Pogrzeb ks. Czesława Przecha

ag

publikacja 27.06.2022 17:50

Przez większość swego kapłańskiego życia związany był z Bełżycami. Najpierw jako wikary, potem jako proboszcz. Tu też został pochowany wśród ludzi, którym służył całe swoje życie.

Msza św. pogrzebowa ks. Czesława Przecha. Msza św. pogrzebowa ks. Czesława Przecha.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Wobec odejścia kogoś, kogo kochamy i cenimy, zawsze rodzi się smutek, ale w tym przypadku przede wszystkim cisną się na usta słowa "Deo gratias" za życie ks. Czesława Przecha.

- W XVI wieku we Włoszech żył skromny brat zakonny Feliks, który nie pełnił żadnych ważnych funkcji i nie posiadał ludzkich zaszczytów, a jednak został wyniesiony na ołtarze. Bracia w klasztorze nadali mu przydomek "Deo gratias", gdyż Feliks na każde pozdrowienie, czy informację jaką otrzymywał miał zawsze jedną odpowiedź: "Deo gratias", czyli Bogu niech będą dzięki. Nawet, gdy powiadomiono go o śmierci matki tak odpowiedział. Nie znaczy to, że był złym synem i ucieszył się ze śmierci mamy. Był człowiekiem głębokiej wiary, który rozumiał, że jego matka ogląda teraz Boga twarzą w twarz i raduje się obecnością świętych. My także w obliczu śmierci ks. Czesława powtarzamy słowa: "Bogu niech będą dzięki" nie dlatego, że cieszymy się z jego odejścia, ale mamy tak wiele powodów, by dziękować za jego życie i talenty jakimi mogliśmy się cieszyć - mówił  abp Stanisław Budzik podczas Mszy św. pogrzebowej ks. Czesława.

Kapłana żegnali członkowie rodziny, koledzy z seminarium, liczni kapłani, z którymi współpracował, a przede wszystkim rzesze wiernych, dla których zawsze miał czas i pogodny uśmiech.

To właśnie uśmiechem zdobywał ich serca i swoją otwartością na drugiego człowieka.

Dwa tygodnie temu, wraz z kolegami ze swego rocznika święceń, obchodził jubileusz 60. lat kapłaństwa. Mszy św. w kaplicy domu księży emerytów także przewodniczył abp Stanisław.

- Ks. Czesław siedział już wtedy na wózku i było widać, że jego myśli bardziej ulatują ku niebu niż ku sprawom ziemskim. Kiedy podszedłem do niego udzielić mu komunii świętej, rozpromienił się. Mimo niemocy ciała, radość z Eucharystii wciąż była obecna w jego życiu - mówił abp Stanisław.

O tej radości płynącej z wiary świadczą także zachowane dokumenty dotyczące ks. Czesława. Gdy po ukończeniu liceum biskupiego w Lublinie postanowił zgłosić się do seminarium, proboszcz z jego rodzinnej parafii wystawił mu opinię, w której chwalił młodzieńca. Pisał, że ilekroć przyjeżdża ze szkoły do rodzinnego domu zawsze można go spotkać w kościele, służy kapłanom pomocą jest uczynny, grzeczny i zawsze uśmiechnięty. Kilka lat później, gdy odbywał kleryckie praktyki w Sitańcu, tamtejszy proboszcz wystawił mu podobną opinię zaznaczają, że jeśli dalej z taką radością i gorliwością będzie pracował z pewnością przyniesie wiele pożytku Kościołowi. Tak się rzeczywiście stało.

- Ks. Czesław potrafił zjednywać sobie ludzi. Był budowniczym nie tylko kościołów z cegły, ale i żywego Kościoła. Raz jeszcze taką opinię o nim wyraził abp Józef Życiński występując o nadanie mu odznaczenia kapelana Jego świątobliwości. "To człowiek, który pomnaża swoje talenty przyciągając ludzi do kościoła" pisał abp Życiński. Takim też go zapamiętamy - mówił abp Stanisław.