Ślady Stefana kardynała Wyszyńskiego w naszej diecezji

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 10.10.2019 10:15

Najwięcej śladów jest w samym Lublinie. To tutaj począwszy od ingresu do katedry lubelskiej, który miał miejsce 26 maja 1946 roku, do momentu powołania na Prymasa Polski w 1949 roku, ks. biskup Stefan Wyszyński mieszkał i duszpasterzował.

Bp Stefan Wyszyński z uczestnikami kursu katechetycznego w Lubinie w 1948 roku. Bp Stefan Wyszyński z uczestnikami kursu katechetycznego w Lubinie w 1948 roku.
archiwum

Papież Franciszek zdecydował o beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego. To postać znacząca w dziejach całego Kościoła polskiego, ale swoje szczególne miejsce ma także w lokalnym lubelskim Kościele, z którym przyszły błogosławiony był związany na różne sposoby.

Najwięcej śladów jest w samym Lublinie. To tutaj począwszy od ingresu do katedry lubelskiej, który miał miejsce 26 maja 1946 roku, do momentu powołania na Prymasa Polski w 1949 roku, ks. biskup Stefan Wyszyński mieszkał i duszpasterzował.

Lublin nie był dla Stefana Wyszyńskiego miejscem obcym. To tutaj studiował na KUL, w wolnych chwilach przemierzając ulice i poznając miasto i jego kościoły. Lubelszczyzna stała się jego domem również podczas II wojny światowej, gdy na polecenie swojego biskupa musiał opuścić Włocławek i ukrywać się przed Niemcami.

Wojenna tułaczka prowadziła go przez m.in. przez Wąwolnicę, Kozłówkę, Nasutów, Żułów i Surhów. Nowa diecezja nie była więc dla niego zupełnie nieznana.

Po uroczystym ingresie rozpoczęły się dla biskupa dni codziennej pracy zapełnione wieloma trudnościami natury personalnej – diecezja odczuwała wielki brak księży – oraz natury materialnej – wszystkie instytucje diecezjalne były bądź zniszczone, bądź mocno okaleczone. Dlatego też przed przybyciem do Lublina w jednym z listów do wikariusza generalnego, który zarządzał czasowo diecezją, bp Wyszyński pisał, że nie zgadza się na żadne, poza koniecznymi, wydatki na przygotowanie dla niego mieszkania. „Potrzeby moje są bardzo skromne” – pisał. „Nie chciałbym za żadną cenę, by diecezja miała się zadłużać na zbędne remonty mieszkania. Dziś wszystko trzeba obracać na odbudowę katedry i życia religijnego”. To temu zadaniu poświęcał swój czas, odwiedzając kolejne parafie w diecezji, by je poznać i wspierać w powojennej odbudowie nie tylko materialnej, ale przede wszystkim duchowej.

Pieszo przemierzał ulice Lublina spiesząc z domu do kościoła św. Michała Archanioła przy ulicy Fabrycznej, gdzie głosił kazania do robotników.

I choć biskupem lubelskim nie był długo, bo niecałe trzy lata, to wyraźny ślad działalności biskupa Wyszyńskiego pozostał w Lublinie do dziś.