Ks. Blachnicki - naukowiec, wizjoner, praktyk

ag

publikacja 11.10.2022 09:35

Korzenie oazowe ma tysiące ludzi w Polsce, wśród nich są także osoby pełniące odpowiedzialne funkcje. O tym, jakie znaczenie ma do dziś formacja zaproponowana przez ks. Blachnickiego rozmawiano na KUL.

Podczas konferencji o ks. Franciszku Blachnickim wiele osób dzieliło się oazowymi doświadczeniami. Podczas konferencji o ks. Franciszku Blachnickim wiele osób dzieliło się oazowymi doświadczeniami.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Ks. Franciszek Blachnicki - twórca Ruchu Światło-Życie,  którego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1995 roku, był  również naukowcem i wykładowcą KUL.  Obszar jego pracy naukowej obejmował zagadnienia pedagogiki chrześcijańskiej, katechetyki, teologii pastoralnej i liturgiki. Współtworzył Instytut Teologii Pastoralnej KUL, a przy nim Lubelski Zespół Liturgistów oraz Instytut Formacji Pastoralno-Liturgicznej. Jego osobiste doświadczenie żywej wiary i pogłębione studia teologiczne dały podwaliny Ruchu Światło-Życie, który jako ruch posoborowej odnowy Kościoła funkcjonuje dziś na wszystkich kontynentach.

- Ks. Franciszek w swojej pracy naukowej związany był z naszym uniwersytetem. To on przygotował na obszar Polski koncepcje parafii jako wspólnoty wspólnot, to jego liczne opracowania i działania przyczyniły się do ożywienia życia religijnego w Polsce. Oprócz niezwykle owocnej pracy naukowej i duszpasterskiej ks. Franciszek był przede wszystkim człowiekiem pełnym wiary i pokoju. Ja sam miałem okazję go spotkać. Imponował mi swoją charyzmatyczną postacią, przez swoją postawę pełną pokoju, opanowania, refleksję i zaufanie Bogu pociągał za sobą. Miał niezwykłą zdolność oceny i przenikania obszarów, w których funkcjonują młodzi ludzie i chciał dotrzeć do każdego z nich. Mówił, że "człowiek wtedy działa w sposób najdoskonalszy, najpewniejszy i najmocniejszy, gdy działa zgodnie z Bożym planem zbawienia i z Bożą wolą". Myślę, że to stąd płynęła jego moc i aktywności, które do dziś pociągają kolejne pokolenia - mówił ks. prof Mirosław Kalinowski rektor KUL.

Droga formacji proponowana przez ks. Franciszka Blachnickiego zakładała nie tylko osobistą relację z Panem Bogiem, ale i zaangażowanie chrześcijan w sprawy społeczne. Wielu samorządowców, liderów różnych stowarzyszeń i postaci sceny politycznej ma za sobą spotkanie z ruchem oazowym. Jednym z nich jest wicepremier Henryk Kowalczyk, który na KUL podzielił się swoim doświadczeniem wspólnoty.

– Gdyby nie Ruch Światło-Życie, który został postawiony przede mną na początku roku 1988 i formacja w Domowym Kościele, pewnie nie byłbym w tym miejscu. To wówczas ksiądz opiekun naszego kręgu małżeńskiego, w którym się z żoną formowaliśmy, namawiał nas do zaangażowania w życie społeczne. Najpierw robiłem to na gruncie lokalnym, potem przyszła szersza odpowiedzialność. Bliskie było mi nauczanie ks. Blachnickiego, który zachęcał by to świeccy uformowani chrześcijanie angażowali się szerzej w życie kraju. Ta idea przyświeca mi do tej pory, ale także ułatwia funkcjonowanie, kiedy człowiek wie, że jako sługa nieużyteczny, robi wszystko, co do niego należy, ale owoce nie zależą od niego. To moim zdaniem jest najlepszym sposobem funkcjonowania na każdej płaszczyźnie życia - mówił wicepremier Henryk Kowalczyk.

Wielkim darem ofiarowanym społeczeństwu przez ks. Franciszka Blachnickiego jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka czyli dobrowolna abstynencja.

– Dla mnie osobiście to pole większego zaangażowania w ramach Diakonii Wyzwolenia, gdyż mimo zmieniających się czasów, walka z alkoholizmem i różnymi zniewoleniami w jakie uwikłany może być człowiek, ma ogromne znaczenie – podkreślał pan minister.

Warto postawić pytanie, jak wyglądałaby Polska i polskie społeczeństwo, gdyby nie inicjatywa ks. Blachnickiego w postaci oazy? Mówił o tym ks. Przemysław Kantyka dziekan Wydziału Teologii KUL, na którym przed laty pracował ks. Franciszek.

 – Sam, jako młody chłopak, miałem okazję uczestniczyć w ruchu oazowym, co poczytuję za Boże błogosławieństwo. Myślę, że dziś trzeba nam brać wzór ze Sługi Bożego, po pierwsze w postaci wielkiej determinacji, po drugie z naszego słownika trzeba wykreślić słowa, „nie da się”. Czasy są trudne, a w nich tym bardziej potrzeba wielkich dzieł, nie tylko takich postanowionych gdzieś na górze w Watykanie, ale oddolnie na wzór ks. Blachnickiego – mówił ks. prof. P. Kantyka.

O znaczeniu dzieła ks. Franciszka mówił też dyrektor IPN w Lublinie Robert Derewenda.

- Ks. Blachnicki z Lublinem i KUL związał się w latach 60. ubiegłego wieku. Zaangażował się w posoborową odnowę Kościoła, stworzył krajowe duszpasterstwo służby liturgicznej, stworzył ruch oazowy pod nazwą Ruch Światło-Życie. Lublin jest ściśle związany z jego działalnością. To tu nie tylko zaangażował się teoretycznie przez pracę naukową, ale czynił to praktycznie. Do połowy lat 70 mieszkał w Lublinie na Sławiku, zaś w wakacje i ferie spędzał w Krościenku, gdzie powstało centrum Ruchu Światło-Życie. Jako młodemu chłopakowi imponowało mi życie ks. Blachnickiego. Jako archiwista przeglądałem jego notatniki, w których zapisane było mnóstwo spotkań z ciekawymi ludźmi. Potem dzielił się nimi. Miał zwyczaj, kiedy wracała z podróży, że siadał ze swoimi domownikami w kuchni, włączony był magnetofon, a on opowiadał dzień po dniu o doświadczeniu spotkania z żywym Kościołem i wyciągał wnioski z tego co widziała. Te nagrania się zachowały i dziś możemy ich posłuchać. Miał też zwyczaj odbywać narady, które były nagrywane, podobnie jak jego konferencje. Miał świadomość, że to co mówi kierowane jest nie tylko do tych, którzy bezpośrednio go słuchają, ale też do oazowiczów, którzy będą tworzyli Ruch w kolejnych latach. Chciał, by wiedzieli, jaki miał zamysł tworząc Ruch Światło-Życie – mówił Robert Derewenda.

Wokół ks. Franciszka gromadzili się ludzie, którzy wraz z nim chcieli pracować i służyć innym. Nazywał ich diakonią, choć Służba Bezpieczeństwa inwigilująca to środowisko mówiła o sztabie ks. Blachnickiego.

– Ruch był tak ułożony, że nie sposób było go zniszczyć rękami państwowymi. Kiedy zlikwidowano mu Krucjatę w roku 1960, tak zaprojektował oazę, że nie sposób było jej zamknąć. Owszem jakąś centralę można zamknąć, ale Ruch i tak działał, bo odbywały się rekolekcje oazowe, a bastionem działania była rodzina. Nikt nie zabroni przecież rodzinie wyjechać na wczasy. Można umówić się z innymi rodzinami i w tym czasie małżonkowie będą odbywali swoje rekolekcje, młodzież swoje, dzieci swoje w tej samej miejscowości – mówił Robert Derewenda.

Ks. Blachnicki bardzo poważnie traktował Pana Boga biorąc Go na spółkę. Podczas jednego z wystąpień w trakcie Tygodnia Eklezjologicznego na KUL mówił, że ludzie zachodzą w głowę skąd on ma pieniądze na te wszystkie dzieła, które tworzy. Różne pomysły przychodziły im do głowy, ale nikt nie wpadł na to, że on tych pieniędzy nie ma. Był przekonany, że jeśli to dzieło podoba się Bogu, to On o resztę się zatroszczy.