S. Cecylia Bachalska: W Tanzanii nie ma koronawirusa...

jj

publikacja 26.10.2020 10:45

Po trzech latach pracy w Afryce s. Cecylia Bachalska znowu jest w Polsce. Co prawda tylko na chwilę, ale na tyle długo, żeby zdążyć doświadczyć chłodu.

s. Cecylia pracuje jako pielęgniarka, ale tak naprawdę posługuje tam, gdzie jest potrzebna. s. Cecylia pracuje jako pielęgniarka, ale tak naprawdę posługuje tam, gdzie jest potrzebna.
archiwum prywatne

W Tanzanii jest gorąco. - To była w zasadzie jedyna rzecz, która mnie trzy lata temu ponownie zaskoczyła i przestraszyła, gdy dotarłam na miejsce - opowiada s. Cecylia Bachalska, która jakiś czas temu przyjechała z Afryki na trzymiesięczny urlop. - Przez chwilę miałam wrażenie gdy tam dotarłam, że nie dam rady. Nie jestem już tak młoda jak wtedy, gdy byłam pierwszy raz w Afryce. W Europie, nawet jeśli bywa bardzo gorąco, to jednak wilgotność jest zupełnie inna. A tam choćby człowiek wszedł do domu i brał zimny prysznic, to ciągle czuje ten ukrop.

W Tanzanii nie ma koronawirusa. - Tak zarządził prezydent - śmieje się misjonarka. - W każdym razie nie przeprowadza się testów, ponieważ dały wynik dodatni m.in. u kozy i... papai (fałszywe wyniki testów doprowadziły do zawieszenia dyrektora placówki badawczej, która je wykonywała). 

Tam, gdzie na co dzień posługuje s. Cecylia, ludzie nie zamykają się w domach i nie utrzymują dystansu społecznego. - To mnie bardzo zaskoczyło, jak przyjechałam do Polski - nie ukrywa. 

Na pytanie, czy boi się COVID-19 odpowiada, że w życiu przeszła już malarię, a ostatnio także jeszcze gorszą chorobę o nazwie dengue fever. - Jakoś dałam radę - stwierdza. 

Siostra Cecylia pracuje w jednej z biedniejszych dzielnic wielkiego miasta Dar Es Saalam - Tandale. Posługuje w parafii, na terenie której mieszka 10 tys. osób.

- To ludzie różnych wyznań i religii - opowiada. - Mamy katolików, chrześcijan innych wyznań, ale także tych, którzy wierzą swojej tradycyjnej religii, a także muzułmanów. Co ciekawe wszyscy się tu świetnie dogadują. Żyjemy w swojego rodzaju symbiozie. Nie ma niesnasek na tle religijnym. Do naszego katolickiego przedszkola przy parafii uczęszczają także muzułmańskie dzieci. Ich rodzicom bardzo na tym zależy. 

Kiedyś przedszkole w Tandali to był tylko dach podparty czterema słupami. Dziś, dzięki wsparciu polskiego rządu, ale też lubelskiej fundacji Nowy Staw, wybudowany został specjalny budynek. - Jest też szkoła - ośmioletnia podstawówka, brakuje nam tylko w dzielnicy jeszcze szkoły średniej - mówi s. Cecylia. 

Jakiś czas temu dzięki zaangażowaniu parafii w Tandali wybudowany został specjalny budynek, w którym młode kobiety w trudnej sytuacji materialnej będą mogły zdobywać zawód. - Pamiętam taki spacer przez dzielnicę, kiedy wchodziłam na jedną z ulic, ktoś kazał mi zamknąć oczy, żebym nie widziała zła, które się dzieje. Okazało się, że na ulicy znajdowało się dużo kobiet, sprzedających swoje ciała. One albo nie miały z czego żyć, albo zostały do tego zmuszone. Przeprowadziłam z nimi wiele rozmów. W ich wyniku powstał pomysł, by stworzyć swojego rodzaju dom, w którym te dziewczyny mogłyby się uczyć konkretnego zawodu: krawiectwa, fryzjerstwa, haftu, pracy z komputerem. Dom, jak mówi s. Bachalska, już stoi. - Teraz trzeba go jednak wyposażyć, co nie jest takie proste. 

Siostra Cecylia do Tanzanii wraca za trzy tygodnie.