Choć po ludzku wydaje się niemożliwe, by Ala odzyskała zdrowie, jej rodzice wierzą, że zdarzy się cud i ich jedyne dziecko znowu się do nich uśmiechnie.
Choć są chwile bardzo trudne, państwo Mazurkowie nie tracą nadziei, że ich córka kiedyś się obudzi.
Justyna Jarosińska /Foto Gość
Agnieszka i Wojciech Mazurkowie od półtora roku walczą o to, by ich córka, która uległa wypadkowi, wybudziła się ze śpiączki. Jednak, jak mówi mama Alicji, do tego potrzebny jest cud. – Kilku profesorów pokazywało nam badania, mówili, że w zasadzie nie ma czego stymulować, bo nasze dziecko nie ma mózgu – stwierdza. – W ogóle to, że Ala żyje, jest podobno nienormalne.
Choć z Alicją nie ma kontaktu, bliscy cały czas są przy niej i pomagają w rehabilitacji. – Przeszliśmy terapie w wielu klinikach w całej Polsce, sami też skończyliśmy we Włoszech kurs rehabilitacyjny metodą Glena Domana – opowiada mama Alicji. – To fantastyczna forma terapii, jednak przy tej metodzie rehabilitacji z człowiekiem dziennie pracuje kilkadziesiąt osób. To stymulacja od rana do wieczora. U nas na razie niemożliwa.
Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.