Największe cuda Matki Bożej Kębelskiej

ag

publikacja 24.08.2021 10:30

Już w pierwszą sobotę września z różnych stron diecezji wyruszą pielgrzymki, by dotrzeć na uroczystości do Wąwolnicy. To tutaj znajduje się słynąca łaskami figura Matki Bożej Kębelskiej.

Procesja z cudowną figurą i księgą łask podczas wrześniowych uroczytości. Procesja z cudowną figurą i księgą łask podczas wrześniowych uroczytości.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Księga łask w Wąwolnicy wciąż pęcznieje. Każdego roku pracujący tu kapłani dopisują nowe świadectwa ludzi, którzy otrzymali szczególne łaski przez wstawiennictwo Matki Bożej Kębelskiej. To tutaj w pierwszą sobotę  września ciągną rzesze pielgrzymów na doroczne uroczystości odpustowe z racji kolejnej rocznicy koronacji cudownej figury. Tak będzie i w tym roku 4 i 5 września. Zapraszając na uroczystości przypominamy najbardziej znane cuda Matki Bożej Kębelskiej.

W 1996 r. ks. Stanisław Kultys, kapłan archidiecezji lubelskiej, chorując od 40 lat na stwardnienie rozsiane, nie mógł już o własnych siłach wstać z łóżka. Poprosił, aby go przywieziono do Matki Bożej w Wąwolnicy. Do kaplicy trzeba go było wnieść, nawet siedzenie sprawiało mu problemy. Po modlitwie u Matki Bożej wrócił do domu. Kiedy na drugi dzień obudził się, poczuł, że jego ręce odzyskały władzę. Podparł się nimi i ucieszony o własnych siłach usiadł. Wtedy też uświadomił sobie, że jego nogi są sprawne. Powoli stanął jedną nogą na podłodze, potem drugą, czyniąc to przy samym łóżku na wypadek upadku. Stanął. Zrobił jeden krok, potem drugi i - nie wierząc sobie - zaczął chodzić po pokoju zupełnie sprawny i zdrowy. W tym czasie zadzwonił dzwonek przy drzwiach, poszedł i otworzył. Na progu rodzinnego domu księdza na terenie parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lublinie stanął jego szkolny kolega, lekarz, który go leczył przez 40 lat. Kiedy go zobaczył, wykrzyknął zdumiony: - To ty chodzisz? Kazał ks. Stanisławowi położyć się i, po zbadaniu go, powiedział: - Ty jesteś zupełnie zdrowy! W kilka dni potem wypisał ks. Stanisławowi długą historię choroby i wysłał go do Warszawy. Lekarka, która go potem badała, napisała, że pacjent nigdy nie chorował na stwardnienie rozsiane. Do końca życia nigdy nie pojawiły się ślady tej choroby.

16 marca 2000 r. ks. Jan Pęzioł, kustosz wąwolnickiego sanktuarium, otrzymał list od kolegi ks. Bolesława Lipczewskiego z Detroit. Kilkanaście miesięcy wcześniej ks. Bolesław prosił go o odprawienie Mszy św. o dar macierzyństwa dla pani Suzan z Kanady.

W jej małżeństwie trwającym kilkanaście lat nie było dzieci. Małżonkowie poddali się licznym badaniom, a lekarze stwierdzili, że nie mogą mieć potomstwa. Ks. Jan Mszę św. odprawił. Po roku znowu przyszedł list z Detroit. Tym razem był on zawiadomieniem, że Suzan została mamą i wierzy, że jest to łaska wyproszona w Polsce w Wąwolnicy. 
Macierzyństwo u Maryi wyprosili też Beata i Piotr. Oboje, będąc lekarzami, przez dwadzieścia lat małżeństwa nie mieli upragnionych dzieci. Jesienią 2002 roku przyjechali do Wąwolnicy na Mszę św. Za niecały rok urodzili się im synowie – bliźniacy.


O innych łaskach otrzymanych dzięki wstawiennictwu Maryi z Wąwolnicy będziemy w najbliższych dniach jeszcze przypominać.