarda Bendera, Edwarda Zwolskiego, Stanisława Litaka, Eugeniusza Wiśniowskiego, Zygmunta Sułowskiego, Jana Stanisława Łosia i wielu innych.
Studiował rzetelnie, ale jakby nie będąc pewnym wyboru swojej drogi życiowej. I tak studia historyczne ukończył w 1975 r., nie uzyskując tytułu magistra. Jako student spędzał czas nie tylko w auli uniwersyteckiej i bibliotece, ale z zaciekawieniem i intensywnie uczestniczył w tym, co wówczas, na początku siermiężnych lat 70., oferował Lublin jako miasto uniwersyteckie. Jako student szukał przy tym czegoś „więcej”, czegoś, co mogło mu dopomóc odczytać i ostatecznie znaleźć własną drogę życia. Włączenie się, zaangażowane i świadome, do duszpasterstwa akademickiego, prowadzonego przez znanego jezuitę, charyzmatycznego duszpasterza akademickiego o. Huberta Czumę, okazało się w tych poszukiwaniach przydatne. Ostatecznie, po okresie wahania i rozterek, zdecydował się zostać alumnem.
Alumn Tadeusz Kawala
Po wstąpieniu do lubelskiego Wyższego Seminarium Duchownego (od 1945 r. jest ono częścią KUL-u) jako alumn po raz drugi rozpoczął studia na Uniwersytecie, tym razem na Wydziale Teologicznym. Studiom oddawał się z pasją, ujawniając przy tym wyraźnie zainteresowania kulturą i teologią chrześcijaństwa wschodniego. Dużo na ten temat czytał, często i chętnie uczestniczył w liturgii prawosławnej w cerkwi przy ul. Ruskiej w Lublinie (dzisiaj prawosławna katedra Przemienienia Pańskiego). Zaskakiwał wiedzą, gdy na przykład wypowiadał się na temat podobieństwa pomiędzy wschodnią Panichidą i łacińskim requiem, gdy ze znawstwem mówił o symbolicznym znaczeniu i budowie ikonostasu, malarstwie Jerzego Nowosielskiego, książkach Stanisława Vincenza, historycznym i religijnym znaczeniu Ławry Peczerskiej w Kijowie czy pochodzeniu fresków w kaplicy zamkowej Świętej Trójcy w Lublinie. Nie było dla nikogo zaskoczeniem, że jako uczestnik seminarium magisterskiego prowadzonego przez ks. prof. Czesława Bartnika (teologia dogmatyczna), znając język i kulturę rosyjską, przedmiotem swojej pracy dyplomowej uczynił pisma Siergieja Bułgakowa (1871-1944), wybitnego myśliciela prawosławnego, uznawanego za jednego z najwybitniejszych teologów rosyjskich XX stulecia. Efektem była praca magisterska, w której skupił się na frapującym zagadnieniu, na ile nauka o Bogarodzicy tego znanego i oryginalnego teologa była i jest reprezentatywna dla prawosławia. Praca została oceniona wysoko. Jej promotor w recenzji napisał: „Autor […] przestudiował całą teologię Bułgakowa, oparł się ściśle na źródłach, […] dokonał bardzo udanych przekładów terminologicznych z rosyjskiego na polski, […] uważam, że praca jest celująca”. Kończąc studia, otrzymał dyplom magistra teologii z wyróżnieniem.
Duszpasterz i student
Kolejny etap jego życia w dużej mierze był związany z Chełmszczyzną. Tam rozpoczął swoją pracę jako wikariusz i tam została zapisana ostatnia karta jego księgi życia. Po ukończeniu studiów teologicznych w 1979 r. przyjął święcenia kapłańskie i został skierowany kolejno do parafii: Sawin, Biskupice Lubelskie, Lubartów i Krasnobród. Następnie, przychylając się do wielokrotnie składanych przez niego próśb, biskup lubelski skierował go na studia specjalistyczne, doktoranckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na kierunku teologia porównawcza (czyli ekumeniczna). Studia te rozpoczął w 1985 r. Wypełniając kwestionariusz kandydata, tak uzasadniał swoje zamierzenia: „Wybór kierunku studiów motywowałem moim zamiłowaniem i zainteresowaniem dla Chrześcijańskiego Wschodu. Od początku mojego kapłaństwa spieszyłem z pomocą duszpasterską katolikom obrządku wschodniego (odprawiam w obrz. wsch.) a także starałem się zgłębić i innym przybliżyć wartości duchowe, które posiada chrześcijaństwo prawosławne” (pisownia oryginalna - A.D.).
Czas studiów doktoranckich, podczas których uczęszczał na wykłady wybitnych specjalistów w zakresie teologii porównawczej, m.in. o. Wacława Hryniewicza OMI, abpa Alfonsa Nossola, ks. Stanisława Nagy’ego (późniejszego kardynała), o. Celestyna Napiórkowskiego OFM Conv., wykorzystał nie tylko na teoretyczne zgłębianie wiedzy. Włączał się bardzo aktywnie w podejmowane w Lublinie prace na rzecz dialogu ekumenicznego. Regularnie i z wewnętrznym przekonaniem uczestniczył w spotkaniach modlitewnych wiernych Kościoła katolickiego z przedstawicielami innych Kościołów chrześcijańskich: prawosławnego, mariawitów oraz polskokatolickiego.
Birytualista
Interesując się liturgią i kulturą chrześcijaństwa wschodniego, dobrze znał, wywodzący się z rosyjskiego i stosowany w liturgii wschodniej, język cerkiewnosłowiański. To pozwoliło mu po zakończeniu studiów specjalistycznych, jako jednemu z nielicznych w Polsce birytualistów, sprawować liturgię w rycie bizantyjsko-słowiańskim. Posiadając indult birytualizmu (zezwolenie na sprawowanie sakramentów w dwu obrządkach) mógł podjąć pracę w parafii św. Nikity Męczennika w Kostomłotach, jedynej w Polsce parafii katolickiej obrządku bizantyjsko-słowiańskiego (neounickiej), położonej na Podlasiu, niedaleko granicy z Białorusią (powstanie obrządku neounickiego związane było z próbą odnowienia na terenach dawnego zaboru rosyjskiego Kościoła unickiego, zlikwidowanego przez władze carskie; innym powodem rozwoju tego obrządku była misja Kościoła katolickiego, której celem było przejęcie do unii z Rzymem wiernych rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, pozbawionych kapłanów po I wojnie światowej). W 1988 r. prymas Polski, któremu wówczas bezpośrednio podlegała ta parafia (od 2007 r. opiekę duszpasterską i jurysdykcję nad nią sprawuje biskup siedlecki), znając zainteresowania i umiejętności ks. Kawali mianował go wikariuszem na dwa lata w maleńkiej kostomłockiej parafii (wspólnota liczy około 120 wiernych). W Kostomłotach wraz z o. archimandrytą Romanem Piętką (tytuł archimandryty używany w cerkwi prawosławnej i wschodnich kościołach katolickich odpowiada godności prałata w kościele łacińskim), marianinem, wieloletnim tutejszym proboszczem, prowadził posługę duszpasterską, sprawując liturgię i sakramenty w obrządku bizantyjsko-słowiańskim.
Drzwi plebanii otwarte szeroko
Pobyt i doświadczenie zdobyte w Kostomłotach zaważyły na jego dalszych decyzjach. Po okresie pracy jako wikariusz, odbyciu studiów doktoranckich oraz kilkuletnim animowaniu ruchu ekumenicznego, zdecydował się zostać proboszczem. Praca na tym stanowisku ostatecznie stała się dla niego treścią i spełnieniem życia. 16 września 1990 r., zgodnie z jego prośbą, został mianowany na urząd proboszcza małej, położonej na ziemi chełmskiej parafii Turowiec. Jako duszpasterz i zarządca parafii rzetelnie i ofiarnie wykonywał wszystkie swoje obowiązki.
Gości, dla których drzwi jego skromnej plebanii zawsze były szeroko otarte, chętnie prowadził do kościoła i tam z pasją objaśniał, że ma on bogatą i długą historię, że nim stał się kościołem łacińskim był świątynią unicką, a następnie, po kasacie unii, prawosławną. Zabytkowa, pochodząca z XVIII w. ikona Matki Bożej Turowieckiej - wskazywał ze znawstwem na obraz umieszczony w ołtarzu głównym - jest pięknym i widocznym śladem skomplikowanej historii parafii i kościoła. Troszczył się o życie duchowe powierzonej mu wspólnoty i estetyczny wygląd turowieckiej świątyni. Na ten cel przeznaczał bez mała wszystkie przekazywane przez parafian datki.
W Turowcu pracował bez mała osiem lat. W 1998 r. został mianowany proboszczem parafii pod wezwaniem Przenajświętszej Trójcy w Chełmie, położonej na obrzeżach miasta. Po przejęciu obowiązków proboszcza wraz ze wspólnotą parafialną ofiarnie i z poświęceniem zajął się kontynuowaniem zaawansowanej budowy nowej świątyni (budowę kościoła rozpoczęto w 1994 r.). Wnętrze urządzał z ogromnym wyczuciem smaku i estetyki, precyzyjnie dbając o każdy szczegół miejsca sprawowania liturgii, którą zgodnie z tradycją Wschodu nazywał „świętą służbą”. Uwagę wchodzących do świątyni przykuwają, umieszczone na biało pomalowanych ścianach, obrazy (olej na płótnie) stacji drogi krzyżowej pędzla krakowskiego malarza Tomasza Boruty.
Unikał frazesów
Ks. Kawala żył bardzo skromnie, nie zabiegał o rzeczy doczesne: godności, tytuły, apanaże. Jedynym „luksusem”, który w jego mieszkaniu w Kostomłotach, Turowcu i Chełmie wyraźnie kontrastował z otoczeniem i budził zaciekawienie, była bogata biblioteka, duży zbiór kolorowej huculskiej ceramiki o bogatej ornamentyce i piękne ikony. To ikony, zgodnie ze wschodnią tradycją otaczane przez niego ręcznie haftowanymi ręcznikami, w jakimś stopniu wyrażały jego wrażliwość. To one tworzyły wewnętrzną przestrzeń jego świata, przestrzeń, która pozwalała mu przezwyciężać banalność i codzienność, oddzielić się od wszystkiego, co rozprasza. Był przy tym prawym i skromnym człowiekiem, wrażliwym na misterium obecności każdej osoby, na istnienie w niej dobra i zła, zwątpienia i wiary, upadku i łaski. Unikał frazesów i gotowych formuł tak na ambonie, jak i w codziennych kontaktach. Obca mu była jakakolwiek koturnowość. Swoje opinie wypowiadał w sposób jasny i niedwuznaczny, czasami - ulegając temperamentowi choleryka - za pomocą dosadnych słów i ciętych, natychmiastowych, niepozbawionych ironii ripost.
Wdzięczna pamięć
Za otwartą postawę ekumeniczną, mimo osobistego oporu i wskutek namowy, otrzymał od Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego najwyższe odznaczenie, jakim jest Order św. Marii Magdaleny Równej Apostołom.
Umarł w dniu 23 kwietnia 2009 r. późnym wieczorem, w szpitalu onkologicznym w Lublinie. Zasługuje na wspomnienie nie tylko on sam, ale i cała rzesza duchownych, na których życiowej drodze pojawił się przystanek o nazwie Katolicki Uniwersytet Lubelski. W stuletniej księdze naszej Alma Mater zapisało się ich tak wielu. Służyli i służą Kościołowi i Ojczyźnie. „Należy […] pamiętać – czytamy w liście Konferencji Episkopatu Polski na 100-lecie KUL - o całych pokoleniach polskich biskupów, którzy na KUL-u studiowali i wykładali. Wielka rzesza księży, sióstr i zakonników, uzyskawszy na Uniwersytecie naukowe stopnie i tytuły, zasiliła kadry nauczycielskie i wychowawcze w seminariach duchownych, sądach biskupich i wielu ośrodkach akademickich i formacyjnych".