Najpierw w domu dziadków, potem rodziców, a w końcu na plebanii – niezależnie od miejsca, święta Bożego Narodzenia dawały poczucie, że oto dzieje się coś nadzwyczajnego.
Do zadań dzieci należało zawieszanie ozdób na choince.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Biskup Adam Bab, wspominając świętowanie narodzin Zbawiciela z czasów swego dzieciństwa, ma przed oczami dom dziadków, długi stół z białym obrusem, zapachy, które tylko w tym czasie wydawały się nadzwyczajne, i rodzinną atmosferę.
– Mieszkaliśmy w Niedrzwicy Kościelnej razem z rodzicami mojej mamy, u których zwykle spędzaliśmy Wigilię. Tak się utarło, że wieczerza była zazwyczaj w domu dziadków, którzy stanowili klamrę spinającą świętowanie w naszej rodzinie. Jako mały chłopiec nie wyobrażałem sobie, że można święta spędzić inaczej. Natomiast 25 grudnia gościliśmy u rodziców taty. Dziadkowie z obu stron byli więc dla nas wyznacznikiem świętowania – opowiada bp Bab.
Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.