GOSC.PL
publikacja 22.01.2021 17:00
"Okropnie mnie ucieszyła wiadomość, że ostateczne katedra lubelska przypadła Panu, czyli naprawdę najgodniejszemu. A zdawało mi się już nieraz, że sprawa jest beznadziejna".
Ks. prof. Antoni Dębiński: Koło Społecznie-Postępowe okazało się efemerydą; istniało zaledwie sześć lat. W 1957 r. definitywnie zakończyło swoją działalność.
Jakub Szymczuk /Foto Gość
"Okropnie mnie ucieszyła wiadomość, że ostateczne katedra lubelska przypadła Panu, czyli naprawdę najgodniejszemu. A zdawało mi się już nieraz, że sprawa jest beznadziejna. Tylu starych pryków spoglądało na nią pożądliwie wysuwając swe prawa wieku" - czytamy w liście Zofii Kossak datowanym na dzień 11 sierpnia 1939 r. (wybór "Listów" w opracowaniu Anny Zalewskiej został wydany drukiem w 2017 r.). Adresatem korespondencji powieściopisarki wysłanej z Górek Wielkich na Śląsku Cieszyńskim (tam podówczas mieszkała), był Józef Birkenmajer, slawista, historyk literatury, poeta, tłumacz i krytyk literacki. Zaś powodem nieskrywanej i jakże dobitnie wyrażanej satysfakcji przez pisarkę był fakt, że odbiorca jej słów został powołany na stanowisko profesora w katedrze literatury polskiej KUL. Kontekst tej nominacji, jednej z ostatnich na uniwersytecie przed wybuchem II wojny światowej, ukazuje nie tylko fragment historii lubelskiej wszechnicy, ale także odzwierciedla los pokolenia polskiej inteligencji, której młodość przypadła na lata odbudowywania przez Polskę suwerennego bytu po okresie zaborów, pokolenia, którego doświadczenie zostało naznaczone przez dwie wielkie wojny, zwane światowymi.
Wakat w katedrze i poszukiwania właściwego kandydata
Wróćmy do pierwszej w odrodzonej Polsce uczelni katolickiej. Trzeba zauważyć na początku, że pod koniec lat trzydziestych jej sytuacja stabilizowała się, młoda wszechnica krzepła, zyskiwała renomę i znaczenie; stopniowo wzrastała liczba studentów. Ważnym wydarzeniem było nadanie jej przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, mocą ustawy z dnia 9 kwietnia 1938 r., pełnych praw szkół akademickich, łącznie z prawem nadawania doktoratów i przeprowadzania habilitacji na wszystkich wydziałach. Bez wątpienia, było to duże osiągnięcie. "Uniwersytet stanął na mocnych podstawach prawnych i materialnych", konstatował w swoich wspomnieniach ks. prof. Józef Pastuszka ("Ludzie i fakty. Wspomnienia o KUL z lat 1934-
Kim był ów reflektujący na stanowisko profesora? Mimo relatywnie młodego wieku (urodził się w 1897 r. w Czernichowie k. Krakowa) Józef Birkenmajer był uznanym akademikiem z dużym dorobkiem, całkowicie oddanym nauce i literaturze. Miał z kogo brać przykład, pochodził ze znanej, mającej niemieckie korzenie rodziny, patriotycznej i niezwykle zasłużonej dla polskiej kultury. Istotnie, Birkenmajerowie, jak to ujęła Magdalena Bojar, to jeden z polskich "uczonych rodów" (Forum Akademickie 1999, nr 9). Jego ojciec Ludwik Antoni był historykiem nauk ścisłych, astronomem, fizykiem, profesorem i dyrektorem Obserwatorium Astronomicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Także przodkowie po kądzieli reprezentowali intelektualne tradycje. Matka, Zofia z Karlińskich, była córką znanego profesora astronomii. Nic zatem dziwnego, że zgodnie z wartościami inteligenckiego domu, podobnie jak jego rodzeństwo (rodzice mieli jedenaścioro dzieci) odebrał dobre wykształcenie. Przez osiem lat uczęszczał do renomowanego Zakładu Naukowo-Wychowawczego Ojców Jezuitów w Chyrowie (dziś miasto na Ukrainie), który uchodził za jedno z najlepszych gimnazjów w Europie. Egzamin maturalny złożył w 1915 roku "z odznaczeniem" - jak zaznaczył w swoim życiorysie - w krakowskim Gimnazjum św. Anny.
Żywot jeńca wojennego i dwie ucieczki
Ponieważ trwała wojna, w tym samym roku został powołany do austriackiej szkoły oficerskiej, a następnie wysłany na front wschodni. W następnym roku dostał się do niewoli rosyjskiej, w której przez dwa lata pędził żywot jeńca wojennego, kolejno zmieniając miejsca osadzenia. Po wielu przejściach i tarapatach został uwięziony w obozie w Berezówce nad Bajkałem. Ostatecznie udało mu się, po ucieczce z niewoli, dołączyć do tworzonej w Rosji słynnej 5 Dywizji Syberyjskiej Wojska Polskiego, która po przejęciu władzy przez bolszewików, wzięła udział w wojnie domowej w Rosji. Walczył na froncie uralskim, jako dowódca plutonu pierwszej kompanii Polskiego Legionu Irkuckiego. Mimo wojennej, nierzadko okrutnej rzeczywistości nie tracił ducha. Już wtedy dawał wyraz swoim zainteresowaniom literackim. Jak czytamy w nadesłanym życiorysie redagował pismo "Żołnierz Polski". W 1920 r. po kapitulacji Dywizji Syberyjskiej, przyszły uczony został ponownie wzięty do niewoli i skazany przez sąd wojenny na ciężkie roboty w Tule. Po kilku miesiącach, również stamtąd uciekł, aby dołączyć do Wojsk Polskich na Litwie. Ostatecznie w 1921 r., po latach wojennej poniewierki, rozstał się z mundurem i przeszedł do rezerwy jako oficer 5 pułku strzelców podhalańskich.
Przełożył na polski m.in. "Przypadki Robinsona Crusoe"
W nowej rzeczywistości odrodzonej ojczyzny intensywnie i z zapałem oddał się nauce. Na Uniwersytecie Jagiellońskim studiował filologię klasyczną, slawistykę, lingwistykę porównawczą i polonistykę. Już od pierwszych lat studiów realizował się jako tłumacz odnosząc na tym polu spektakularne sukcesy. Do najpopularniejszych przekładów są zaliczane takie książki, jak "Przypadki Robinsona Kruzoe" Daniela Defoe, "Księga dżungli" Rudyarda Kiplinga. Jego tłumaczenia odznaczały się bogatym słownictwem, wyszukaną stylistyką oraz dbałością o szczegóły. Miarą uznania dla jego maestrii w tym zakresie jest fakt, że tłumaczenia pochodzące z okresu dwudziestolecia międzywojennego, były publikowane w okresie PRL-u (m.in. przez Instytut Wydawniczy "Nasza Książka", który miał monopol na wydawnictwa edukacyjne, czy Ludową Spółdzielnię Wydawniczą) i wciąż są drukowane przez współczesnych wydawców w niezmienionej wersji. Przekładał także literaturę łacińską (m.in. "Ody Horacyusza"), pisał nowele ("Opowiadania starej Margośki", "Łzy Chrystusowe") oraz poezje ("Poszumy Bajkału", "Ulicą i drogą"). Przygotowywał także artykuły, analizy krytyczne i eseje (w tym także o twórczości Zofii Kossak) w znanych czasopismach, jak Kurier Poznański, Filomata, Kultura, Wiadomości Literackie czy Tęcza. Był człowiekiem twórczym i pełnym werwy. Jak czytamy we wspomnianym wyżej, przesłanym przez niego na KUL wykazie osiągnięć, należał do PEN-Clubu, Związku Literatów Polskich Zrzeszenia Pisarzy Katolickich; wchodził w skład regionalistycznej grupy literackiej "Czartak".
Kluczowe decyzje
Ożenił się z Marią Jętkiewiczówną, córką inżyniera kolei transsyberyjskiej, wnuczką zesłańca po powstaniu styczniowym, którą poznał na Syberii. „Cudownie ocaleni z otchłani nędzy, głodu i nienawiści, spotkali się w niepodległej już Polsce. W 1922 r. wzięli ślub w kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie”, zanotował po latach ich syn Krzysztof Ludwik Birkenmajer, jeden z najwybitniejszych polskich geologów i polarników („W kraju i w świecie”, Analecta 20 (2011) z. 2). Młode małżeństwo osiadło w Warszawie, gdzie przyszły profesor KUL-u objął posadę nauczyciela języka polskiego i języków starożytnych w szkołach gimnazjalnych. Równocześnie sprawnie prowadził badania naukowe; osiągnięcia w tym zakresie umożliwiły mu uzyskanie kolejnych etapów w karierze akademickiej. Stopień doktora filozofii, na podstawie rozprawy poświęconej Bolesławowi Chrobremu w literaturze polskiej zdobył na Uniwersytecie Warszawskim. W niedługim czasie uzyskał habilitację na Uniwersytecie Jagiellońskim w oparciu o rozprawę na temat pieśni Bogarodzica (jej autorstwo przypisywał św. Wojciechowi). W 1938 r. jako docent prywatny Uniwersytetu Jagiellońskiego (docent prywatny mógł wykładać, ale nie był etatowym pracownikiem wyższej uczelni) wyjechał do Stanów Zjednoczonych Ameryki, aby podjąć pracę jako wykładowca literatury słowiańskiej na Uniwersytecie Wisconsin. Stał się jednym z twórców polonistyki na tym uniwersytecie, obok takich profesorów jak Jerzy Kuryłowicz i Witold Doroszewski. Do dziś jest to wybitny amerykański ośrodek badań polonistycznych i slawistycznych. Po roku zrezygnował z posady w amerykańskiej uczelni i postanowił wrócić do Polski. Powody tej decyzji wskazał w przywoływanym już liście do rektora KUL. Były to, jak to ujął: ”dręcząca mnie rozłąka z żoną i sześciorgiem mych dzieci, pogarszający się stan zdrowia (wskutek mojej rozłąki i innych czynników), oraz trudność pracy badawczej w moim fachu, wobec braku odpowiednich bibliotek w małym mieście Madison, oddalonym od środowiska polskich”.
Oddany bez zastrzeżeń nauce dla nauki
Jego kandydatura na stanowisko profesora w Lublinie została poddana procedurze wszczętej przez lubelską wszechnicę. Otóż przed obsadzeniem katedry na uniwersytecie, zgodnie z obowiązującą ustawą o szkołach akademickich z 1933 r., rada wydziału winna była przeprowadzić ankietę, czyli zwrócić się do profesorów wykładających dany przedmiot we wszystkich szkołach akademickich z - jak czytamy w ustawie - „żądaniem nadesłania opinii, jakich kandydatów należy uznać za najodpowiedniejszych”. Tak też się stało. Została powołana specjalna komisja „dla obsadzenia katedry historii literatury polskiej”, zaś dziekan rozesłał ankietę do kilkunastu profesorów, koryfeuszy ówczesnej polonistyki. Odpowiedziało czternastu, przy czym dziewięciu z nich jako „najodpowiedniejszego” wskazało Józefa Birkenmajera. Jeden z opiniodawców, profesor Stanisław Pigoń z Uniwersytetu Jagielińskiego, w podsumowaniu swojej ankiety napisał, że „jest pracownikiem naukowym, można powiedzieć fanatycznym, oddanym bez zastrzeżeń nauce dla nauki, praca badawcza stanowi główną pasję jego życia. Jako taki, ma wszelkie dane, że i studentom swoim będzie mógł udzielić tego zapału, pociągając ich do takiejże wyłączności zamiłowań”. Z kolei profesor Julian Krzyżanowski z Uniwersytetu Warszawskiego (w latach dwudziestych ubiegłego wieku także pracował na KUL-u) stwierdził, że „ jest on człowiekiem pracowitym i rzutkim”, zaś prof. Tadeusz Grabowski z Uniwersytetu Poznańskiego prócz dorobku wskazywał jego „katolickie stanowisko”.
I tak po zakończeniu procedury uniwersyteckiej, rektor, zgodnie z wymogami ustawy, przedstawił kandydaturę ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (był nim podówczas prof. Wojciech Świętosławski; pełnił tę funkcję w rządzie Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego i w rządzie Felicjana Sławoja Składkowskiego), który pismem z dnia 12 sierpnia 1939 r. zatwierdził „docenta Józefa Birkenmajera […] w charakterze profesora nadzwyczajnego historii literatury polskiej na Wydziale Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Lublinie”.
Chciał zamieszkać z rodziną w Lublinie
Po uzyskaniu nominacji profesor Birkenmajer postanowił osiąść wraz z rodziną w Lublinie. „Ponieważ mam liczną rodzinę (żona i sześcioro dzieci) i własne domicilium w Warszawie, więc interesuje mnie kwestia przeprowadzki”, napisał do rektora KUL w cytowanym już liście. Myślał zapobiegliwie o nowym miejscu zamieszkania. „Pragnąłbym dla nas wszystkich znaleźć [mieszkanie – A.D. ] blisko uniwersytetu, dostatecznie duże (jakie 4-5 pokojów) a zdrowo położone (ze wzgl.[du] na dzieci)”, czytamy. Z troską podchodził do edukacji swoich latorośli. „Dwoje moich dzieci chodzi już do gimnazjum, a troje do szkoły powszechnej. Muszę to wszystko tak umieścić, by i nauka i kieszeń na tym najlepiej wyszły”, Poinformował także o szczegółach swojego powrotu do Polski. „Uprzejmie donoszę, ze wracam do Polski na „Piłsudskim” [polski statek pasażerski, transatlantyk, podobnie jak „Batory”, był wizytówką międzywojennej polskiej żeglugi morskiej- A.D.], który wyjeżdża z NYorku [Nowego Jorku – A.D.] 20 czerwca, tak iż około lipca będę w Warszawie”. Dokładnie zaplanował też swoje wykłady i inne zajęcia, powiadamiając rektora, że będą następujące: „Literatura polsko-łacińska wieków śred.[nich] – 2 godz., Kochanowski – 2 godz., Wersyfikacja – 1 godz., Seminarium – 2 godz. […] Prelekcja wstępna miałaby temat: „Wielkość literatury średniowiecza”. Słowem, był gotowy do objęcia katedry w nowym miejscu pracy.
Na zakończenie chciałbym wrócić do cytowanego na początku listu Zofii Kossak, która zastanawiała się życzliwe: „Ciekawe, jak wam się będzie żyło w Lublinie?” Niestety, ani powieściopisarka, ani nikt inny, nie uzyskał odpowiedzi na to pytanie. Józef Birkenmajer nie zdążył podjąć wykładów w Lublinie. Kiedy wybuchła II wojna światowa i wojska niemieckie przekroczyły granice Polski, przywdział mundur i poszedł bronić Warszawy. Poległ 26 września na szańcach Cytadeli mając zaledwie 42 lata. Jego nazwisko zostało wyryte na tablicy zamieszczonej na ścianie kościoła akademickiego upamiętniającej profesorów naszej Alma Mater, poległych w okresie II wojny światowej. W Archiwum Uniwersyteckim KUL zachował się komplet dokumentów wymaganych przy zatrudnieniu.