Jacek - człowiek, który chciał zostać świętym

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 23/2021

publikacja 10.06.2021 00:00

Młody chłopak spod Rzeszowa studiował na KUL teologię. Miał 25 lat, kiedy zmarł na raka. Sens życia widział tylko w Chrystusie i Maryi.

Jacek Krawczyk odszedł  1 czerwca 1991 r. Jacek Krawczyk odszedł 1 czerwca 1991 r.
Archiwum o. Andrzeja Derdziuka

W tym roku Jacek Krawczyk skończyłby 55 lat. Wiele lat temu przyjechał z Palikówki do Lublina na studia. Historię jego krótkiego, ale wyjątkowego życia opisał w książce „Człowiek na maksa” kapucyn o. prof. Andrzej Derdziuk. – Przyjechał już jako uformowany człowiek modlitwy – mówi o. Derdziuk. – Często bywał w kościele akademickim, należał do wspólnoty działającej przy kościele. Jednak był też chłopakiem uwielbiającym taniec i zabawę, miał swoje zdanie, był oryginalny. W każdej wolnej chwili myślał o innych. Interesował się potrzebującymi, zorganizował grupę studentów, którzy odwiedzali pacjentów w dziecięcym szpitalu, opiekował się biednymi. W pewnym liście do rodziców wysłanym z Lublina Jacek napisał kiedyś, że jego celem jest „być człowiekiem dającym z siebie maksimum”. Zaraz po tym dodał: „Nie jestem nieszkodliwym wariatem, ale człowiekiem, który trzeźwo patrzy w przyszłość”. W innym prosił: „Módlcie się za mnie, by Bóg dał mi siłę do działania, bym był jak świeca, która, choć sama się spala, to jednak oświeca, ogrzewa i zapala inne nieużywane lub wygasłe świece”.

Kochając Boga, Matkę i bliźniego

Jacek od małego związany był z Maryją. – Jako dziecko w maju, czerwcu i październiku razem z rodzicami brał udział w nabożeństwach ku czci Pana Jezusa i Matki Bożej, ucząc się litanii i Różańca – mówi o. Derdziuk. – Kiedy ze względu na brak czasu rodzice nie mogli iść z nim na nabożeństwa, do kościoła prowadziła go babcia.

Gdy dojeżdżał do liceum, po wyjściu z dworca kolejowego przechodził obok kościoła bernardynów, gdzie znajduje się cudowna figura Matki Bożej Rzeszowskiej. – Jacek przyjeżdżał wcześniej pociągiem do miasta, szedł na modlitwę do kościoła i zostawał na porannej Mszy Świętej – opowiada kapucyn.

O swoim zmierzaniu do świętości tak napisał w wypracowaniu na katechezie w liceum w czerwcu 1982 roku: „W drogę do świętości. Z Panem, w Panu i dla Pana. Kochając Boga, Matkę i bliźniego”. A w innym: „Sens życia jest w Chrystusie i Maryi”.

Jak opowiada o. Andrzej Derdziuk, Jacek ułożył tygodniowy harmonogram modlitw, aby wzywać orędownictwa różnych patronów. – W ten sposób każdy dzień tygodnia był poświęcony innej tajemnicy wiary lub osobie.

Szkoda, że nie chcemy być świętymi

Chciał być księdzem, ale później odkrył swoje powołanie do małżeństwa. Zakochał się w Ewie. Ślub zaplanowali na 18 sierpnia 1990 r. w Katowicach. Jacek był już wtedy chory. Do Katowic nie mógł dotrzeć. Narzeczona przyjechała więc do niego do szpitala. 1 września w szpitalnej kaplicy udzielili sobie sakramentu małżeństwa.

Matka Boża była dla niego wzorem miłości aż do końca. Podczas choroby nie rozstawał się z różańcem, który był przy jego łóżku. Chętnie odmawiał tę modlitwę, szukając pociechy i umocnienia w Niepokalanym Sercu Maryi. W rozważaniu stacji Drogi Krzyżowej Jacek napisał: „Miłość. Ona jedna nie poddaje się zwątpieniu i Maryja pokazała, jak wielka jest jej potęga”.

Jak podkreśla o. Derdziuk, czytelne świadectwo odwagi i ufności Jacka dawane w szpitalu skłoniło jedną z lekarek do stwierdzenia: „Jacek był zupełnie inny od tych wszystkich ludzi, których znałam. Był taki, jaki teoretycznie powinien być chrześcijanin. Tylko ja nigdy nie widziałam chrześcijanina takiego, jakim powinien być. Jacek był pierwszym”. Kilka godzin przed śmiercią, która nastąpiła 1 czerwca 1991 roku, młody chłopak z Palikówki zanotował swoje ostatnie słowa: „Brak, tak często, głębszego spojrzenia w ten wspaniały dar Miłosierdzia Chrystusa, pozwalającego iść trudną, ale przecież zbawienną drogą krzyżową – po Jego śladach. Szkoda, że nie chcemy być świętymi”.

Świętość nie jest niedostępnym ideałem

Pogrzeb Jacka był manifestacją wiary i ufności, gdy wiele osób obecnych na cmentarzu było przekonanych, że żegna świętego. Ksiądz profesor Janusz Nagórny z KUL zainicjował zbieranie materiałów, które zostały wydane w postaci książki dokumentującej życie niezwykłego świadka Ewangelii.

Po śmierci Jacka została powołana do życia fundacja jego imienia, oficjalnie zarejestrowana w sierpniu 1993 r.

11 września 2018 r. biskup rzeszowski Jan Wątroba ogłosił zamiar rozpoczęcia procesu informacyjnego o sławie świętości i kulcie Jacka Krawczyka.

Historię życia tego wyjątkowego młodego człowieka opisuje o. A. Derdziuk w swojej książce. – Chciałem pokazać, że świętość nie jest tylko niedostępnym ideałem, którego nie da się osiągnąć – mówi kapucyn. – Przejawy świętości życia Jacka Krawczyka są czymś realnym i czytelnym, stąd też oddziałują na następne pokolenia. Jacek, pielęgnując swoje życie duchowe, osiągnął wysoki poziom cnót moralnych, które ujawniły się w jego dojrzałej osobowości i zostały zapamiętane w postaci czynów dobroci świadczonych bliźnim oraz męstwa okazywanego w obliczu dramatu choroby i umierania.

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.