Zawierzyć nasze narody Matce Bożej z Guadalupe

Rodrigo Guerra Lopez*, tłumaczenie: Xavier Bordas

publikacja 01.06.2020 15:36

Przemyślenia świeckie nad aktem zawierzenia się Kościołów Ameryki Łacińskiej autorstwa Rodrigo Guerry Lopeza, członka Papieskiej Akademii Życia i zespołu teologicznego Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej.

Zawierzyć nasze narody Matce Bożej z Guadalupe Pamiętanie o Maryi to potwierdzanie, na przekór wszelkim przewidywaniom, że "w sercu i w życiu naszych narodów żywe jest poczucie nadziei, pomimo warunków życia, które zdają się przesłaniać wszelką nadzieję". Roman Koszowski /Foto Gość

Pandemia koronawirusa doświadcza nas na różne sposoby. Tegoroczny Wielki Post i Wielkanoc zostały w tajemniczy sposób naznaczone izolacją, wzrostem ilości zakażeń oraz licznymi zgonami. Reakcje poszczególnych krajów były zróżnicowane, w wielu przypadkach spotykając się z kwestionowaniem podejmowanych kroków. Ci, którzy na wczesnym etapie ekspansji COVID-19 zlekceważyli jego niebezpieczeństwo, musieli uznać konieczność zmiany strategii. Radykalna korekta zarówno w diagnostyce, jak i działaniach sanitarnych i ekonomicznych została narzucona siłą przez samą rzeczywistość. Niestety uchybienia popełnione na początku niełatwo jest naprawić, ale tym bardziej nie wolno ich ukrywać. Zawsze jednak można wyciągnąć wnioski ze swoich poważnych błędów, zawsze można zwrócić się o pomoc i zmienić sposób postępowania.

Ameryka Łacińska nie jest na tym tle wyjątkiem. Do niewłaściwego podejścia do pandemii oraz niepełnego jej zrozumienia przyczynia się słabość geopolityczna tego makroregionu, spowodowana głównie niewystarczającą asymilacją czynników jednoczących nasze narody, a także nikła świadomość naszego wspólnego powołania. Może to prowadzić do druzgocących skutków.

Rada Biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM), świadoma zaistniałej sytuacji, zaprosiła wszystkich biskupów makroregionu do zawierzenia swoich krajów opiece Matce Bożej z Guadalupe w Niedzielę Wielkanocną (12 kwietnia 2020 r.). To, co mogłoby się wydawać tylko pobożnym aktem ograniczającym się wyłącznie do życia prywatnego, ma w tej krytycznej sytuacji istotne znaczenie dla państw całego regionu latynoskiego. W niniejszym rozważaniu zostaną pokrótce wyjaśnione niektóre elementy, które pomogą nam zrozumieć i docenić, czym jest akt zawierzenia naszych rodzin i narodów Najświętszej Maryi Pannie z Guadalupe. W tym celu przypomnimy niektóre elementy guadalupańskich wydarzeń, spróbujmy przyjrzeć się falom epidemii i przemocy jakie miały miejsce w przeszłości, aby lepiej usposobić nasze serca do aktu ufnego zawierzenia, aby później tę postawę zawierzenia wprowadzać konsekwentnie w nasze codzienne życie.

Kontekst wydarzenia guadalupańskiego

W Ameryce Łacińskiej kult Matki Bożej z Guadalupe jest nie tylko pobożną praktyką. Ludy prekolumbijskie, mocno skonfliktowane z konkwistadorami z XVI w., zubożone demograficznie z powodu działań wojennych i chorób, odnalazły w Maryi drogę, która pozwoliła nie tylko załagodzić ich wzajemną wrogość, ale także ułatwić przenikanie się różnych ras i kultur, by podążać ścieżką, która dała początek nowemu narodowi.

Epidemie były w tamtych czasach częstą plagą. Pierwsze zakażenie przyszło z zewnątrz w 1520 r., wnikając na ziemię amerykańską przez port Veracruz. Zakażonym okazał się chory na ospę niewolnik, którego właścicielem był Pánfilo de Narváez. Ludność autochtoniczna nie miała odporności immunologicznej na tę chorobę. Szacuje się, że w ciągu roku zmarły z jej powodu aż trzy miliony ludzi. Przyczyną wielu zgonów było nie tylko samo zarażenie się, ale także niewydolny system ekologiczny i gospodarczy. W kolejnych latach występowały epidemie raczej na skalę lokalną, ale w 1545 r. pojawiła się nowa choroba, dziesiątkująca ludność. Była  to odra. Wiele społeczności w wyniku znacznego spadku populacji całkowicie wymarło. W 1519 r. Nowa Hiszpania w całości liczyła 15 milionów ludzi natomiast w 1550 r. było już zaledwie 3 miliony ludności rdzennej i 35 tysięcy ludności napływowej. 

Panorama nie była optymistyczna. Widać to wyraźniej, gdy zwrócimy uwagę że wydarzenia, które działy się podczas konkwisty, zostały przez ludność indiańską odebrane nie tylko jako najazd zbrojny, ale jako kosmiczna katastrofa. Dnia 1 miesiąca Węża, Roku 3 Domu (według kalendarza Azteków) czyli 13 sierpnia 1521 r., w „Piątej Epoce”, „Piąte Słońce” zaszło już na zawsze. Należy pamiętać, że religijność ludności tubylczej była ściśle powiązana z astronomią i polityką. Zniszczenie, już przedtem przepowiadane przez legendy i proroctwa, dokonało się w dniu upadku Wielkiego Tenochtitlán. Kraj pogrążył się w ciemności. Nikt nie widział drogi wyjścia. Słychać było skomponowane przez Indian po klęsce „pieśni udręk” i „pieśni sierot” (icnocuícatl), z niezwykłym dramatem ukazujące „wizję pokonanych”. [2]

Nie symbol a wydarzenie

Właśnie wtedy w samym środku pathos w grudniu 1531 r. ma miejsce wydarzenie guadalupańskie. Z historycznego punktu widzenia, to, co dzieje się wówczas, nie jest wykreowaniem jakiegoś symbolu, ale wybuchem czegoś obiektywnie nieprzewidzianego. [3] Święta Dziewica z Guadalupe o indiańskich rysach twarzy wychodzi na spotkanie Juanowi Diego i zleca mu misję: ma udać się do biskupa i prosić, by u podnóża góry wybudował Jej dom, gdzie by mogła wysłuchiwać płaczu swego ludu, „jego smutku i żalu, by mogła uzdrawiać jego boleści i zaradzać wszystkim jego rozmaitym potrzebom, by mogła uczynić wszystko to, czego pragnie Jej miłościwe spojrzenie”. [4] „Święty domek”, który ma zostać wzniesiony, jest z pewnością miejscem dokąd można przyjść ze swoimi bólami, miejscem opieki nad cierpiącymi, leczenia ran i przywracania do życia tego, co wydaje się umierać. Jednak „święty domek” jest także wyobrażeniem sensu wszechświata, punktem odniesienia wyznaczającym kierunek, miejscem, z którego wszystko postrzega się z jej wnętrza. Świątynia w Guadalupe jest łonem, z którego rodzi się nowa rodzina, to znaczy nowy naród, łonem, noszącym w sobie liczne kultury prekolumbijskie, a także kulturę hiszpańską. Nosi je nie po to, by je powielać, ale po to, by je połączyć w nową całość.

Początkowo zarówno konkwistadorzy jak i ewangelizatorzy starają się w sposób jednostronny zaprowadzić nowy ład na obraz i podobieństwo Kastylii. Jednak ich plan koliduje z rzeczywistością, która nie daje sobie narzucić nowego porządku. Tzvetan Todorov w książce Podbój Ameryki - problem innego przytacza świadectwa konkwistadorów i misjonarzy, aby wykazać zawodność ich systemu rozpoznawania „innego”. Krzysztofowi Kolumbowi nie udało się poznać ani pokochać rdzennej ludności. Jest odkrywcą przytłoczonym własnym odkryciem. Hernan Cortés zna dobrze rdzennych mieszkańców, ale ich nie kocha. Paradygmat z którego się wywodzi, uniemożliwia mu patrzenie na „innego” jak na kogoś o równej sobie godności. Ojciec Bartolomé de Las Casas darzy Indian miłością, ale zna ich bardzo mało. Życia mu nie wystarczy, by zgłębić bogactwo kultur prekolumbijskich. Misjonarze i kronikarze powoli rozmiłowują się w zwyczajach rdzennych mieszkańców, ale także i oni popadają w pesymizm wobec trudów nawracania Indian. Dopiero pojawienie się Dziewicy Maryi z Guadalupe staje się historycznym i prawdziwym początkiem ewangelizacji, zakotwiczonej w miejscowej kulturze i ta inkulturacja jest wcieleniem w życie pedagogiki uznawania podmiotowości drugiego człowieka. Wydarzenie guadalupańskie jest początkiem narodzin nowego narodu, który nie jest kontynuatorem strategicznej logiki Korony hiszpańskiej, ale stopniowo nabiera kształtu empirycznie doświadczalnej nowości.[6]

Innymi słowy Matce Bożej z Guadalupe udaje się osiągnąć to, czego mimo usilnych starań nie zdołało dokonać wielu misjonarzy. Udaje się Jej wykorzystać elementy teogonii Indian jako grunt do posiewu w ich sercach Ewangelii oraz przywrócić godność ludziom, którzy w inny sposób niż Europejczycy myśleli, mówili, ubierali się i wierzyli.

Święty Juan Diego jako pierwszy Latynos

W wydarzeniu guadalupańskim zasadniczą rolę odgrywa święty Juan Diego. Przyjmuje chrzest zaledwie kilka lat przed objawieniem. Jest Indianinem urodzonym w Cuautitlán, pochodzącym z ludu Cziczimeków i wewnętrznie ukształtowanym przez kosmologię aztecką. Dopiero jako dorosły poznał wartość Ewangelii. Jego wiara, podobnie z resztą jak wiara innych, musiała być poddana procesowi oczyszczenia. Proces ten zapoczątkowuje doświadczenie, które dziś nazwalibyśmy „apostolsko-misyjnym”. Dziewica Maryja powierza mu wielkie zadanie, do którego wykonania Juan Diego czuje się całkowicie niezdolny. Jednak powołując go, Maryja nie pozostawia go samego z tym „powołaniem”. [7] Pociesza go na każdym kroku i poucza z matczyną miłością. W kluczowym momencie, kiedy św. Juan Diego chcąc czynić dobro według własnego zamysłu, śpieszy po pomoc dla chorego wuja Juana Bernardino, ona wychodzi mu na spotkanie. Nie czyniąc mu najmniejszego wyrzutu, kieruje do niego słowa, które trafiają mu głęboko do serca: „Proszę, synu mój najukochańszy, wysłuchaj mnie uważnie i weź sobie do serca, że to, czego się obawiasz i czym się smucisz, niczym jest. Niech nie martwi cię ani ta choroba, ani żadna inna, ani żaden smutek z powodu bólu cię nie przytłacza. Czyż nie jestem Tą, która jest twoją Matką? Czyż nie chodzisz w moim cieniu i pod moją opieką? Czyż nie jestem tą, która jest źródłem twojej radości? Czyż nie tulę cię w moich ramionach, nie noszę na swym sercu, nie kryję w fałdzie mego płaszcza? Czyżby ci jeszcze czegoś brakowało? Proszę cię, niech już nic cię nie smuci, nic nie niepokoi. Niech cię nie trwoży choroba twego wuja. Nie umrze on teraz z jej powodu. Bądź pewien, że już wyzdrowiał”. [8]

Wypowiadając te słowa, Maryja daje odczuć św. Juanowi Diego, że choćby jego plany były jak najbardziej uzasadnione, to jednak nie są rozstrzygające. Istnieje bowiem inna droga, oparta na ufnym poddaniu się i jeśli obierze tę właśnie drogę, to jego wuj nie tylko odzyska zdrowie, ale i on sam uzyska tak bardzo upragnioną pełnię życia. Droga ta bardziej oznacza uległość wobec obecności niż planowanie własnych rozwiązań. Droga ta wiedzie śladami wypowiedzianego przez Maryję „fiat” i prowadzi do wolności, którą może dać tylko Jezus. Innymi słowy Juan Diego dzięki spotkaniu z Maryją odkrywa, że Bóg miał plan posłużenia się jego szczerą prostotą, ubóstwem i poczuciem nieudolności po to, aby zadziwić tych, którzy szczycą się swoją wielkością, władzą i sukcesem. Oznacza to, że Dziewica z Guadalupe i Juan Diego całkowicie odwracają hiszpańską koncepcję opartą na podboju czy krucjacie! W ten sposób wprowadzają zalążek integracyjnej racjonalności, jednoczącej i solidarnej, która włącza ludzi prostych i ubogich w tę nową wyłaniającą się kulturę.

Od tej pory wszystko jest już inne. Dziewica Maryja umieszcza swoje metyskie odbicie we wnętrzu Juana Diego i jakby przekształca jego kosmologiczny sposób pojmowania rzeczywistości. Maryja czerpie z kultury lokalnej i łączy to, co jest najwartościowsze w kulturze prekolumbijskiej z esencją kultury chrześcijańskiej, dokonując w ten sposób inkulturacji. Tak więc Juan Diego staje się jakby pierwszym człowiekiem nowej syntezy religijnej, kulturowej i społecznej. Można powiedzieć, że Juan Diego w pewnym sensie jest pierwszym Latynosem (latinoamericano).

Używając tego określenia mam na myśli, że Juan Diego stał się pierwszym Metysem, mimo że był czystej krwi Indianinem. Jego postać jest także proroctwem dla naszych narodów. Dzięki niemu peryferie niosą dobrą wiadomość wielkim miastom. Ludzie biedni i wyrzuceni na margines życia stają się czynnymi podmiotami apostolstwa i misji. Świeckie oblicze Kościoła zadziwia jego hierarchów, pokazując im zupełnie inną i wyższą pedagogikę opierającą się nie na walce, ale na inkulturacji. Można by powiedzieć, że Juan Diego jakby poszedł drogą synodalną, na której nie ma lęku co do wielokulturowości, i której intencją byłoby mieszanie się ras i kultur, ale dlatego, że sam Bóg, poprzez swoje Wcielenie wskazał drogę akceptacji człowieka z całą jego odmiennością. Juan Diego swoją własną osobą potwierdza, że Bóg przywraca godność ludziom odrzuconym i pokonanym i zaprasza, by i oni sami odrzucili grzech: grzech zarówno Indian jak i Hiszpanów. Juan Diego pokazuje nam Boga, który jest znakiem i obietnicą całkowitego wyzwolenia, które trzeba na nowo zaproponować każdemu kolejnemu pokoleniu.

Matka Boża z Guadalupe - patronka uniwersalna

W XVI, XVII i XVIII w. terytorium Meksyku nawiedziło sześćdziesiąt epidemii i klęsk głodowych. W skali całej Ameryki Łacińskiej nie sposób ich nawet zliczyć. Po ospie wietrznej pojawiła się odra, błonica, świnka, tyfus i żółta febra. Jednakże jeden z tych przypadków ma szczególne znaczenie w kontekście niniejszych rozważań. Pod koniec sierpnia 1736 r. u robotników na budowie w Tacubie pojawiły się następujące objawy: dreszcze, pieczenie w jelitach, bóle głowy w skroniach, krwotoki z nosa i żółtaczka. Umierali w piątym lub szóstym dniu od pojawienia się objawów. Choroba szybko się rozprzestrzeniła. Wyglądało to na połączenie zapalenia wątroby z tyfusem.[9] Dwa miesiące później epidemia dotarła do Miasta Meksyk i tam przybrała ogromne rozmiary. Rząd nie za wiedział co robić. Powołany został komitet lekarski złożony ze specjalistów, którzy mieli za zadanie stawić czoło sytuacji. W celu „oczyszczenia powietrza” rozpalano ogniska na ulicach i oddawano salwy artyleryjskie (co powodowało większe zanieczyszczenie powietrza). Farmakoterapia też nie była zbyt skuteczna. Chorym zalecano pić pulque - wysokoprocentowy alkohol z agawy, napary ziołowe, stosować plastry i lewatywy oraz oczyszczać krew, przez co jednak nie tylko nie zdrowieli, ale również szybciej umierali.

Wobec niepowodzenia ówczesnej polityki zdrowotnej, jedynym pocieszeniem była modlitwa. Odmawiano nowenny i organizowano procesje ku czci Matki Bożej Loretańskiej i Matki Bożej Uzdrowienia, znanej już pod w Ameryce jako Virgen de los Remedios, ale bez powodzenia. W atmosferze powszechnej rozpaczy zaczęto się odwoływać do orędownictwa Krwi Chrystusa, św. Józefa, Archanioła Rafała, św. Sebastiana, św. Rocha, św. Krzysztofa i św. Franciszka Ksawerego, ale epidemia nie ustępowała. Archiwa zaświadczają o śmierci 70 tysięcy osób w stolicy i 200 tysięcy osób w całej Kolonii.[10] Epidemia odbiła się na gospodarce, spadło wydobycie srebra i zmalały również daniny dla rządu. Tym samym, doszło do załamania ekonomicznego i rozpoczęła się klęska głodu. Rada miejska ogłosiła upadłość, co spowodowało zawieszenie najbardziej podstawowych usług. Brakowało żywności, opału i wody, przez co wzrosła przestępczość.

Do pogorszenia sytuacji i rozpaczy przyczyniła się susza w 1737 r. Miasto Meksyk i kilka innych miast żyło w pewnym rodzaju osłupienia. Pod względem psychicznym ludność pogrążyła się w depresji, nie widziano wyjścia z sytuacji. To właśnie wtedy ludzie skierowali swój wzrok w stronę Matki Bożej z Guadalupe, „Matki prawdziwego Boga, dla którego się żyje”. Podjęto  nowennę, a na jej zakończenie kanonik Bartolomé Phelipe de Ita y Parra wygłosił słynne kazanie, w którym zaproponował, aby Najświętsza Panna z Guadalupe stała się uniwersalną Patronką całego królestwa.[11]

11 lutego 1737 r. rada miasta ustaliła, że w związku z katastrofą jedynym rozwiązaniem jest „schronienie się pod niebiańską tarczę Marii z Guadalupe”.[12] Komisja zwróciła się w tej kwestii do arcybiskupa Miasta Meksyk i 27 kwietnia 1737 r. złożona zostaje uroczysta przysięga. Od tego momentu dzieją się rzeczy niemożliwe. Świadczą o tym fakty: w Meksyku życie szybko się zmienia. Zbiorowa depresja przechodzi się w potężną radość: dzwonią dzwony, choroba ustępuje zaczyna padać deszcz. W kolejnych miesiącach to samo zaczyna się dziać się w miejscowościach takich jak: Puebla, Valladolid, Oaxaca, Querétaro, Toluca, Guanajuato, Zamora, Aguascalientes, Guadalajara, a nawet w Gwatemali. Zgromadzenia zakonne składają własne przysięgi. Dochodzi do wielu uzdrowień, ludzie zgłaszają cuda. W krótkim czasie całe Królestwo i jego najbardziej oddalone diecezje jednoczą się, aby „stworzyć jedno serce i duszę wszystkiego, czyli Nowej Hiszpanii”.[13]

O ile wiadomo „po raz pierwszy miało miejsce zjawisko społeczne na tak dużą skalę”.[14] Indianie,  Kreole i Metysi dziękują za opiekę Maryi z Guadalupe, która umocniła u wszystkich tożsamość, solidarność i sens życia. W ten sposób społeczeństwo kolonijne, nadal podzielone przez różnice etniczne, ekonomiczne i społeczne, zostało wzmocnione przez więź religijną i kulturową, która stała się czynnikiem jednoczenia się i wzajemnego wybaczenia. Religijne, społeczne i polityczne skutki tego wydarzenia uwyraźnią się 70 lat później w ruchu niepodległościowym i w wielu przejawach religijności ludowej, które rozpowszechniły się w całej Nowej Hiszpanii.

Zawierzenie naszego życia, zawierzenie naszych narodów

To, co zaczęło się od Juana Diego, nie przestaje się powtarzać w społeczeństwach Ameryki Łacińskiej. Zalęknieni z powodu własnej słabości i przeciwności zewnętrznych, chodzimy jakby zdezorientowani, próbując odnaleźć właściwy szlak. Pośród tego zabłąkania Maryja z Guadalupe zwraca się do nas ze wzgórza Tepeyac, zapraszając do wejścia na ścieżkę Juana Diego.

W istocie Maryja z Guadalupe była sposobem, którą Bóg wybrał, aby ogłosić Nowemu Światu, że Jezus Chrystus jest żywą Osobą, która wychodzi na spotkanie. Przesłanie nie było przeznaczone li tylko dla ludzi mieszkających wokół wzgórza Tepeyac czy mieszkańców Miasta Meksyk. Wydarzenie gwadalupańskie ma wymiar uniwersalny, chociaż odbywało się pod pewnymi współrzędnymi historyczno-kulturowymi i z konkretnym głównym bohaterem: świętym Juanem Diego, świeckim autochtonem, o sercu Metysa, który jako apostoł-misjonarz przynosi dobrą nowinę peryferii do centrum i „od dołu” oświeca tych, których uważano za będących ponad innymi, „na górze”.

Maryja wychodzi na spotkanie Juana Diego i zaskakuje go, dając mu siebie jako Matkę, która się o niego zatroszczy. Ona weźmie go pod swoją opiekę, będzie jego schronieniem, tak długo pożądanym przez jego zranione serce. Z kolei on ostatecznie obdarzy Ją zaufaniem i zacznie działać, pewien, że nie będzie sam w trakcie i po zakończeniu powierzonego mu zadania przekonania biskupa co do budowy kościoła! Dzięki temu możemy zauważyć, że tak jak Jezus Chrystus na Krzyżu zawierzył apostoła Jana Maryi, a Ją powierzył jego opiece (J 19, 26-27) [15], podobnie czyni Matka Boża z Guadalupe poprzez jej słowa do Juana Diego. Warto podkreślić, że jego odpowiedź, na wzór świętego Jana naśladuje tę pierwotną formę.  Juan Diego zawierzył się Jej macierzyńskiej obecności, a wraz z nim wszystkie nasze narody. Komunia życia z Maryją, urzeczywistniona przez apostoła Jana, a także przez Juana Diego, oznacza więc nie tylko drogę duchową, ale także cel dla tych, którzy przyłączą się do tej przygody.[16]

Ten kto zawierza się w Maryi, o wiele łatwiej będzie mógł przyjąć postawę dziecka Bożego; dziecka, które wiedząc, że jest naprawdę kochane i otoczone opieką, czuwa stanowi zewnętrznego dodatku lub moralnego napomnienia, ale część dynamiki łaski, która odbudowuje nasze porozbijane życie, abyśmy mogli także pomóc innym żyć tym samym doświadczeniem. Wzajemna troska i miłość odbudowuje tkankę społeczną narodów i wspólnot rozdartych przez liczne przejawy przemocy i pozwala im ostatecznie otworzyć się na to, by Bóg - jeśli jest to Jego wolą - mógł działać na rzecz zdrowia i wspólnego dobra. Ta radykalna wzajemna troska, to bycie i działanie razem z innymi, może na nowo nadać Kościołowi podmiotowość społeczną, rozwiewając eklezjologiczne fantasmagorie, które w sposób ahistoryczny uznają chrześcijaństwo za czystą ideę, abstrahując od jego obecności doświadczalnej i cielesnej.

 

Inicjatywa CELAM

Rada Biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM) wystąpiła z inicjatywą, zapraszając nas wszystkich, abyśmy zawierzyli się Matce Bożej z Guadalupe, prosząc z pokorą o zakończenie pandemii COVID-19. Od Río Bravo aż po Patagonię, ze wszystkimi naszymi ograniczeniami, zaniedbaniami i grzechami, szukamy schronienia pod Jej płaszczem i w Jej ramionach, prosząc o nowy cud. O cud zdrowia - jeśli taka jest Jej wola - ale przede wszystkim o cud braterstwa i pojednania. Tylko dzięki temu będzie można wyobrazić sobie jednoczące się we wzajemnych uściskach rodziny, które na nowo się spotkają po czasie izolacji i rozłączenia. Tylko w ten sposób nowa świadomość naszej kruchości może uczynić nas troskliwszymi w podejmowanych decyzjach gospodarczych i politycznych. Tylko w ten sposób Kościół będzie mógł się odnawiać z prawdziwym dynamizmem, zgodnie z postanowieniami synodu, a nie tylko podlegać zewnętrznym zabiegom upiększającym. I w końcu powstanie wspólnota suwerennych narodów, zjednoczonych nowymi więzami współpracy i integracji w duchu solidarności, umożliwiając naszemu regionowi zaistnieć w skali globalnej, a nie tylko pełnienie roli przedmiotu wykorzystania lub nadużyć ze strony wielkich mocarstw.

W ramach tej ostatniej myśli wydaje mi się, że być może pewnego dnia nasi bracia z północy kontynentu amerykańskiego również zapragną Jej się zawierzyć. Kilka miesięcy temu uczestniczyłem w Tampie w spotkaniu z biskupami kanadyjskimi i amerykańskimi oraz z CELAM. Mam nadzieję, że wspólne rozważania nad sytuacją w Ameryce Łacińskiej i potrzebą nowych form współpracy kościelnej staną się ziarnem, które ostatecznie zaowocuje w postaci zawierzenia  Ameryki Matce Bożej i nawrócenia ludzi na skalę całego kontynentu.

Na zakończenie tych rozważań pragnę przytoczyć słowa papieża Franciszka. 12 grudnia 2016 r. Następca Piotra wygłosił homilię, która dziś nabiera większego znaczenia niż kiedykolwiek wcześniej i pozwala nam lepiej zrozumieć głęboki sens zawierzenia naszego życia i naszych narodów Najświętszej Pannie Maryi z Guadalupe, która jest zaraniem i widnokręgiem naszych narodów: Sławić Maryję to przede wszystkim pamiętać o Matce, pamiętać, że nie jesteśmy i nigdy nie będziemy ludem sierocym. Mamy Matkę! A tam gdzie jest matka, jest zawsze obecność i atmosfera domu. Tam gdzie jest matka, dzieci może będą się kłócić, ale zawsze zwycięży poczucie jedności. Tam gdzie jest matka, będą też starania na rzecz braterstwa.

Zawsze poruszał mnie, w różnych miejscach Ameryki Łacińskiej, widok owych mężnych matek, które - często same - dawały radę wychować dzieci. Taka jest Maryja. Taka jest Maryja w stosunku do nas - jesteśmy Jej dziećmi. Waleczna Kobieta wobec społeczeństwa pełnego nieufności i ślepoty, zgnuśniałego i podzielonego. Kobieta prowadząca walkę o przekazanie radości Ewangelii. Walcząca, aby wcielić w życie Ewangelię.

Patrzenie na Matkę Bożą z Guadalupe to pamiętanie, że nawiedzenie Pana odbywa się zawsze za pośrednictwem tych, który zdołają «ucieleśnić» Jego Słowo i starając się prowadzić życie Boże w swoim wnętrzu, stają się żywymi znakami Jego miłosierdzia.

Pamiętanie o Maryi to potwierdzanie, na przekór wszelkim przewidywaniom, że „w sercu i w życiu naszych narodów żywe jest poczucie nadziei, pomimo warunków życia, które zdają się przesłaniać wszelką nadzieję”. Maryja, dlatego że uwierzyła, umiłowała; ponieważ jest służebnicą Pana, jest służebnicą Jego braci.

Pamiętanie o Maryi to świadomość, że my tak jak Ona zostaliśmy wezwani, aby wychodzić innym na spotkanie z takim samym jak Ona spojrzeniem, z Jej uczuciami miłosierdzia, z Jej gestami.

Kontemplowanie Jej to poczuć zaproszenie do naśladowania Jej wiary. Jej obecność prowadzi nas do pojednania, dając siłę do tworzenia więzi na naszej błogosławionej ziemi latynoamerykańskiej, mówienia „tak” życiu i „nie” wszelkim przejawom obojętności, wykluczenia, marginalizacji narodów czy osób. Nie bójmy się patrzeć na innych Jej spojrzeniem. Patrzmy na siebie jak brat na brata. Czynimy tak, ponieważ tak jak Juan Diego wiemy, że tu jest nasza Matka, że jesteśmy w Jej cieniu i pod Jej opieką, że jest źródłem naszej radości, że jesteśmy w Jej ramionach.

Obyśmy wszyscy znaleźli w tych słowach Franciszka drogę taką jak Juan Diego, a wraz z nią kierunek, w którym należy uczynić  jakościowo nowy krok w historii Ameryki Łacińskiej.


*Autor jest filozofem, znawcą m.in. filozoficznej myśli Karola Wojtyły i jej propagatorem w Ameryce Łacińskiej. Na zaproszenie Katedry Etyki KUL prowadził wykład "Karol Wojtyła Memorial Lectures". Wygłosił również wykład w ramach konwersatorium Myśli Karola Wojtyły/Jana Pawła II w Instytucie Jana Pawła II.

[1] Cf. B. García Martínez, “Los años de la Conquista”, en A.A. V.V. Nueva Historia General de México, El Colegio de México, México 2019, p.p. 193-196.

[2] Cf. M. León-Portilla, Visión de los vencidos, UNAM, México 1959.

[3][3] Cf. F. González, Guadalupe: pulso y corazón de un pueblo, Encuentro, Madrid 2004.

[4] Nican Mopohua, n.n. 32-33.

[5] Cf. T. Todorov, La Conquista de América. El problema del Otro, Siglo XXI, México 2007.

[6] Cf. P. Alarcón, El amor de Jesús vivo en la Virgen de Guadalupe, Palibrio, EUA 2013, Cap. I.

[7] Cf. C. Anderson-E. Chávez, Nuestra Señora de Guadalupe, Grijalbo, México 2010, Cap. VIII.

[8] Nican Mopohua, n.n. 118-120.

[9] Cf. E. Malvido, “Cronología de epidemias y crisis agrícolas en la época colonial” en E. Florescano y E. Malvido (comp.), Ensayos sobre la historia de las epidemias en México, Instituto Mexicano del Seguro Social, México 1982.

[10] Cf. A. R. Valero, Santa María de Guadalupe a la luz de la historia, BAC, Madrid-México 2014, p.p. 100-106.

[11] Cf. D. A. Brading, Siete sermones guadalupanos (1709-1765), CEHMC, México 1994, p. 36.

[12] C. de Cabrera y Quintero, Escudo de armas de México, IMSS, México 1981, p. 175, citado en A. R. Valero, op. cit., p. 106.

[13] Ibid, p.p. 492-496.

[14] A. R. Valero, op. cit., p. 107.

[15] Cf. San Juan Pablo II, Redemptoris Mater, n. 45.

[16][16] Cf. S. Biela, En los brazos de María, Colección Tras las Huellas de San Juan Diego, Puebla 2004, p.p. 165-177.