O odkrywaniu swojego miejsca w misyjnym dziele Kościoła i oazowych rekolekcjach przeżytych w Afryce mówi Teresa Kmieć, siostra Heleny, zamordowanej w 2017 r. podczas wolontariatu w Boliwii.
− Doświadczenie misyjności stało się dla mnie realne − opowiada T. Kmieć.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Agnieszka Gieroba: Jakie miejsce w Pani życiu zajmują misje?
Teresa Kmieć: Ważne. W ostatnie wakacje byłam w Kenii i Tanzanii na rekolekcjach oazowych, które prowadziłam wraz z innymi animatorami z Polski.
Poszła Pani śladami siostry?
Niektórzy mówią: „Teraz ty jedziesz kontynuować dzieło Heleny”. To jednak nie tak. Jej misja była zupełnie inna i moja jest zupełnie inna. Nie chodzi o to, żeby kontynuować to, co zaczęła moja siostra, ale o to, by każdy odkrywał swoje własne miejsce. Nie mogę wejść w jej buty i robić za nią różnych rzeczy. Prawdą jest, że Helena zaangażowała mnie kiedyś w wolontariat salwatoriański i dużo opowiadała o misjach. Szczególnie kiedy wróciła z Zambii, cała nasza rodzina słuchała jej relacji o tym, jak tam było i jakie to ważne. Interesowało mnie to bardzo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.