Unikatowy dar hrabiego Jerzego Moszyńskiego. O niezwykłym rękopisie "Dekretu Gracjana"

ks. prof. Antoni Dębiński

publikacja 29.02.2020 09:05

Stosunkowo niewiele rękopisów "Dekretu Gracjana" zachowało się do naszych czasów. W świecie jest ich ok. 600, zaś w Polsce - zaledwie 6. Już z tej racji przekazany KUL-owskiej bibliotece przez Jerzego Moszyńskiego zachowany w doskonałym stanie rękopis jest zabytkiem bezcennym.

Unikatowy dar hrabiego Jerzego Moszyńskiego. O niezwykłym rękopisie "Dekretu Gracjana" Ks. prof. Antoni Dębiński: Koło Społecznie-Postępowe okazało się efemerydą; istniało zaledwie sześć lat. W 1957 r. definitywnie zakończyło swoją działalność. Jakub Szymczuk /Foto Gość

Obchodzony niedawno jubileusz 100-lecia naszego Uniwersytetu był także świętem jego równolatki – Biblioteki Uniwersyteckiej KUL. Z tej okazji został opublikowany album pt. Ex thesauro. Skarby Biblioteki Uniwersyteckiej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, który prezentuje najcenniejsze zbiory naszej książnicy.

Dekret Gracjana – unikatowy zabytek w Lublinie

Ważne miejsce w jej zasobach zajmuje bogaty księgozbiór przekazany w 1923 r. przez hrabiego Jerzego Moszyńskiego, publicystę, bibliofila i działacza społecznego. W ofiarowanej, liczącej ok. 16 tys. woluminów kolekcji znalazły się cenne dokumenty, starodruki i inkunabuły. Wszystkie te obiekty dystansuje jednak rękopis Dekretu Gracjana – unikatowy zabytek, jeden z najcenniejszych manuskryptów w Europie. Temu lubelskiemu cymelium i wędrówce, którą odbyło do Lublina, chciałbym poświęcić tę gawędę. Zacznijmy od pytań o samo dzieło, jego autora, treść i znaczenie. 

Otóż, lubelski manuskrypt zawiera tekst dzieła, które jest fundamentalnym zbiorem  prawa spisanego w połowie XII stulecia przez mnicha o imieniu Gracjan. Nasza wiedza o nim jest nader skąpa. Pochodził z Italii, był zakonnikiem w klasztorze kamedułów świętych Feliksa i Nabora w Bolonii. Mieszkał i pracował w mieście, które w XII stuleciu, ciesząc się z rozkwitu gospodarczego, rozwoju rzemiosła i handlu oraz ożywienia kulturalnego, stało się miejscem założenia pierwszego uniwersytetu w chrześcijańskiej Europie.

Dzieło rozpowszechnione na całym świecie

Gracjan, zagadkowy i wszechstronnie wykształcony mnich, podejmując wręcz tytaniczny wysiłek, zestawił i uporządkował olbrzymi zbiór tekstów prawnych, rozproszonych i niekiedy sprzecznych, jaki nagromadził się w ciągu ponadtysiącletniej historii Kościoła. Harmonizowanie tak różnorodnego i bogatego materiału zostało przeprowadzone przy użyciu uprawianej podówczas na uniwersytetach średniowiecznych  metody scholastycznej (zwanej także dialektyczną) – rozumowej analizy tekstów źródłowych pod kątem przyjęcia lub obalenia dyskutowanej tezy. Dzieło prawie natychmiast zyskało wysoką rangę i popularność. Zdaniem amerykańskiego profesora prawa Harolda J. Bermana (Prawo i rewolucja. Kształtowanie się zachodniej tradycji prawnej), praca ta „była pierwszym wyczerpującym i systematycznym traktatem prawnym w historii Zachodu, a może i w historii ludzkości, o ile przez traktat wyczerpujący rozumiemy pracę obejmującą całość prawa danej społeczności, a przez systematyczny – taki, który ujmuje je w jedną spójną całość”. Przepisywane w licznych skryptoriach klasztornych w Europie przez pracowitych kopistów, zostało rozpowszechnione w całym chrześcijańskim świecie.

Stosunkowo niewiele rękopisów Dekretu Gracjana zachowało się do naszych czasów; w świecie jest ich ok. 600, zaś w Polsce zaledwie sześć. Już z tej racji przekazany kulowskiej bibliotece przez Jerzego Moszyńskiego, zachowany w doskonałym stanie rękopis jest zabytkiem bezcennym. Powstał pod koniec XIII w. we Francji, w Paryżu lub Tuluzie. Czym odznacza się lubelski egzemplarz, jakie są jego atuty?

Dzieło ma formę kodeksu (tj. książki, do czego jeszcze powrócę), składającego się z 308 jednostronnie zapisanych, pergaminowych kart. Niewątpliwą ozdobą rękopisu jest oprawa; obciągnięta cielęcą skórą okładka z mosiężnymi okuciami została przyozdobiona finezyjnymi ornamentami linearnymi i roślinnymi. Powstał jako manuskrypt (nazwa pochodzi od  łac. manus – ręka i scriptum – rzecz napisana) napisany na pergaminie, który podówczas  był  głównym materiałem pisarskim. Królował w średniowieczu (po wyparciu stosowanego w starożytności papirusu) do czasu wynalezienia druku przez Johannesa Gutenberga w połowie XV w. (od tego momentu manuskrypty powoli zaczęły być zastępowane przez księgi drukowane, pergamin zaś przez papier). Był wytwarzany ze skór zwierzęcych (cielęcych, owczych i kozich), które poddawano specjalnej obróbce. Stanowił świetny materiał piśmienniczy, z powodzeniem wykorzystywany do malarstwa książkowego; miał wiele walorów, był najtrwalszy z dotychczas wynalezionych, a jednocześnie gładki, delikatny i jaśniejszy od papirusu. I mimo że został wynaleziony na przełomie III i II w. przed Chrystusem, dopiero w średniowieczu stał się dominującym materiałem pisarskim, kiedy to pergaminowe księgi przybrały postać kodeksu (łac. codex, volumen, tomus). Tworzy go zbiór kartek złączonych z jednej strony grzbietem. Kodeks, obecnie nadal najpopularniejsza forma książki (mimo popularności audiobooków), przez kilka stuleci musiał rywalizować o palmę pierwszeństwa z papirusowym zwojem, ostatecznie wygrał tę konkurencję u progu średniowiecza.

Arcydzieło budzące podziw

Lubelski rękopis jest prawdziwym rarytasem. Z naukowego punktu widzenia stanowi on przedmiot zainteresowania badaczy z wielu dyscyplin naukowych. Koneserzy i historycy sztuki interesują się manuskryptem, ponieważ jest on ze względu na bogate, najwyższej jakości zdobienia artystyczne wybitnym dziełem sztuki, jednym z najwspanialszych z owej sześćsetki. Napisany na pergaminie i zachowujący podział na trzy części, lubelski manuskrypt jest dziełem sztuki najwyższej próby. Podziw czy wręcz zdumienie budzą umieszczone w rękopisie, misternie wykonane malowidła małego formatu zwane miniaturami (nazwa wywodzi się od  łac. minia – czerwony atrament), których treść co do zasady jest powiązana z tekstem. Jest ich 38. Miniaturowe ilustracje (dominujące kolory to czerwony, niebieski i złoty) obrazują rozpatrywany w danym fragmencie problem prawny. Ich  ikonografia opiera się z jednej strony na tekstach omawiających dany problem prawny (causa), z drugiej zaś jest odzwierciedleniem sytuacji społecznej, politycznej i gospodarczej końca XIII w.  Jak ustala dr Arkadiusz Adamczuk (Prawo i obraz w miniatorstwie średniowiecznym), styl miniatur utrzymany jest w manierze rysunkowej, charakterystycznej dla warsztatów francuskich z Paryżem na czele jako wiodącym ośrodkiem artystycznym drugiej połowy XIII w. i początku XIV w. świadczy zaś on o wysokiej klasie artystycznej mistrzów wykonujących kodeks.

Niezwykle bogate i interesujące są inicjały (od łac. initium – początek) zamieszczone w tekście; w średniowiecznych tekstach, co potwierdza lubelski manuskrypt Dekretu, odgrywały one istotną rolę. Tworzono je m. in. poprzez wyróżnienie odrębnego graficznie fragmentu tekstu (akapitu lub rozdziału), poprzez nadanie pierwszej literze tego fragmentu innego wyglądu (rozmiar, kolor, ozdobne wykonanie). Podstawową funkcją  inicjału było zwrócenie uwagi czytelnika na moment rozpoczynania nowej treści tekstu czy też wprowadzenie do tekstu pewnego urozmaicenia, co mogło zapobiegać znużeniu czytelnika. Nierzadko  pięknie ozdobiony inicjał wykraczał poza swoją podstawową rolę; jego zadaniem stawało się wówczas ozdobienie i upiększenie rękopisu. Nabierał wówczas artystycznego kształtu; niektóre inicjały to prawdziwe małe arcydzieła, przykłady koronkowej roboty. 

W inicjałach i w przestrzeniach wokół miniatur anonimowi twórcy manuskryptu lubelskiego umieścili drolerie (fr. drôlerie – żartobliwe). W wiekach średnich były to motywy dekoracyjne w formie  małych, zabawnych scenek z udziałem postaci z ciałami ludzi i głowami zwierząt (lub odwrotnie). Odznaczały się humorem, fantazją, groteskową deformacją, niekiedy stanowiły sarkastyczny albo ironiczny komentarz do tekstu lub miniatury. Scenki te odgrywały najczęściej zwierzęta, potwory. Znalazły one zastosowanie również w manuskrypcie lubelskim; jedna z nich, komentując historię niewiernego męża (tekst  dotyczy prawa małżeńskiego) i jego niecnych czynów (zostali oni sportretowani pod postacią wężów), ukazuje – na marginesie obok miniatury – kota. W średniowieczu był on - jak objaśnia A. Adamczuk - symbolem  lubieżności. Inna z kolei droleria, ilustrująca tekst prawny  dotyczący herezji,  ukazuje małpę trzymającą berdysz (szeroki topór o zakrzywionym ostrzu i długim drzewcu). Jest to uszczypliwy i ironiczny komentarz do miniatury przedstawiającej uzbrojonych biskupów na koniach, biorących aktywny udział w krucjacie przeciw heretykom.

Dekret pod dachem Moszyńskich

Bezcenny egzemplarz Dekretu Gracjana, nim znalazł się w mieście nad Bystrzycą, odbył dosyć  długą  wędrówkę. Jak wspomniałem, został  przekazany Bibliotece KUL wraz z innymi starodrukami przez hrabiego Jerzego Moszyńskiego. Książki zgromadził jego ojciec, Piotr Moszyński, wielce zasłużony dla polskiej kultury marszałek guberni wołyńskiej. Obaj, ojciec i syn, należeli do zamożnej i znanej z dużych tradycji bibliofilskich i kolekcjonerskich rodziny, która stworzyła cenioną bibliotekę, ulokowaną w Krakowie. Nie wiemy jednak dokładnie, w jaki sposób i kiedy manuskrypt stał się własnością rodziny Moszyńskich. Odpowiedź na te pytania pozostaje w kręgu domysłów i przypuszczeń. Najprawdopodobniej, nim trafił do książnicy Moszyńskich, był przechowywany do końca XVIII stulecia, w klasztorze Benedyktynów na Łysej Górze, jednym z najważniejszych centrów życia religijnego i duchowego w okresie dynastii Jagiellonów. Wyjątkowe znaczenie dla kultury i dziedzictwa języka polskiego miała znamienita biblioteka klasztorna. W jej zasobnych zbiorach (gromadzono tam także dzieła prawnicze) znalazł się również manuskrypt Dekretu Gracjana; jak przypuszcza profesor Adam Vetulani mógł tam  trafić w XV w. Na przełomie XVIII i XIX w., w obliczu nadchodzącej kasaty zakonu (stało się to 1819 r.), przeszedł on w inne ręce (nie można wykluczyć żadnego wariantu: sprzedaży, kradzieży czy zaginięcia w trakcie transportu) i trafił do obiegu księgarskiego w Galicji i Królestwie Polskim, a następnie został zaoferowany hrabiemu Piotrowi Moszyńskiemu, znanemu bibliofilowi i koneserowi sztuki, który go nabył.

Przyczynił się do podniesienia prestiżu katolickiego uniwersytetu

Trudno też jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Jerzy  Moszyński przekazał bezcenny manuskrypt, wraz z innymi dziełami, Uniwersytetowi Lubelskiemu (tak KUL nazywał się do 1928 r.), który podówczas, borykając się z wieloma trudnościami, zaczynał budować swoje kadry, struktury i prestiż. Nie mamy źródłowej wiedzy, czym się kierował hojny donator, jakie były motywy jego decyzji. To pytanie nabiera dodatkowego znaczenia  w kontekście okoliczności, że był on absolwentem wydziału prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaś jego ojciec, Piotr, był znanym donatorem i hojnym mecenasem wielu instytucji naukowych i kulturalnych Krakowa. Nie można wykluczyć, że rozstrzygające znaczenie miała misja nowego uniwersytetu, założonego w Lublinie przez ks. Idziego Radziszewskiego pod auspicjami Kościoła. Nowy ośrodek swoją tożsamość wyrażał w oficjalnie przyjętym haśle Deo et Patriae. Jerzy Moszyński, ekscentryczny i oryginalny konserwatysta, przywiązany do Kościoła i religii katolickiej, niewątpliwie podzielał idee, które wyrażały tożsamość nowej wszechnicy w Lublinie. Powołany do życia uniwersytet katolicki, odwołujący się do takich wartości, jak Bóg i Ojczyzna, był dla niego wiarygodny także jako beneficjent darowizny. 

I tak manuskrypt, wytworzony pod koniec XIII w. w jednym ze skryptoriów francuskich, poprzez biblioteki – benedyktyńską na  Łysej Górę i rodziny Moszyńskich w Krakowie trafił do Lublina. Dziś pieczołowicie przechowywany w Magazynie Zbiorów Specjalnych Biblioteki KUL, jest przedmiotem zachwytu, zainteresowania i badań naukowych. Udostępniany czytelnikom przy wyjątkowych okazjach (przede wszystkim podczas wystaw), przypomina także osobę hojnego darczyńcy – hrabiego Jerzego Moszyńskiego, dzięki któremu ten unikatowy, bezcenny rękopis trafił do kulowskiej książnicy.