Ks. Leszek Niedźwiedź o parafianach z Matczyna: To ludzie o wielkich sercach

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 06.05.2022 09:27

Świątynia zbudowana przez mieszkańców po II wojnie światowej, z zewnątrz nie zdradza tajemnicy, że jej wnętrze pochodzi z całkiem innych czasów. To miejsce warte odwiedzenia.

Ks. Leszek Niedźwiedź pokazuje protokół wizytacji spisany przez bp Stefana Wyszyńskiego. Ks. Leszek Niedźwiedź pokazuje protokół wizytacji spisany przez bp Stefana Wyszyńskiego.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Historia tego miejsca sięga XVII wieku. W czasach reformacji, kiedy okoliczne kościoły zostały przejęte przez kalwinów, tylko w Matczynie została katolicka świątynia, do której przyjeżdżali wierni z Bełżyc i całej okolicy. Była to więc rozległa parafia, gdzie na modlitwie gromadzili się ludzie różnych stanów. Z czasem oczywiście sytuacja się zmieniła. Katolicy wrócili do swoich kościołów, a z parafii Matczyn wydzielono nowe wspólnoty. Dziś to jedna z mniejszych parafii.

W murach kościoła znajduje się wyposażenie z pierwotnej drewnianej świątyni, która dziś stoi w Muzeum Wsi Lubelskiej.

– Oryginalne wyposażenie tamtego kościoła zostało u nas, w skansenie znajdują się repliki ołtarzy. W miejscu dawnej świątyni stoi krzyż. Wszystkie te miejsca są dla nas szczególne także z powodu obecności w nich bł. Stefana Wyszyńskiego, ówczesnego biskupa lubelskiego – opowiada ks. Leszek Niedźwiedź, proboszcz z Matczyna.

Pamiątką tamtej obecności jest zachowany do dziś protokół wizytacji, napisany własnoręcznie przez bp Wyszyńskiego z jego podpisem i pieczęcią. To także duma tej niewielkiej wspólnoty.

Zabytkowy ołtarz w kościele w Matczynie.   Zabytkowy ołtarz w kościele w Matczynie.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

- Liczebnie rzeczywiście nie ma nas dużo, ale moi parafianie to ludzie o wielkich sercach, na których można liczyć w różnych sytuacjach - podkreśla ksiądz proboszcz.

Wspólnymi siłami udało się wykonać nie tylko wiele prac remontowych przy kościele, ale i pomóc ludziom w potrzebie. Szczególnie widać to ostatnio, gdy także do Matczyna dotarli uchodźcy z Ukrainy.

– Nie trzeba było prosić. Ludzie sami w odruchu serca zainteresowali się rodzinami, które do nas trafiły i przynieśli rzeczy im potrzebne. To jednak nie wszystko. Ogłosili w internecie zbiórkę darów i przygotowali wysyłkę na Ukrainę. Sami także robią kanapki i zawożą na lubelskie dworce, gdzie przyjeżdżają uchodźcy. To pokazuje ich wrażliwość – mówi ks. Leszek.

Podkreśla też, że to nic nowego dla tej społeczności, że zawsze gdy znajdował się ktoś w potrzebie mógł liczyć na sąsiadów. Co roku na początku sierpnia przez Matczyn przechodzi Piesza Pielgrzymka Lubelska na Jasną Górę. Przy tutejszym kościele pątnicy mają postój i są częstowani obiadem. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktoś odszedł głodny.

– Nasz plac przykościelny zamienia się w wielką kuchnię. Parafianki przywożą ugotowany w domu obiad i częstują pielgrzymów. Pamiętam taką sytuację, gdy jedna z parafianek, która nie dysponowała samochodem, przywiozła na rowerze torby z ugotowanym przez siebie posiłkiem, by móc poczęstować przybyłych do parafii pątników – opowiada ks. Leszek.

Na swoich parafian może liczyć także w codziennych sprawach, jak sprzątanie kościoła, czy dekoracje świąteczne.

Do niedawna na trenie parafii pracowały także siostry posługując w domu pomocy społecznej w Matczynie. To duża placówka dla osób z różnymi niepełnosprawnościami, które często spędzają tutaj całe swoje życie.

– W historii tego miejsca były trzy zgromadzenia zakonne, które razem z personelem świeckim służyły około 180 mieszkańcom. Niestety kilka lat temu siostrom zostało wypowiedziane mieszkanie w DPS i musiały opuścić placówkę. Była to strata także dla naszej wspólnoty parafialnej, bo siostry uczestniczyły również w życiu parafii – mówi ksiądz proboszcz.

Mimo różnych sytuacji, jakich wszyscy jesteśmy świadkami ks. Leszek zachęca, by ufać Bożej Opatrzności.