Brat Maciej Jabłoński - człowiek orkiestra

jj

publikacja 27.08.2022 09:21

O kapucynie zrobiło się głośno w całej Polsce 3 lata temu. Na swoim profilu na FB zakonnik zaapelował o pomoc w wyposażeniu szpitala w Ngaoundaye w Środkowej Afryce, w którym pracuje.

Brat Maciej przyjmuje porody i ratuje życie noworodkom. Brat Maciej przyjmuje porody i ratuje życie noworodkom.
archiwum br. Macieja Jabłońskiego

Pokazał się wtedy na zdjęciu z noworodkiem owinięty w folię termoizolacyjną. Dzięki temu, że stał się dla nowo narodzonego chłopca swojego rodzaju inkubatorem, dziecko mimo hipotermii udało się uratować.

Brat Maciek ochrzcił chłopca, nadając mu swoje imię. Później nigdy już tego dziecka nie spotkał. 

Misjonarz niedawno gościł w Lublinie na Poczekajce. To tam opowiadał ludziom o tym, jak wygląda jego posługa w najbiedniejszym zakątku świata. 

- Gdy cztery lata temu dotarłem do parafii w Ngaoundaye od razu poszedłem do szpitala. Pracował tam wtedy jeden lekarz - wspomina. - Dziś ja też mam status lekarza w RŚA. Jest jeszcze dwóch pielęgniarzy.  Od jednego z nich uczyłem się chirurgii. Po jakimś czasie zacząłem asystować przy zabiegach. Nie minęło 6 miesięcy mojego pobytu, a w nocy zostałem wezwany do rodzącej kobiety z przodującym łożyskiem. Nie było nikogo innego. Wiedziałem, że jeśli nie zrobię cesarki, kobieta się wykrwawi, a dziecko umrze. To była pierwsza operacja. 

Dziś brat Maciek wykonuje wszystkie możliwe zabiegi w tamtejszym szpitalu, pod który podlega ponad 160 tys. osób.

- Od jakiegoś czasu mamy nowe laboratorium, oddział ratunkowy dla dzieci. Zbudowałem też budynek, w którym jest sala reanimacyjna dla maluchów. Wszystkie leki, które podaję ludziom chorym, ja sam kupuję. Wydaję na nie ok.  2 tys. euro. Przed wyjazdem na urlop do Polski skończyłem budowę punktu szczepień i badań prenatalnych dla kobiet,  wyremontowałem ginekologię, mam nowy aparat do USG. Teraz naprawdę jest tu bardzo ładnie. W szpitalu mamy też pediatrię, internę, oddział dzieci niedożywionych, i osobny dla osób z chorobami tropikalnymi, bo tych jest bardzo dużo.

Kapucynowi udało się doprowadzić do budynku szpitalnego bieżącą wodę i zelektryfikować szpital. - Zainstalowałem panele słoneczne, pompy cieplne. Pomogła mi w tym Fundacja Kapucyńska oraz wszyscy ci ludzie, którzy wsparli mnie podczas zbiórek parafialnych w Polsce. 

Szpital jest dumą brata Macieja,  choć jak mówi to tylko jedna gałąź duszpasterstwa, które prowadzi z dwoma innymi lokalnymi kapucynami.

- Pierwsza moja posługa to oczywiście głoszenie Ewangelii, ale jednak na misjach duszpasterstwo wygląda inaczej niż w normalnej parafii - wyjaśnia.  - W Europie to spowiedź, pogrzeb, ślub. Tutaj kopanie studni, kupowanie leków, opieka nad bezdomnymi, uczenie dzieci. Tym wszystkim zajmują się właśnie misjonarze. Wszystko, co funkcjonuje w Ngaoundaye  jest stworzone przez misję: Centrum Kultury, liceum, szpital szkoła podstawowa, mosty i drogi. Nawet merostwo i starostwo tez zbudowali misjonarze - podkreśla kapucyn. 

Brat Maciej jest nie tylko duszpasterzem i lekarzem. Jest też dla wielu dzieci przybranym ojcem. 

- Ja jako proboszcz tej parafii mam 19 kościołów na terenie 100 km2. Mieszka na terenie tej mojej parafii 100 tys. mieszkańców. To najbiedniejszy kraj Afryki. Tu nie dociera pomoc humanitarna, bo cały czas trwa wojna. Dzieci, które tracą w jej czasie rodziców, najczęściej siedzą przy drodze, brudne, głodne, zarobaczone. Kiedyś zabrałem taką grupę do siebie i dziś mam 120 takich “adoptowanych dzieci”. Jestem dla nich tatą. Przychodzą do mnie rano. Dostają śniadanie. Jest mycie, zabawa, nauka. Po obiedzie o godz. 14 są wolne. Ale od godz. 15 znowu mogą przyjść do Centrum Kultury. Prowadzimy tam zajęcia sportowe: jest nauka gry w koszykówkę, piłkę nożną. Mamy szkołę muzyczną, czytelnię i bibliotekę.

Brat Maciek aktualnie przebywa jeszcze przez chwilę na urlopie. Cały czas jednak pamięta o swojej parafii w Afryce i odwiedzając parafie w Polsce, zbiera pieniądze na utrzymanie działań misyjnych.

- Każdego miesiąca wydaję tylko na pomoc dzieciom ok. 20 tys. zł. Owszem cały czas muszę myśleć, czy starczy i skąd te pieniądze brać, ale Pan Bóg czuwa. Moja dewiza, którą żyję:  “starajcie się najpierw o królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam dodane” sprawdza się. 

Każdy, kto by chciał wesprzeć działania br. Maćka, może to zrobić przez www.misje.kapucyni.pl/kontakt z dopiskiem: Dla br. Macieja Jabłońskiego. 

Więcej o historii br. Macieja Jabłońskiego i jego pracy na misjach już wkrótce w papierowym wydaniu Gościa Lubelskiego.