Kochaj ludzi w codzienności

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 8/2021

publikacja 25.02.2021 00:00

– Nawet jeśli przez ten wirus Pan Bóg zabrałby mnie do siebie, to wolę, by zastał mnie z siatką w ręku niż siedzącą w zamknięciu i drżącą ze strachu – mówi s. Monika. Z takiego założenia wychodzi wielu wolontariuszy Caritas.

▼	Pomagają potrzebującym od wielu lat, nie tylko w pandemii. ▼ Pomagają potrzebującym od wielu lat, nie tylko w pandemii.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Siostra Monika nie narzekała nigdy na brak zajęć. Dzień wydawał się wypełniony po brzegi różnymi obowiązkami, tak że coś nowego do tego planu trudno byłoby wcisnąć. Kiedy jednak przyszła pandemia i świat dookoła zwolnił, a niepewność związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa napełniła ludzi lękiem, s. Monika była przekonana, że Jezus oczekuje od niej czegoś więcej niż siedzenia w domu, nawet jeśli miałby to być czas wypełniony modlitwą. –

Pomyślałam sobie, że Jezus na pewno nie zamknąłby się w odosobnieniu, w izolacji od innych ludzi. Byłam przekonana, że prosi mnie, by zaryzykować, nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu. Wówczas wydawało się, że jak się idzie tylko do sklepu, to się idzie na śmierć. Z różnych stron docierały do nas informacje o tym, że potrzeba wolontariuszy, którzy mimo wszystko zrobią zakupy czy przyniosą obiad tym, którzy obawiają się lub po prostu nie mogą wyjść z domu. Zgłosiłam się wówczas do lubelskiej Caritas jako wolontariusz – mówi s. Monika Boryca ze Zgromadzenia Sióstr od św. Doroty.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.