Rodzinne pamiątki w cenie

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 40/2023

publikacja 05.10.2023 00:00

Był człowiekiem wielu talentów, z wielką miłością do morza i historii. Jego zapiski, rysunki i zdjęcia opowiadają o czasach minionych. Teraz trafiły do lubelskiego Archiwum Państwowego.

Arseniusz Flak w młodości. Arseniusz Flak w młodości.
Archiwum rodzinne

Arseniusz Flak kochał morze. Skąd taka miłość u chłopaka z Lubelszczyzny, trudno dziś powiedzieć. Bardzo chciał pływać i jako młody człowiek starał się, by służyć w marynarce. Nie wiedział wtedy, że lada dzień wybuchnie wojna, a on cudem uniknie śmierci. Udało mu się spełnić marzenie – służył we flotylli pińskiej. I choć była to flotylla rzeczna, to marynarzem było się doskonałym. Tam też został powołany, gdy przyszła karta mobilizacyjna i tam zastał go wybuch wojny. Wówczas przyszedł rozkaz o zatopieniu flotylli, by nie dostała się w ręce wroga.

Cudownie ocalony

Arseniusz z kolegami rozkaz wykonał, a następnie każdy miał wrócić w rodzinne strony. Marynarze mieli wsiąść w pociąg, który nieco okrężną drogą, zbierając także żołnierzy innych jednostek, miał dojechać też na Lubelszczyznę. Arseniusz jednak, dowiedziawszy się o trasie pociągu, doszedł z kolegą do wniosku, że szybciej dotrą do domu na własną rękę. Ruszyli w drogę nieświadomi, że pociąg, którym jechali ich koledzy, zatrzymali Rosjanie, aresztowali żołnierzy, osadzili ich w więzieniu, a potem rozstrzelali w Katyniu. – Ojciec dowiedział się o tym dużo później. Całe życie uważał, że to cud, iż jego nie było w tym pociągu – opowiada córka Arseniusza, Beata Wilanowska.

To ona wraz z bratem Wojciechem przekazała rodzinne dokumenty i pamiątki związane ze swoim ojcem do Archiwum Państwowego w Lublinie. A nazbierało się ich sporo, bo Arseniusz był nie tylko marynarzem, który po zakończeniu wojny przeniósł się z rodziną do Szczecina, gdzie pływał na statkach handlowych, ale także człowiekiem wielu talentów. Miał zdolności artystyczne, zajmował się modelarstwem, rysował. Był też samoukiem introligatorem, samodzielnie dbał o zgromadzony księgozbiór biblioteczny, oprawiając prenumerowane przez siebie czasopisma. Tworzył albumy tematyczne, kolekcjonował monety oraz znaczki.

Zapisując historię

Arseniusz był także niezwykłym kronikarzem. W trzech zeszytach szkolnych spisał dzieje miejscowości Siedliszcza i Dubienki, gdzie żyła jego rodzina przed wojną. – Długo nie miałam pojęcia, że tata coś pisze. Kiedy był w domu, dużo czytał, opowiadał o historii i miejscach, które widział pływając na statkach. Zamiast rzeczy pożądanych tak bardzo w PRL, które marynarze mogli przywozić z rejsów, on przywoził albumy, książki i przewodniki. Gdy wyruszał w kolejny rejs, też zabierał ze sobą walizkę książek. Mama musiała mu przypominać, żeby spakował koszule i bieliznę. To właśnie te długie rejsy były czasem, gdy czytał i pisał o tym, co pamiętał z czasów młodości, a pamiętał dużo. Pisał to do szuflady i nie przypuszczał, że jego zapiski trafią kiedyś do archiwum – mówi Beata Wilanowska.

Po śmierci Arseniusza w 1991 roku jego notatki, dokumenty, rysunki i mapy przejęły dzieci – Grażyna, Wojciech i najmłodsza Beata. To ona nawiązała kontakt z Archiwum Państwowym w Lublinie z pytaniem, co zrobić ze spuścizną po ojcu i dziadku, bo i takie dokumenty są w rodzinie.

Rodzinne archiwum

– Bardzo się cieszymy z tego kontaktu, bo archiwa rodzinne kryją często niezwykłe pamiątki, tak jest w przypadku rodziny Flaków. Pan Arseniusz w swoich zeszytach okazał się wnikliwym badaczem i utalentowanym pisarzem. Jego szerokie spojrzenie na ówczesną rzeczywistość jest cennym źródłem pozwalającym zobaczyć społeczność Siedliszcza i Dubienki sprzed lat – podkreśla Agnieszka Konstankiewicz, zastępca dyrektora Archiwum Państwowego w Lublinie.

Materiały przekazane przez Beatę Wilanowską i Wojciecha Flaka w sierpniu tego roku są uzupełnieniem wcześniejszej darowizny. Spuścizna Arseniusza Flaka przechowywana jest w Archiwum Państwowym w Lublinie pod nr. 2632.

− Nie wszyscy mają świadomość, że stare dokumenty czy fotografie, ale i wiele innych pamiątek po rodzicach czy dziadkach to zapis nie tylko ich życia, lecz również czasów, w jakich żyli. Nim zdecydujemy się je wyrzucić, warto skontaktować się z archiwum. My pomożemy ocenić ich znaczenie, zabezpieczyć, a jeśli będzie taka możliwość przejąć i włączyć do naszych zbiorów. Wszystko w ramach realizowanego przez Archiwa Państwowe programu zatytułowanego „Archiwa rodzinne”. Dzięki niemu trafiają do nas nierzadko cenne zbiory poszerzające naszą wiedzę zarówno o konkretnych ludziach, jak i całych miejscowościach. Tak jest w przypadku spuścizny po Arseniuszu Flaku − podkreśla Krzysztof Kołodziejczyk, dyrektor Archiwum Państwowego w Lublinie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.