Po co nosić do szkoły książki w plecaku, skoro żyjemy w XXI wieku?

rp

publikacja 07.05.2020 21:43

Mimo wymogów narzuconych niemal dekadę temu przez europejską Agendę Cyfrową, na Lubelszczyźnie nadal są miejscowości, gdzie dostęp do sieci jest ograniczony lub prawie niemożliwy.

Po co nosić do szkoły książki w plecaku, skoro żyjemy w XXI wieku? W niektórych placówkach już od dawno temu postawiono na sposób nauki odbiegający od tradycyjnych form i schematów. Roman Koszowski /Foto Gość

Inicjatywa Centrum Projektów Polska Cyfrowa zakłada wprawdzie, że w latach 2021-2027 uda się wyeliminować białe plamy na tej niechlubnej mapie - ale nowa sytuacja wydarzyła się teraz.

Nauczycielu naucz się sam

- Brak dostępu do sieci naszych uczniów to duży problem. Brak przygotowania nauczycieli do pracy zdalnej to drugi mankament, który dostrzegam. Szkolenia, które nam dotychczas oferowano - nie przydały się tak, jak mogłyby się przydać umiejętności cyfrowe. Może to zabrzmi dziwnie, ale dla wielu nauczycieli uczeń nie był parterem do rozmowy. Teraz, w dobie koronawirusa i edukacji online, wielu pedagogów nadal komunikuje się z rodzicami, a nie z uczniami. Myślę, że pandemia zmieni oblicze polskiej szkoły podstawowej i nie tylko, bo okazuje się, że dzieci mogą się uczyć bez dźwigania ciężkich plecaków. Jednak wymagać to będzie od nauczycieli wejścia na inny poziom - mówi Monika, nauczycielka języka polskiego.

Nie zadaję pracy domowej

Zdalne nauczanie nie jest niczym nowym dla Karola Korneta, lektora języka angielskiego w Centrum Językowym Best. - Od dawana pracujemy, wykorzystując narzędzia multimedialne. Nie zadawałem uczniom pracy domowej, bo i tak nie byłaby możliwa weryfikacja ich samodzielności. Całość materiału przerabiamy podczas zajęć, także przez zabawę, ciekawie i aktywnie. To się sprawdza i przynosi efekty. Uczeń jest kreatywny i wypoczęty. Ma tez czas dla siebie - mówi lektor.

Ocaleją tylko nieliczni?

Czas kwarantanny i ograniczeń zmienił też sposób kształcenia uniwersyteckiego, gdzie ważną kwestią jest kontakt z wykładowcą. - Pojawiło się wiele różnego rodzaju webinarów, szybkich szkoleń i kursów online, które w stosunkowo krótkim czasie mają dać bazę cennej wiedzy potrzebnej do przeniesienia wykładów i ćwiczeń do internetu. W całej tej sytuacji widzę wiele pozytywów, a największym będzie, dla jednej i drugiej strony - samodyscyplina i konieczność efektywnego zarządzania swoim czasem w sieci. W czasie kwarantanny ocaleją ci, którzy opanują do perfekcji zarządzanie czasem i zwyczajnie go nie zmarnują - mówi dr Wojciech Wciseł z Instytutu Dziennikarstwa i Zarządzania KUL.

Studia, wiedza i relacje

- W obecnej sytuacji nie ma innego rozwiązania niż zajęcia online, jednak osobiście wolałabym już wrócić do normalnej rzeczywistości, ponieważ zdecydowanie jestem zwolenniczką uczestniczenia w zajęciach face to face. Podczas takich zajęć mogę wejść w interakcję z innymi studentami czy wykładowcami, a w domu jestem tylko i wyłącznie ja. Jesteśmy zmuszeni do przystosowania się do takich warunków - mówi Natalia Jasińska, studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej KUL. - Ja jestem bardzo zadowolona z faktu, że nasi wykładowcy podejmują działania, aby dostarczyć nam nową wiedzę w ciekawy i profesjonalny sposób. Studenci również podchodzą do tego na poważnie - wyjaśnia Kamila Olszewska, również studiująca dziennikarstwo na katolickim uniwersytecie w Lublinie.