Kiedy Krystyna Wolińska usłyszała, że ma na trzustce guz, ogarnęło ją przerażenie. Taka diagnoza była niemal wyrokiem, jednak nie do lekarzy, ale do Maryi należało ostatnie słowo.
Cudowna figura z Wąwolnicy niesiona w procesji pośród wiernych.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
W jej rodzinnym domu Pana Boga traktowało się poważnie. Od najmłodszych lat dzieci wiedziały, że w chwilach dla nich trudnych mają zwracać się w modlitwie do Matki Bożej.
− Utkwiło mi w pamięci, że gdy będąc dzieckiem, bałam się czegoś lub spotykała mnie jakaś trudna sytuacja, odmawiałam modlitwę „Pod Twoją obronę”. Zostało mi to do dziś – mówi pani Krystyna.
Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.