Uśmiechnięta święta patronuje lubelskiej parafii

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 28.05.2021 08:00

Szara prosta suknia i czepek na głowie. Ubierały go i szlachcianki, i proste dziewczyny pociągnięte przykładem Urszuli Ledóchowskiej. Nieco ponad 30 lat temu ta święta została patronką jednej z lubelskich parafii.

Św. Urszula wśród uczennic w Pniewach. Św. Urszula wśród uczennic w Pniewach.
Archiwum sióstr Urszualnek

Budowę nowego kościoła powstającego na Węglinie bp Bolesław Pylak powierzył ks. Antoniemu Sosze.

- Pamiętam, jak wezwał mnie do siebie i powiedział, że będę tworzył nową parafię, której patronką zostanie Urszula Ledóchowska. Przyznam szczerze, że nic o niej nie wiedziałem, więc zaproponowałem biskupowi, by może za patronkę obrać Matkę Bożą, do której zawsze miałem szczególne nabożeństwo. Wówczas biskup powiedział mi, żebym sobie o tej kobiecie poczytał i przekonam się, że to wielka niezwykła święta. Nie pomylił się. Zacząłem poznawać matkę Urszulę i dziś mogę powiedzieć, że łączy nas przyjaźń - mówi ks. Antoni Socha.

Skoro nowa parafia miała nosić wezwanie Urszuli Ledóchowskiej, zaproszono do współpracy jej duchowe córki, które już w Lublinie prowadziły akademik na KUL. W nowej parafii siostry założyły przedszkole, podjęły się katechezy w szkole, a ich obecność w kościele wciąż kieruje uwagę na niezwykłą kobietę - św. Urszulę.

Dokładnie w swoje urodziny 18 maja 2003 roku papież Jan Paweł II kanonizował Urszulę Ledóchowską - polską zakonnicę, o której mówiono, że przeprowadziła rewolucję w podejściu do nauczania i wychowania, a także zmieniła nastawienie wielu krajów Europy do sprawy polskiej, kiedy naszej ojczyzny nie  było w wyniku rozbiorów na mapie świata.

Od 60 lat urszulanki posługują m.in. w domu akademickim KUL.   Od 60 lat urszulanki posługują m.in. w domu akademickim KUL.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

- Matka Urszula przyciągała ludzi. Polka urodzona w Austrii w czasach zaborów, wychowana w wielkiej miłości do ojczyzny przez ojca Polaka i matkę Szwajcarkę, od dziecka wyróżniała się uśmiechem, który nie schodził jej z twarzy. Jako młoda dziewczyna wstąpiła do zgromadzenia Urszulanek w Krakowie. Nie bała się podejmować wyzwań związanych z wychowaniem i edukacją młodych ludzi do tego stopnia, że wraz ze współsiostrami zdjęła habit zakonny i przywdziała świecki strój, by móc w Rosji, gdzie zakazane było działanie wszelkich zgromadzeń, prowadzić szkoły i uczyć mieszkających tam Polaków miłości do Pana Boga i ojczyzny - mówi o świętej s. Maria Piotrowska, urszulanka.

Ledóchowska była kobietą o wielu talentach. Pięknie malowała, odnawiała obrazy i ołtarze w kościołach, grała na fortepianie, jeździła konno, miała niezwykły dar do nauki języków. Kiedy przyszła potrzeba, by wyjechać do Petersburga, by tam założyć szkołę dla polskiej młodzieży, mimo carskiego zakazu, nie wahała się z kilkoma siostrami w świeckim stroju wyruszyć na tę misję.

- Kiedy wybuchła I wojna światowa Urszula została wydalona z Rosji jako obywatelka austriacka. Udała się do Skandynawii, gdzie szybko nauczyła się języka duńskiego. Tam zaangażowała się w głoszenie odczytów o Polsce, zdobywając wielu wybitnych ludzi dla sprawy odzyskania przez Polskę niepodległości - opowiada s. Danuta Ciura.

Już w wolnym kraju Urszula zakłada w Pniewach pod Poznaniem nowe Zgromadzenie Urszulanek Serca Jezusa Konającego. Siostry na wzór służących mają proste szare habity i czepki na głowach. Ich zadaniem jest wychowywanie dzieci i młodzieży zgodnie z chrześcijańskimi zasadami.

W swoim testamencie Urszula pisze do sióstr: „Tak bardzo dobro dusz waszych leży mi na sercu. Chciałabym więc wam zostawić rady wypływające z kochającego serca, by pomagały wam utrzymać się na drodze, którą Bóg wskazał. Kochajcie coraz goręcej Serce Jezusa przez Niepokalane Serce Maryi. Wpatrujcie się w pokorę serca Jezusa i naśladujcie ją. My służebniczki ludu Bożego musimy stać się małymi, by przez tę małość ludzi do Boga pociągać. Chciejcie być małe życiem i czynem - pokora jest korzeniem wszystkich cnót. Pamiętajcie, że najlepszą polityką jest miłość”.

Realizując ten testament siostry przyjechały do Lublina poproszone przez władze KUL, by poprowadzić dom akademicki. Może dla niektórych praca urszulanek ze studentami to rewolucja, ale tak naprawdę to żadna nowość.

- Rewolucja to była na początku XX wieku, kiedy pierwsze kobiety zaczęły studiować, na co generalnie bardzo nieprzychylnie patrzono. Jednak Matka Urszula Ledóchowska nie dołączyła do krytykantów. Wzięła się do pracy, tworząc dla studiujących dziewcząt domy akademickie i otaczając je opieką sióstr. To, co my dziś robimy w Lublinie, to kontynuacja tego dzieła - podkreśla s. prof. Zofia Zdybicka, urszulanka.

- Jesteśmy różne i podejmujemy różne zadania. Czasy się zmieniają i zmieniają się siostry. Kiedyś obok akademika dla dziewcząt w Lublinie miałyśmy gospodarstwo. Hodowałyśmy świnie, uprawiałyśmy ogród, dziś inaczej wygląda nasza praca. Teraz większość kandydatek zgłaszających się do naszego zgromadzenia to dziewczęta po studiach, często znające różne języki, znakomicie wykształcone. Są oczywiście i maturzystki i na tym polega bogactwo zgromadzenia - mówi s. prof. Zofia Zdybicka.

Kiedy ona wstępowała do zgromadzenia w 1948 roku, część sióstr to były przedwojenne hrabianki, panny ze znakomitych domów i rodów, a część pochodziła ze zwykłych prostych rodzin.

- Niesamowite było to, że przykład Matki Urszuli Ledóchowskiej pociągał ludzi różnych stanów i wykształcenia. Sama pamiętam jak zachwyciła mnie jej otwartość na świat, wiedzę, to co nowe, a jednocześnie niesamowita prostota - opowiada siostra profesor.

Szlacheckie pochodzenie i wykształcenie Urszuli Ledóchowskiej, czyli hrabianki Julii, bo takie imię otrzymała na chrzcie, nie przeszkadzało jej w wykonywaniu zwyczajnych prac wraz z siostrami. Zachwyt św. Urszulą do zgromadzenia przyprowadził też s. Elżbietę.

- Od chwili mojego wstąpienia do Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK minęło 35 lat. Za każdym razem, kiedy młodzi ludzie pytają mnie, dlaczego zostałam urszulanką, odpowiadam: „Przez Matkę Urszulę Ledóchowską”. W 1985 roku świeżo po ukończeniu filologii germańskiej na UMCS w Lublinie podjęłam pracę w Liceum Ogólnokształcącym jako nauczycielka j. niemieckiego. Były to czasy komunistyczne i władze szkoły żywo interesowały się tym, co młoda nauczycielka robi po zajęciach. Mieszkając w internacie miałam bardzo dobry kontakt z uczniami, dzieliłam się z nimi moim doświadczeniem wiary i odkrywałam, że nauczanie i wychowanie staje się moją wielką pasją. Jednocześnie rozeznawałam bardzo intensywnie plan Boży co do dalszej mojej drogi życia i powołania. Pewnego dnia znajomy kapłan podarował mi książkę o błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej. W jednej chwili stało się dla mnie jasne - charyzmat Matki Urszuli - to jest to! Zachwyciła mnie w Matce prostota, dobroć, pogoda ducha, szerokość horyzontów, patriotyzm, a przede wszystkim otwarcie z miłością na wszystkich ludzi bez względu na ich wyznanie, pochodzenie, czy narodowość. Jej słowa; „aby wszystkim dać Boga” poruszyły moje serce i stały się moimi. Zafascynowało mnie całe pracowite i niezwykłe życie świętej; ufność, z jaką przyjmowała wydarzenia swojego życia, wrażliwość na znaki czasu, mądrość serca i odwaga w działaniu, płynąca ze ścisłego zjednoczenia z Jezusem. I tak pociągnięta Jej przykładem - i dzisiaj to wiem - Jej modlitwą, zostałam urszulanką - daje świadectwo siostra.

29 maja przypada w kościele wspomnienie św. Urszuli Ledóchowskiej, a w parafii noszącej jej wezwanie odpust, na który serdecznie zapraszają duszpasterze z lubelskiego Węglina.