O. Wojciech zaprasza do Lubartowa

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 26.03.2023 09:00

To jeden z najstarszych kościołów w mieście, który mimo zmieniających się czasów bliski jest wielu ludziom. To tutaj odkrywają życie wspólnotowe, jakie pociąga niezależnie od czasów.

O. Wojciech Gwiazda, przełożony wspólnoty w Lubartowie, zaprasza do odwiedzania tego miejsca. O. Wojciech Gwiazda, przełożony wspólnoty w Lubartowie, zaprasza do odwiedzania tego miejsca.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Ileż modlitw, godzin milczenia lub wielkiej radości widziały mury kościoła i klasztoru ojców kapucynów w Lubartowie, wie tylko Pan Bóg. Iluż ludzi tutaj właśnie przystąpiło do pierwszej spowiedzi i komunii świętej! Iluż w końcu odkryło powołanie, widząc wspólnotę braci i ich życie. Dla mieszkańców Lubartowa właśnie to miejsce wiąże się nie tylko z wiarą, ale i doświadczeniem bycia wśród ludzi i dla ludzi.

- To się nie zmienia. Kiedy ja byłem małym chłopcem, a pochodzę z Lubartowa, przybiegaliśmy tutaj nie tylko na katechezę, ale przede wszystkim na spotkania. To były czasy, kiedy młodzi nie mieli co ze sobą zrobić po odrobieniu lekcji, bo nie było telefonów, komputerów i Internetu, a chcieliśmy czegoś więcej niż szkoła i siedzenie w domu. Tutaj drzwi były zawsze otwarte, można było zaangażować się np. w oazę lub przyjść pograć w ping-ponga czy posiedzieć i porozmawiać. Kiedy dziś ktoś pyta mnie dlaczego to było dla nas ważne miejsce, z perspektywy czasu widzę, że pociągała nas wspólnota, zarówno ta, jaką tworzyli bracia, jak i ta, którą pomagali nam budować między nami - mówi o. Wojciech Gwiazda przełożony wspólnoty braci kapucynów w Lubartowie.

Nie przeszkadzało nikomu, że warunki były trudne, a kościół i klasztor wymagał remontu. Historia i mijające lata odcisnęły tu swoje piętno, nie zabierając jednak tego, co najważniejsze - poczucia Bożej obecności i akceptacji każdego człowieka.

 - Nasz klasztor jest jednym z najstarszych w Polsce, a jego powstanie wiąże się z rodem Sanguszków, którzy w Lubartowie mieli swoje dobra. W latach 1737-1741 wzniesiono klasztor i kościół w stylu baroku toskańskiego. Mamy piękne obrazy ołtarzowe, które są dziełem Szymona Czechowicza. Nasz kościół otrzymał wezwanie. św. Wawrzyńca męczennika, bo zakon kapucynów w Polsce, a więc także w Lubartowie, przeszczepiali kapucyni z Rzymu, ci sami, którzy po dziś dzień są kustoszami bazyliki św. Wawrzyńca poza rzymskimi murami. Kościół konsekrował 20 V 1751 bp Michał Kunicki, sufragan krakowski i oficjał lubelski - przypominają historię tego miejsca ojcowie.

W XIX w. klasztor w Lubartowie był siedzibą nowicjatu. To tutaj od 1848 do 1849 roku przygotowywał się do życia zakonnego bł. Honorat Koźmiński. - To też jeden z darów naszej wspólnoty, że modlimy się w kościele, gdzie prawie 200 lat temu klękał błogosławiony Honorat. Chodził korytarzami naszego klasztoru, spacerował po ogrodzie, wychodził na ulice Lubartowa. Wiele osób, które przychodzą do naszego kościoła ma wielkie nabożeństwo do świętych z naszego zakonu. Pociąga ludzi prostota św. Franciszka czy postać św. o. Pio. To nie nasza zasługa, ale dar dla całego Kościoła – podkreślają bracia.

W Lubartowie odbyło się pięć kapituł prowincjalnych. Klasztor był też miejscem działań zbrojnych w czasie powstań narodowych: w czasie powstania listopadowego zamknął się tu oddział wojska polskiego, zaatakowany przez żołnierzy rosyjskich, a w czasie powstania styczniowego kościół został ostrzelany z armat przez Rosjan. W czasie powstania styczniowego zaciągnęli się do wojska prawie wszyscy nowicjusze za namową głośnego kaznodziei patriotycznego o. Fidelisa Paszkowskiego.

Podczas wielkiej kasaty klasztorów w Królestwie Polskim w 1864 r. klasztor w Lubartowie oszczędzono, uznając go za tzw. klasztor nieetatowy (miał prawo istnienia, ale bez możliwości przyjmowania nowicjuszy). Jednakże stopniowo zmniejszała się liczba zakonników, których władze carskie przenosiły do innych klasztorów kapucyńskich w miarę, jak w nich następowały ubytki personalne. Taki stan rzeczy przesądził o skasowaniu klasztoru w Lubartowie w 1867 roku. Nielicznych zakonników wywieziono do Nowego Miasta nad Pilicą, na miejscu pozostał o. Faustyn Jarzębiński jako rektor kościoła. Po jego śmierci 14 V 1885 kościołem zarządzali kapłani diecezjalni. W klasztorze wydzielono część jako mieszkanie rektora kościoła, resztę zajęły urzędy rosyjskie, a po odzyskaniu niepodległości przez Polskę - sąd powiatowy.

Ponownie do Lubartowa kapucyni wrócili w 1938 roku, ale II wojna światowa uniemożliwiła remont obiektu. Po jej zakończeniu część zabudowań klasztornych zajęły władze. Dopiero w 1978 roku zrujnowane budynki oddano braciom.

- Przez te wszystkie lata bracia robili co mogli, by odnawiać nasze zabudowania, ale kompleksowego remontu tu nigdy nie było. Dlatego postanowiliśmy zrobić co w naszej mocy, by przywrócić blask kościołowi i klasztorowi. Oczywiście do tego potrzeba dużych funduszy i czasu, ale z Bożą pomocą, krok po kroku zaczęliśmy remont – mówi o. Wojciech.

Braciom udało się pozyskać środki z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dzięki którym powstała instalacja fotowoltaiczna i pompy ciepła ogrzewające klasztor i kościół. W związku z tym została także wymieniona podłoga. - Wszystkie prace muszą odbywać się pod kontrolą konserwatora zabytków. Dlatego parkiet, jaki bracia położyli kiedyś, musiała zastąpić kamienna podłoga tak, jak pierwotnie było w kościele. Wielu z prac nie widać gołym okiem, bo zostały wymienione instalacje elektryczne, grzewcze i wodno-kanalizacyjne. Mamy nadzieję na pozyskanie kolejnych środków, które pozwolą nam odmalować kościół, wymienić okna i drzwi oraz odnowić mur okalający naszą działkę - mówi o. Wojciech.

W planach braci jest także przygotowanie 6 cel, w których będzie można przyjmować gości, którzy chcieliby w klasztorze odpocząć, odbyć rekolekcje czy porozmawiać. - Nasz klasztor otacza także duży ogród, który również chcielibyśmy poddać rewitalizacji i uczynić miejscem wypoczynku nie tylko dla nas, ale i dla wspólnot, które spotykają się w klasztorze. To wszystko plany, ale wierzymy, że z Bożą pomocą możemy je zrealizować - podkreśla o. Wojciech.

Jednakże remont, mimo jego ogromu, nie jest w centrum życia braci. - Kościół to wspólnota ludzi, a w naszym charyzmacie życie wspólnotowe jest w centrum. Nikt z nas nie ma własnych pieniędzy czy jakichś dóbr materialnych, a to myślę pomaga być bardziej wolnym od różnych trosk. W każdej naszej kapucyńskiej wspólnocie - także tu w Lubartowie - jest nas na szczęście jeszcze tylu, że możemy podołać potrzebom duszpasterskim wiernych, którzy gromadzą się w naszym kościele i klasztorze. To także pozwala nam na zaangażowanie w różne grupy i dzieła. Po prostu, gdy robimy coś w większej grupie łatwiej nam się podzielić. Nie jest to bynajmniej żadną naszą zasługą, ale wynika z charyzmatu franciszkańskiego - wyjaśniają bracia.

To w tym kościele i klasztorze spotykają się różne wspólnoty, wśród których są Franciszkański Zakon Świeckich, Ruch Światło-Życie, Domowy Kościół, schola dziecięca i młodzieżowa, neokatechumenat, Rodzina Radia Maryja, odnowa w Duchu Świętym, Liturgiczna Służba Ołtarza, Stowarzyszenie Alwernia, Dobre Słowo, odnowa, Apostolstwo Dobrej Śmierci, wspólnoty AA i Al Anon, grupa modlitwy św o. Pio, czy liczne grupy Żywego Różańca i Światowej Róży Różańca Świętego.

- Drzwi i serca otwarte to motto naszego klasztoru. Jesteśmy dla ludzi, ale także doświadczamy od nich wiele dobra. W konstytucjach naszego zakonu mamy zapisany obowiązek codziennej modlitwy za naszych dobroczyńców, co czynimy z potrzeby serca i wdzięczności, polecając wszystkich, którzy nas wspierają swoją życzliwością, dobrocią, modlitwą i darem serca, trzy razy dziennie zbierając się na wspólną modlitwę. Każdy kapłan dodatkowo odprawia jedną Mszę św. w miesiącu w intencji za naszych dobrodziejów, przyjaciół i sympatyków - podkreślają bracia kapucyni.

Jak ważne jest to dla mieszkańców Lubartowa, pokazał ostatni koncert charytatywny pt. „W drodze”, zorganizowany by wesprzeć remont, w którym uczestniczyli nie tylko wierni mieszkający w sąsiedztwie kościoła i klasztoru, ale i mieszkańcy innych lubartowskich parafii.

- Jesteśmy ogromnie wdzięczni i świeckim, i kapłanom posługującym w sąsiednich parafiach za ich przyjaźń i wsparcie. Każdy z nas pracuje na rzecz Królestwa Niebieskiego, a to łączy nas najmocniej - mówi o. Wojciech. Bracia, jako członkowie zakonu żebraczego, ciągle proszą o pomoc, o modlitwę, ale także o wsparcie materialne  ludzi o wielkich sercach, aby jako wspólnota św. Franciszka, mogli nadal w tej lubartowskiej porcjunkuli, kontynuować działalność duszpasterską, formacyjną, kulturalną i patriotyczną wobec mieszkańców, którym służą na lubartowskiej ziemi od blisko 300 lat.