Duchowny w mundurze - historia jednego z powstańców

ks. prof. Antoni Dębiński

publikacja 31.07.2021 11:51

Ks. Tadeusz Jachimowski zginął w pierwszych dniach powstania warszawskiego w nieznanych bliżej okolicznościach. Jan Dobraczyński w swoich pamiętnikach zanotował, że "został zamordowany na (...) rogu Elektoralnej i Solnej".

Duchowny w mundurze - historia jednego z powstańców Ks. prof. Dębiński: Dzisiaj pożółkle strony poszczególnych numerów pisma oraz archiwalne materiały są cennym źródłem poznania realiów II Rzeczypospolitej i funkcjonowania katolickiej wszechnicy. Roman Koszowski /Foto Gość

Pierwszego sierpnia 1944 r., we wtorek o godz. 17, wybuchło powstanie warszawskie. Kolejna, w tym roku 77. rocznica tego wydarzenia kieruje nasze myśli ku tym, którzy zginęli w ruinach Warszawy w walce o honor i wolność. Jednym z nich był ks. płk Tadeusz Julian Jachimowski, kapelan naczelny Armii Krajowej, żołnierz poeta, autor słynnego, wydawanego w wielu nakładach modlitewnika pt. "Żołnierz Chrystusowy". Ocalała w czasie pożogi spuścizna po nim została zdeponowana w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL, gdzie czeka na swojego badacza.

Kanclerz Kurii Biskupiej Wojsk Polskich

Jego życiorys obejmuje interesujące wątki powiązane z lubelską Wszechnicą. Jednym z owych śladów jest zachowane w archiwum uniwersyteckim pismo datowane na 1 grudnia 1919 r., skierowane do ks. Idziego Radziszewskiego, założyciela i pierwszego rektora katolickiej uczelni w Lublinie, w którym czytamy: "Wobec dokonywanej weryfikacji wojskowych przez M.[inisterstwo] S.[praw] Wojsk.[owych], dla ustalenia starszeństwa i stopni, proszę o przesłanie mi zaświadczenia o wysłuchaniu 8 semestrów w Akademii Piotrogrodzkiej na sekcji dogmatyczno-biblijnej i dyplomu Magistra św. Teologii". Pismo miało charakter formalny; petent ks. Jachimowski podpisał je jako kanclerz Kurii Biskupiej Wojsk Polskich.

Warto objaśnić kontekst powstania tego krótkiego, jednozdaniowego podania. Otóż, w czasie tworzenia pisma jego nadawca był mocno usadowiony w strukturach wojskowych. Miał już za sobą studia w seminarium duchownym w Kielcach, zwieńczone przejęciem święceń kapłańskich, i kilkuletni pobyt w carskiej Rosji. Znalazł się tam, ponieważ rok przed wybuchem I wojny światowej został wysłany do Piotrogrodu, stolicy imperium rosyjskiego, aby w Akademii Duchownej kontynuować studia teologiczne i filozoficzne. Tam kształcił się pod okiem ks. Idziego Radziszewskiego, który podówczas pełnił funkcję rektora akademii, jak się później okazało, ostatniego w historii tej instytucji.

Pobyt ks. Jachimowskiego w Rosji przypadł na okres niezwykle burzliwy - imperium rosyjskie trzeszczało w szwach, trwała wojna, straszna rewolucja bolszewicka zwana październikową i wojna domowa zbierały krwawe żniwo. Wśród Polaków budziły się nadzieje na odzyskanie niepodległości. W lipcu 1917 r. z żołnierzy polskich, służących wcześniej w armii rosyjskiej, uformowano I Korpus Polski na Wschodzie pod dowództwem gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego. Żołnierze korpusu przejawiali gorące przywiązanie do wiary i Kościoła katolickiego, co dla wielu z nich było wyrazem polskiej tożsamości. Potrzebowali także opieki i wsparcia duchowego. W takich okolicznościach rektor akademii ks. Radziszewski zwrócił się do studentów ostatniego rocznika z apelem, aby podjęli posługę kapelanów wśród polskich żołnierzy. Jednym z pierwszych ochotników był ks. Jachimowski. W kwietniu 1917 r. bp Jan Cieplak, administrator archidiecezji mohylewskiej (obejmowała terytorium niemal całej Rosji, a później ZSRR, z wyjątkiem dawnych ziem Rzeczypospolitej), mianował go kapelanem w Wojsku Polskim na Wschodzie. Niedługo potem świeżo upieczony kapelan objął służbę i wkrótce został dziekanem I Dywizji Strzelców Polskich, która weszła w skład korpusu.

W niepodległej Polsce

Swoje obowiązki wykonywał z wielkim zaangażowaniem, był nie tylko przewodnikiem duchowym, ale pełnił również rolę wychowawcy i propagatora polskości wśród żołnierzy. Już wtedy ujawniły się jego zdolności organizacyjne. Był człowiekiem odważnym, nie brakowało mu fantazji, co wielokrotnie wykazywał w trudnych okolicznościach frontowych - zaświadczały o tym przyznane mu wysokie odznaczenia wojskowe. Jego życiorys obejmuje niezwykłe, wręcz sensacyjne wydarzenie z początku lutego 1918 r., które miało miejsce w czasie potyczki z bolszewikami pod Tołoszczycą (miejscowość położona niedaleko na wschód od Bobrujska, dzisiaj środkowa Białoruś). Otóż, kiedy płk Daniel Konarzewski został ranny i kontuzjowany, ks. Jachimowski objął dowództwo brygady i zwycięsko zakończył starcie z przeciwnikiem.

Po demobilizacji I Korpusu ks. Jachimowski rozstał się z wojskiem i powrócił do Polski, która budziła się do niepodległego bytu. Nie wracał z pustymi rękoma - towarzyszyła mu fama rzutkiego duszpasterza i odważnego kapelana. Dysponował sprzętem liturgicznym i rzeczami potrzebnymi do pełnienia funkcji kapelana, stąd na podróż do Polski, wcale niełatwą, zaopatrzył się w zaświadczenie wystawione po niemiecku i po polsku, w którym stwierdzono, że jego okaziciel "ma prawo przewieźć do kraju rzeczy kościelne dla wręczenia ich Arcybiskupowi Warszawskiemu". Rzeczy te - czytamy - "zostały nabyte z funduszu złożonego przez oficerów sztabu I Dywizji Strzelców". Zaświadczenie wystawione 5 czerwca 1918 r. w Starym Bychowie (obecnie wschodnia Białoruś; tam stacjonowała jednostka) podpisał dowódca dywizji gen. ppłk Gustaw Ostapowicz.

W niepodległej Polsce ciągnęło go do munduru - po krótkim okresie pracy jako prefekt gimnazjum w Michowie wstąpił do Wojska Polskiego. Powierzono mu ważne zadania przy tworzeniu duszpasterstwa wojskowego, na którego czele stanął Stanisław Gall, pierwszy biskup polowy w II Rzeczypospolitej. Jego prawą ręką stał się ks. Jachimowski, który w 1919 r. otrzymał nominację na stanowisko kanclerza Kurii Biskupiej Wojska Polskiego, utworzonej w strukturach Ministerstwa Spraw Wojskowych. Do jego obowiązków należało m.in. tworzenie regulaminów i instrukcji dla wojskowych duszpasterzy, przygotowywanie dokumentacji przy powoływaniu parafii garnizonowych. Jednym z zadań było też prowadzenie i porządkowanie spraw personalnych kapelanów wojskowych, których dokumenty w czasie zawieruchy wojennej zaginęły czy zostały zdekompletowane. To dotyczyło także jego samego: "Dokumenty osobiste zostały w Petersburgu" - stwierdzał ks. Jachimowski w jednym z pism. Dlatego też zwrócił się do ks. Radziszewskiego, który od kilku miesięcy pełnił funkcję rektora uniwersytetu katolickiego w Lublinie, z prośbą o poświadczenie odbycia studiów w mieście nad Newą. Oczywiście, takowe otrzymał. Ksiądz Radziszewski podpisał je - co stanowi pewną ciekawostkę - jako "Rektor Uniwersytetu Lubelskiego i Akademii Duchownej Petersburskiej".

Zajmował się filozofią i mistyką

Ksiądz Jachimowski był człowiekiem aktywnym, pełnym werwy. W swojej pracy nie ograniczał się jedynie do wypełniania obowiązków w kancelarii kurii polowej. Chętnie sięgał po pióro. Pisywał do założonego w 1919 r. czasopisma "Żołnierz Polski", był założycielem i redaktorem naczelnym pisma pt. "Kwartalnik poświęcony sprawom Katolickiego Duszpasterstwa Wojskowego w Polsce" (ukazywało się w latach 1931-1934). Nie zaniedbywał studiów - ich efektem stał się doktorat z filozofii, uzyskany na Uniwersytecie Warszawskim na podstawie pracy "Dokumenty do nominacji Józefa Gołuchowskiego profesorem filozofii na Uniwersytecie Wileńskim". Zajmował się też m.in. mistyką św. Jana od Krzyża, przetłumaczył jedno z dzieł Boecjusza, rzymskiego filozofa i teologa chrześcijańskiego ("O pojęciach filozofii ksiąg pięcioro. Traktaty teologiczne"), pisał wiersze.

Regularnie wygłaszał kazania przed mikrofonem Polskiego Radia, które cieszyły się dużą popularnością i zyskiwały spory odzew radiosłuchaczy. Świadczy o tym także korespondencja, jaka była kierowana do ich autora. I tak np. Maria Rozumska, właścicielka i dyrektorka znanej prywatnej szkoły powszechnej im. św. Kazimierza na Łazarzu w Poznaniu, po wysłuchaniu jednego z kazań napisała: "pragnęłabym bardzo, by stało się codziennym moim rozmyślaniem (...) i motorem moich czynów". Był proszony o wygłoszenie kazań i przemówień na pogrzebach wielu znanych osobistości. Wśród materiałów zgromadzonych w bibliotece uniwersyteckiej znajdują się teksty przemówień pogrzebowych, wygłoszonych w kościele Świętego Krzyża w Warszawie na pogrzebie pilota Franciszka Żwirki i inżyniera Stanisława Wigury, pogrzebie ppłk. Artura Oppmana, poety i publicysty (był znany pod pseudonimem "Or-Ot"), uroczystości zorganizowanej z okazji 60. rocznicy śmierci Stanisława Moniuszki. Wcale nieprzypadkowo ks. Antoni Szymański, rektor lubelskiej Wszechnicy w 1934 r., napisał właśnie do niego w sprawie planowanej zbiorki na rzecz katolickiej uczelni z prośbą o wygłoszenie w radiu kazania "o uniwersytetach katolickich z wezwaniem do ofiarności na Katolicki Uniwersytet Lubelski".

Jego kariera wojskowa zakończyła się wraz z dymisją biskupa polowego Stanisława Galla, która nastąpiła wskutek konfliktu z marszałkiem Józefem Piłsudskim. Po ustąpieniu biskupa polowego ze stanowiska także kanclerz - jak to ujął Adam L. Krowin-Sokołowski, podówczas szef gabinetu marszałka - "zaufany bp. Galla" ("Fragmenty wspomnień 1910-1945", Editions Spotkania, Paryż 1985) otrzymał decyzję o przeniesieniu w stan spoczynku. Po rozstaniu się z kurią polową szybko, niejako "z marszu", podjął nowe zadania. Objął funkcję wicerektora w warszawskim kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu i z powodzeniem zaangażował się w pracę w środowisku akademickim. W nowej roli odnalazł się z powodzeniem. Wacław Auleytner, działacz katolicki, wieloletni sekretarz Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, zapamiętał go jako "jednego z najwybitniejszych duszpasterzy akademickich" ("Spotkania i rozstania", Katowice 1999).

Duszpasterz na froncie

Kiedy wybuchła II wojna światowa, ks. Jachimowski powrócił do służby wśród żołnierzy. We wrześniu uczestniczył w obronie stolicy, chodził z posługą do rannych, udzielał ostatniego namaszczenia, organizował pogrzeby, dodawał otuchy, przemawiając w Polskim Radiu. W październiku 1939 r. został aresztowany przez gestapo i osadzony na Pawiaku; po kilku miesiącach został zwolniony z więzienia i wrócił do kościoła św. Anny, gdzie zaczął pełnić funkcję rektora. Uczestniczył w tajnym nauczaniu, wstąpił do podziemia, w którym działał pod pseudonimem Budwicz. Objął ważne stanowiska w strukturach Podziemnego Państwa Polskiego, był szefem Służby Duszpasterskiej Komendy Głównej AK oraz naczelnym kapelanem Sił Zbrojnych w Kraju. W lipcu 1943 r., będący na uchodźstwie biskup polowy Józef Gawlina mianował go wikariuszem generalnym i zastępcą biskupa polowego Wojska Polskiego. Pełniąc te funkcje, wykorzystując wcześniej zdobyte doświadczenie w kurii polowej, doglądał tworzenia i rozwijania struktur duszpasterstwa wojskowego, opracowywał dokumenty regulujące funkcjonowanie podziemnego duszpasterstwa na okupowanych przez Niemców ziemiach polskich.

Epilog

Ksiądz Jachimowski zginął w pierwszych dniach powstania warszawskiego w nieznanych bliżej okolicznościach. Jan Dobraczyński w swoich pamiętnikach zanotował, że "został zamordowany na (...) rogu Elektoralnej i Solnej" ("Tylko w jednym życiu", Warszawa 1977). Z kolei cytowany już W. Auleytner podaje, że "w nocy z 6 na 7 sierpnia (...) księdza Jachimowskiego zabrano (...) z innymi mężczyznami i rozstrzelano w Halach Mirowskich". Jego ciała nigdy nie odnaleziono, a jego symboliczny grób znajduje się na cmentarzu wojskowym na Powązkach. Jednym ze śladów jego działalności są teksty i dokumenty, które po nim zostały. Zostały one przekazane bibliotece KUL w 1985 r. przez ks. Stanisława Tworkowskiego, także kapelana wojskowego i powstańca warszawskiego. Zebrane w kilkunastu teczkach obejmują rękopisy kazań, przemówień, poradników dla kapelanów fragmenty artykułów, notatki osobiste (w tym dotyczące życiorysu), wewnętrzne rozkazy do duchowieństwa polskiego, pojedyncze wiersze i inne utwory literackie, wycinki prasowe z przedwojennych gazet oraz korespondencję. Niektóre kartki z tekstami noszą ślady zawilgocenia (częściowo były zbutwiałe), niektóre uszkodzone. Część tekstów ukazała się drukiem w okresie międzywojennym, inne do dziś nie ujrzały światła dziennego. Bez wątpienia materiały te zasługują na uwagę historyków, część na upowszechnienie. Wszystkie razem rzucają nowe światło na nietuzinkową postać ks. Jachimowskiego, który jako jeden z wielu stracił życie w pierwszych dniach powstania warszawskiego.