Wypisz wymaluj św. Józef

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 22/2019

publikacja 30.05.2019 00:00

Kościół na Poczekajce wyróżnia się na tle innych lubelskich świątyń. Nie tylko ze względu na swoją wielkość. To tutaj większość prac stolarskich wykonał jeden człowiek, o którym dziś wielu mówi: święty.

Brat Kalikst przeżył w klasztorze 60 lat. Brat Kalikst przeżył w klasztorze 60 lat.
Archiwum braci kapucynów

Marian Kłoczko był jednym z dziewięciorga dzieci Wincentego i Moniki. Kilkoro z jego rodzeństwa zmarło w wieku dziecięcym. Gdy i on, mając 12 lat, ciężko zachorował, matka zaniosła go do parafialnego kościoła i powiedziała Matce Bożej: „Jeśli wyzdrowieje, jest Twój”. Marian wyszedł z choroby i uznał, że jego życie należy do Boga i Jego Matki. Swoje powołanie postanowił realizować w Zakonie Braci Mniejszych Kapucynów. Bardzo chciał zostać kapłanem, ale przełożeni zakonni nie zgodzili się na jego dalszą naukę. − Sam wyjaśniał, że w tamtym czasie, gdy były trudne warunki materialne, do klasztoru zgłaszało się wielu kandydatów, którzy chcieli uzyskać wykształcenie i po ukończeniu studiów odchodzili z zakonu – mówi o. prof. Andrzej Derdziuk OFM Cap, autor książki o bracie Kalikście zatytułowanej „Pod sufitem nieba”. − Odmowna decyzja przełożonych utwierdziła go w przekonaniu, by był zwykłym bratem, jak św. Franciszek – dodaje. W chwili obłóczyn, podczas których nowicjusz otrzymywał nowe imię, wskazujące na jego nowe narodziny i tożsamość nowego człowieka, Marian został Kalikstem, na cześć świętego papieża z III wieku.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.