To ostatnie rozstanie nie różniło się od innych...

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 37/2020

publikacja 10.09.2020 00:00

Było po 9.00 rano. Nad miastem słychać było odgłos nadlatujących samolotów. Warkot potężniał, przechodząc w głuchy huk – bomby spadły na Lublin.

◄	Ulica Kapucyńska po nalocie z 9 września. ◄ Ulica Kapucyńska po nalocie z 9 września.
reprodukcja Agnieszka Gieroba

Jedna z głównych ulic miasta nosi imię gen. Mieczysława Smorawińskiego, człowieka, który najpierw z legionistami walczył o niepodległość, potem bronił jej przed bolszewikami, a we wrześniu 1939 r. był dowódcą Okręgu Korpusu nr II w Lublinie i organizował mobilizację oddziałów oraz bazy zaopatrzenia dla walczących oddziałów. Po wkroczeniu Armii Czerwonej został aresztowany, wywieziony do Kozielska i zamordowany wraz z innymi polskimi oficerami. Początek wojny i pierwsze bombardowania Lublina wspomina jego syn, Jerzy Smorawiński, który zrelacjonował wszystko przed laty historykowi prof. KUL Janowi Ziółkowi.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.