Rodzice, którym umiera dziecko, noszą tę stratę w sercu każdego dnia. Z czasem uczą się żyć na nowo, ale nigdy nie zapominają. Łatwiej jest, gdy swój ból dzielą z innymi w podobnej sytuacji.
Ważne, by mieć miejsce pamięci.
Henryk Przondziono /Foto Gość
Wielu rodziców ma podobne doświadczenia utraty. − Na cmentarzu mąż niósł trumnę z ciałem naszego synka. Trzymałam go pod rękę i szliśmy tak w milczeniu. Przyciskałam do siebie zdjęcie Samuela. Bardzo mi pomagało patrzenie na nie, jakoś materializowało moją tęsknotę. Cały czas powtarzałam sobie w duchu, że tam, w tej trumnie, nie ma naszego dziecka, ono jest w niebie. Inaczej nie mogłabym patrzeć spokojnie, jak chowają białą trumnę pod betonowe płyty przyprószone śniegiem… Był piękny, pogodny, zimowy dzień. Przyjaciele śpiewali pieśni (Kasia i Sławek Łukasiukowie dawali świadectwo w 2016 roku na łamach „Gościa”). Część rodziców, którzy utracili dziecko, przyjeżdża do Wąwolnicy, gdzie odbywają się rekolekcje dla rodziców po stracie. To doświadczenie spotkania z innymi, którzy przeżywają podobny ból. W tym roku też planowane jest takie spotkanie.
– Zarówno rekolekcje, jak i comiesięczne spotkania w parafii bł. P. Frassatiego w Lublinie to czas przeznaczony nie tylko dla rodziców, którzy stracili dziecko w wieku prenatalnym, ale także dla tych, których dziecko odeszło, mając kilka czy kilkanaście lat, a nawet będąc już dorosłym człowiekiem. Dla rodziców, niezależnie od tego, w jakim jest się wieku, zawsze pozostajemy dziećmi – mówi ks. Piotr Drozd, duszpasterz rodziców po stracie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.