Cztery mile za Lublinem... jest schronisko dla dziewczynek

jj

publikacja 24.08.2020 10:05

Blisko 70 lat temu władze KUL powierzyły prowadzenie akademika dla studentek siostrom urszulankom Serca Jezusa Konającego. Od tamtego czasu, tysiące dziewczyn przeszły przez mury domu, który bez wątpienia nauczył je życia.

To był czas pobierania najważniejszych nauk - tych życiowych. To był czas pobierania najważniejszych nauk - tych życiowych.
archiwum M. Olejniczak

Są takie, które spotykają się regularnie, ale są też takie, które widziały się ostatni raz 40 a nawet 50 lat temu. Łączą je wspomnienia przeżytych wspólnie lat w wyjątkowym domu oraz szlagier zatytułowany “Cztery mile za Lublinem, jest schronisko dla dziewczynek…” 

- Już nie pamiętam kto był autorem słów tej naszej piosenki - stwierdza Maria (Majka) Piętka z domu Olejniczak, absolwentka psychologii KUL w 1978 r. - ale był to prawdziwy hit. 

Pani Maria dwa lata temu podczas zjazdu absolwentów z okazji jubileuszu 100. rocznicy powstania KUL spotkała się ze zmarłym kilka dni temu Piotrem Szczepanikiem. - Minęłam się z nim przy wejściu do kościoła akademickiego, od razu przypomniało mi się, jak zachęcał, by “wrócić do krainy marzeń, gdzie zawsze wiosna trwa”. Gdy na zakończenie uroczystości, niemal o północy, pod kościołem, w gronie kilkunastu  absolwentek Poczekajki, mimo, że już emerytek, ze studenckim entuzjazmem odśpiewałyśmy szlagier “Cztery mile za Lublinem....", nasze serca i umysły przeniosły nas do bogactwa przeżyć i spotkań z naszej  młodości. To wtedy padł pomysł, by znowu spotkać się na Poczekajce. 

Do zorganizowania zjazdu zobowiązała się właśnie pani Maria. - Ciągle pamiętam jak na początku lat 70. pokój B-23 stawał się powoli moim nowym domem - wspomina. - To był dom, który uczył nas radości spotkań, ale i akceptacji inności przez poszanowanie odmiennych nawyków i różnorodności rytmów dnia, zachowań współmieszkanek: gdy jedna uczyła się, druga jadła posiłek, trzecia właśnie wróciła i miała ochotę na pogadanie, czwarta chciała już gasić światło, by położyć się wcześniej spać, bo "przecież wstawała skoro świt" a kolejna właśnie robiła sobie super makijaż, bo wychodziła na randkę itp.

Pani Maja dziś z lekkim rozrzewnieniem przywołuje konflikty, które także zdarzały się wśród mieszkanek. - Na przykład z powodów porządków w łazience i dociekań "kto zawalił swój dyżur", albo "kto zabrał moją bluzkę?”, albo gdzie są moje buty, które ci wczoraj pożyczyłam?". Bywało podobno, że gdy został przekroczony regulamin akademika, interweniowały siostry, a wówczas różnym komentarzom nie było końca. - To właśnie tu uczyłyśmy się życia, samodzielności, wyborów, cierpliwości i pokory, czasem dopiero łzy przynosiły pojednanie - stwierdza z nostalgią pani Maja. 

Cztery mile za Lublinem... jest schronisko dla dziewczynek  

Wiele wspomnień, które łączą absolwentki Poczekajki ma szansę powrócić już niebawem, podczas planowanego na 5 września wielkiego zjazdu. W programie Msza św. w kaplicy na Poczekajce, wspomnienia przy kawie i herbacie, zwiedzanie KUL, wspólny obiad na stołówce KUL, a na koniec modlitwa przy grobach zmarłych, na cmentarzu przy ul. Lipowej.