Ks. Robert Brzozowski: Czujemy się otoczeni modlitwą

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 05.11.2019 10:55

Na jednym z pagórków nad doliną Ciemięgi wznosi się kościół. Niewielki, ale piękny. Niedaleko za nim swój dom mają siostry karmelitanki, dzięki którym w parafii znalazły się słynące łaskami relikwie Małej Arabki.

Ks. Robert Brzozowski z relikwiami Małej Arabki. Ks. Robert Brzozowski z relikwiami Małej Arabki.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Dys to mała podlubelska miejscowość, która ma za sobą długą i bogatą historię. Dziś jest jednym z miejsc chętnie wybieranych do zamieszkania przez ludzi szukających spokoju, a jednocześnie bliskości miasta, które daje zatrudnienie.

– Każdego roku w naszej parafii buduje się kilka domów, a mieszkańców systematycznie przybywa i to nie tylko tych, którzy uciekają z Lublina na wieś, ale i takich, którzy z dalszych regionów sprowadzają się do Dysa urzeczeni jego klimatem. Dla nas duszpasterzy to radość, ale i wyzwanie – mówi ks. Robert Brzozowski, proboszcz parafii.

W świadomości lokalnej społeczności Dys zapisał się nie tylko swoim urokiem, ale i obecnością klasztoru sióstr karmelitanek, które właśnie tutaj mają swój dom. Mimo tego, że to siostry klauzurowe, które poza nielicznymi wyjątkami nie opuszczają klasztoru, są bardzo obecne w życiu parafii.

– Czujemy się otoczeni modlitwą sióstr. Ich codzienność upływa w ciszy na adoracji i pracy, i choć tak po ludzku dzieli nas krata klauzury, siostry są nam bardzo bliskie. Wielu ludzi prosi je o wstawiennictwo w różnych intencjach, przyjeżdża przeżyć indywidualne rekolekcje, czy powierzyć jakieś swoje szczególne sprawy Bożej opiece i to ma wielkie oddziaływanie na nas wszystkich. Cisza i modlitwa, które płyną z klasztoru dodają nam sił do działania – mówi ksiądz proboszcz.

Orędownikami w różnych sprawach są także święci, których relikwie przechowywane są w kościele. Wśród nich są relikwie Małej Arabki, czy bp Władysława Gorala, który właśnie w kościele w Dysie był chrzczony. – Pamiątki między innymi związane z błogosławionym bp Goralem znajdują się w naszej sali muzealnej, którą urządziliśmy za chórem w kościele. Zebraliśmy tam także stare ornaty, kielichy, feretrony i inne przedmioty opowiadające o dawnych dziejach naszej parafii – opowiada ks. Robert.

Wiele osób korzysta z obecności relikwii świętych, szczególnie Mała Arabka, której relikwie od niedawna są w parafii dzięki siostrom karmelitankom, wyprasza wiele łask.

– W pierwsze wtorki miesiąca w naszym kościele odprawiamy specjalne nabożeństwo za wstawiennictwem tej świętej. Ludzie nie tylko z naszej parafii przychodzą wtedy, by prosić ją o potrzebne łaski, z których ta święta słynie – mówi ks. Robert.

Sama święta najchętniej nazywała siebie samą Maleńką Nic, a przecież w jej życiu wyjątkowo wyraziście ujawniały się znaki Bożej obecności. Do dziś siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, ogłoszona błogosławioną 13 listopada 1983 r. przez papieża Jana Pawła II, kanonizowana 17 maja 2015 r. przez papieża Franciszka, znana jest pod imieniem Małej Arabki. Pisano o niej: "jest córką ziemi patriarchów, proroków, apostołów, Jezusa i Matki Przenajświętszej".

Miriam Baouardy urodziła się w rodzinie arabskich katolików w wiosce Abellin, która leży w połowie drogi między Hajfą i Nazaretem. Jej rodziców dotknęło szczególnie bolesne doświadczenie: 12 kolejnych synów zmarło jeszcze w kolebce. Matka postanowiła więc wraz z mężem udać się w pieszą pielgrzymkę do oddalonego o 170 km Betlejem, aby w miejscu narodzenia Zbawiciela prosić Matkę Najświętszą o córkę, obiecując, że nazwą ją Miriam. Prośba została wysłuchana. Urodziła się córka, a rok później syn Paweł.

Niedługo później śmierć zabrała oboje rodziców – najpierw ojca, a po kilku dniach matkę.

Osierocone dzieci zostały zabrane przez rodzinę. Pawła zaadoptowała siostra matki, a Miriam – bogaty stryj, który po kilku latach przeniósł się z Palestyny do Aleksandrii w Egipcie. Rodzeństwo więcej się nie zobaczyło. Tak, jak prawie wszystkie dziewczęta w Palestynie, Miriam nigdy nie chodziła do szkoły i nie nauczyła się w dzieciństwie czytać i pisać. Z myślą o wczesnym jej zamążpójściu przygotowywano ją do obowiązków gospodyni. Sporo czasu spędzała na samotnych zabawach. Będąc jeszcze małą dziewczynką, pewnego dnia kąpała w wodzie dwa ptaszki i niechcący je utopiła. Kiedy z wielkim żalem grzebała je w ziemi, usłyszała w swoim wnętrzu głos: "Widzisz, wszystko przemija. Jeżeli jednak oddasz Mi swoje serce, Ja będę z tobą zawsze". Nigdy nie zapomniała tych słów.

Gdy Miriam miała prawie 13 lat, opiekunowie, wierni tradycji, bez wiedzy i zgody dziewczyny obiecali jej rękę mieszkającemu w Kairze bratu matki. Poinformowano ją o tym dopiero wtedy, gdy nadszedł czas zawarcia małżeństwa. Narzeczony przyniósł kosztowną biżuterię, przygotowano haftowane suknie. Wbrew woli starszych Miriam podjęła jednak decyzję, że nie wyjdzie za mąż, poświęcając swe życie Chrystusowi. Rodzina początkowo myślała, że to tylko dziewczęcy kaprys, poproszono więc proboszcza i miejscowego biskupa, aby przekonali Miriam, że powinna być posłuszna swoim przybranym rodzicom. W nocy poprzedzającej dzień ślubu, podczas modlitwy, Miriam w swoim sercu ponownie usłyszała Boży głos: "Ja zawsze będę z Tobą".

Aby potwierdzić swe postanowienie, obcięła warkocze. Rodzina nie zaakceptowała zamiarów Miriam. Rozgniewany wuj traktował ją odtąd jak obcą, przeznaczył do pracy w kuchni, zrównując z niewolnicami. Zlecano jej najcięższe posługi.

Po kilku miesiącach upokorzeń Miriam zapragnęła nawiązać kontakt ze swym jedynym bratem, przebywającym w Galilei. W ukryciu podyktowała list, w którym prosiła Pawła, aby ją odwiedził. Zaproszenie to miał dostarczyć służący muzułmanin, wybierający się właśnie w podróż do Nazaretu. Podczas odwiedzin w jego domu Miriam opowiedziała o swym trudnym losie. Gospodarz wyraził wielkie współczucie, był oburzony sposobem potraktowania jej przez wuja – chrześcijanina. Zaproponował porzucenie chrześcijaństwa, przejście na islam. Stanowcza odmowa doprowadziła go do furii – rozwścieczony przestał panować nad sobą, przewrócił dziewczynę na ziemię i podciął jej gardło. Przerażeni domownicy w obawie przed konsekwencjami wynieśli zakrwawione ciało na pustą uliczkę. Wydarzyło się to 7.09.1858 r., w wigilię święta Narodzenia Matki Najświętszej. Krewni Miriam byli zupełnie nieświadomi tragedii. Sądzili, że uciekła z domu, gdyż nie chciała dłużej znosić złego traktowania, i dlatego jej nie szukali.

Wspominając po latach tę dramatyczną sytuację, Miriam zapewniała, że przeżyła prawdziwą śmierć, a następnie wizję nieba.

Gdy zniknęła wizja, Miriam spostrzegła, że znalazła się w nieznanej grocie, w towarzystwie ubranej w błękitną suknię młodej kobiety, zapewne zakonnicy. Dzięki staraniom opiekunki udało się zaszyć przecięte gardło. Siedemnaście lat po tym wydarzeniu znany lekarz z Marsylii, ateista, badając bliznę gardła u Miriam, stwierdził brak kilku pierścieni tchawicy. Badania podsumował wyznaniem: Musi istnieć Pan Bóg, gdyż nikt na świecie bez cudu, nie mógłby przeżyć po takim zranieniu.

Powoli dziewczyna odzyskiwała zdrowie. Przed rozstaniem opiekunka zarysowała przed rekonwalescentką jej przyszłość:

"Nie zobaczysz już swej rodziny; wyjedziesz do Francji, gdzie wstąpisz do zakonu. Będziesz najpierw dzieckiem św. Józefa zanim staniesz się córką św. Teresy. Przyjmiesz habit karmelitański w jednym domu zakonnym, śluby złożysz w drugim, a umrzesz w trzecim, w Betlejem".

We Francji Miriam wstąpiła do postulatu sióstr św. Józefa od Objawienia w Capelette, w pobliżu Marsylii. W zgromadzeniu tym było już kilka dziewcząt z Palestyny. Nieznającą dobrze języka francuskiego, pogodną postulantkę zaczęto właśnie tutaj nazywać Małą Arabką lub Miriam Arabką. Chętnie podejmowała się najcięższych zajęć.

Podczas okresu zakonnej próby Miriam coraz częściej doświadczała nadprzyrodzonych zjawisk. Na jej ciele pojawiały się stygmaty; ekstazy wywoływały zainteresowanie, ale i niepokój sióstr. Na wyraźne polecenie przełożonej Miriam w duchu posłuszeństwa starała się zapanować nad uniesieniami. Ostatecznie jednak, w dniu głosowania o przyjęciu do zgromadzenia, kandydatura Miriam nie została przyjęta. Wkrótce jednak nadeszło rozwiązanie. Jedna z sióstr św. Józefa, matka Weronika, postanowiła przejść do zakonu kontemplacyjnego. Otrzymawszy pozwolenie na to, by wstąpić do Karmelu w Pau, zaproponowała Miriam podobną drogę. W 1867 r. razem zapukały do karmelitańskiej furty. W ten sposób spełniły się dawne słowa tajemniczej opiekunki.

Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego odkrywała nowe możliwości dane jej od Boga. Zachowały się do dziś przekazy o darze widzenia na odległość wydarzeń zachodzących w bardzo oddalonych miejscowościach, bilokacji – przebywania jednocześnie w dwóch miejscach, o zdolności lewitowania, czyli unoszenia się w powietrzu. Liczne wizje owocowały proroctwami, zapowiadającymi przyszłość pojedynczych osób, zakonu czy całej Francji. Ujawnił się też niespodziewanie talent poetycki – w ekstazie Miriam wyśpiewywała nieuszkodzonym głosem nowe psalmy, pieśni uwielbienia, miłości i żalu.

Pobyt w Pau był także czasem wyjątkowo ciężkiej próby. Obdarzona licznymi charyzmatami siostra Maria doświadczyła i mocy piekła.

Siostra Maria marzyła o założeniu Karmelu w Betlejem. Zapowiadała również, że właśnie tam dobiegnie końca jej życie. Pragnienia te początkowo traktowano z pewną rezerwą, w końcu jednak wszystko potoczyło się zgodnie z jej wizją. Wraz z kilkoma siostrami udała się do Betlejem, gdzie zbudowano klasztor, w którym po niecałych trzech latach zmarła.