Wielki Post. Na obcasach za Jezusem

rp

publikacja 28.03.2020 06:01

O modlitwie w ciasnych butach, wyrzeczeniach, poświęceniu dla pracy i wierze w Boga mówi Justyna Szczygieł, modelka.

Wielki Post. Na obcasach za Jezusem Justyna Szczygieł (wcześniej Rybaczek): Wiara jest niezwykle potrzebna, zwłaszcza w świecie, gdzie nikną pewne wartości. ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Ks. Rafał Pastwa: Pamiętasz jeszcze jak smakują słodycze? Jak wygląda twój Wielki Post – skoro Twoje życie to pasmo wyrzeczeń?

Justyna Szczygieł: Oczywiście, że czasami powstrzymuję się od jedzenia tego, na co mam ochotę, ale nie powinno się mylić postu z dietą. Jestem osobą wierzącą, więc poszczę, kiedy trzeba, nie jem też mięsa we wszystkie piątki w ciągu roku. Modlitwa, post i jałmużna mogą być atrakcyjne, tylko trzeba to zrozumieć.

Pochodzisz z małej miejscowości pod Bychawą, a twoja twarz znalazła się na okładkach magazynów i pism modowych na całym świecie…

Nie wstydzę się, że pochodzę ze wsi. Mój dom rodzinny znajduje się w Gałęzowie-Kolonii II. Można powiedzieć, że wychowałam się na krowim mleku.

Jak z Kolonii Gałęzów trafiłaś do świata mody?

W czasie świąt i uroczystości w naszym domu zbierała się liczna rodzina. Moje ciotki ciągle powtarzały, gdy byłam mała, że nadaję się tylko na modelkę, bo byłam okropnym chudzielcem. Do tego byłam wysoka. Kiedyś przyjechała chrześnica mojego taty, zrobiła kilka zdjęć i wysłała je do agencji modelek. Potem przyszło zaproszenie na warsztaty do Warszawy. Była to nauka chodzenia, makijażu i stylizacji. Następnie odbył się casting i wybrano mnie do współpracy.

Ile miałaś wtedy lat?

Niespełna piętnaście.

Jak zareagowali na to rodzice?

Nie zatrzymywali mnie. Wyszli z założenia, że jeśli chcę, to powinnam spróbować. Niebawem pojechałam z mamą do agencji modelek podpisać kontrakt. Zaczęło się najpierw od małych magazynów w Polsce. Potem przyszedł czas na sesje do tych poważnych i najważniejszych.

Pamiętasz swoją pierwszą poważną sesję zdjęciową?

Była to podróż do Indonezji. Pierwsza samolotem i zupełnie samodzielna. Nie byłam zachwycona tym wyjazdem. Miałam piętnaście lat, tęskniłam za domem, za rodzicami. Byłam w pewien sposób zła na nich, że pozwolili mi lecieć.

Ale nie zrezygnowałaś?

Nie. Niebawem wyjechałam na kilka miesięcy do Tokio, potem do Paryża i Nowego Jorku. Przez trzy lata miałam ciągłe wyjazdy. W tym czasie nie było mnie praktycznie w domu.

Jak wyglądał twój dzień? Podobno nie jest to wcale lekka i przyjemna praca?

Powiedziałabym, że nawet bardzo ciężka. Nieco wcześniej dostajemy harmonogram zajęć. Trzeba sprawdzić adresy miejsc, w których będą zdjęcia. Wstaje się dość wcześnie. A potem zdjęcia, zazwyczaj przez cały dzień.

Ale nie każda modelka trafia ostatecznie na okładkę?

Zanim odbędzie się sesja zdjęciowa, trzeba za każdym razem przejść casting, czyli zapracować na zdjęcia. Z tym że nie każdej modelce zależy na wygraniu wszystkich castingów. Warto pokazać się w magazynie prestiżowym, który nie płaci za zdjęcia, ale stanowi ważny punkt w rozwoju. Jednak trzeba uważać, żeby nie zatracić siebie wyłącznie dla kariery.

Co jest twoim największym sukcesem?

Kampania dla poważnej marki odzieżowej w Nowym Jorku, gdzie pracowałam z Davidem Simsem, jednym z najlepszych fotografów tej branży na świecie.

W tym wszystkim zabrakło Ci chyba czasu na szkołę i "normalne" życie...

Po gimnazjum musiałam odłożyć szkołę. Nie chciałam rezygnować – ale musiałam. Nie zrobiłam tego z dnia na dzień, bo zamarzyła mi się kariera. Po prostu ze względu na niską frekwencję nie mogłam kontynuować nauki. A jednak skończyłam szkołę średnią.

Kiedyś będziesz musiała zająć się czymś innym... Największym wrogiem modelki jest wiek…

Nie boję się zakończenia kariery, w pewnym sensie nasyciłam się tym wszystkim. Miałam nieraz żal do siebie, że nie jestem na studiach jak rówieśnicy, że moja młodsza siostra ma już prawo jazdy, a ja nie mogę zrobić kursu, bo nigdy nie mam na to czasu.

Masz piątkę rodzeństwa. Czy przez Twoje wyjazdy i styl życia nie rozluźniły się wasze relacje?

Kiedy zaniedbałam rodzinę i relacje z rodzeństwem, to moja siostra powiedziała mi o tym wprost. Mamy przyjacielskie relacje. Rodzina jest dla mnie najważniejsza.

A kwestie duchowe, intelektualne, wewnętrzne?

Z domu rodzinnego wyniosłam nie tylko religijne wychowanie, ale potrzebę kontaktu z Bogiem. Wiara jest niezwykle potrzebna, zwłaszcza w świecie, gdzie nikną pewne wartości. Modlę się w samolocie, w drodze do pracy, dziękuję też za każdy dzień. Modlę się też o wytrwałość w pracy. Czasami jest ona ponad ludzkie siły. Zdarzało się, że musiałam stać na planie zdjęciowym nawet osiem godzin w za ciasnych butach. Nie cenię osób, które na co dzień wstydzą się przyznać do swojej wiary albo mówią, że są agnostykami w sytuacjach oficjalnych. Powiedziałabym, że w świecie modelingu, ale też w przestrzeni kultury i sztuki jest moda na agnostycyzm lub ateizm. Mam wiele koleżanek, które chodzą do Kościoła i przyznają się do tego. To daje do myślenia innym. Zauważyłam też, że wiele osób nie ma większego pojęcia, jak funkcjonuje wspólnota Kościoła – mają w głowie tylko stereotypy.