Wieża Trynitarska pięknieje – i chodzi tu nie tylko o nowe ekspozycje i wystawy czasowe, ale także o połączenie tradycji i nowoczesności.
Zabytki w muzealnych murach pokazują różne drogi do świętości.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Turyści odwiedzający Lublin z chęcią wspinają się na balkon Wieży Trynitarskiej, by stamtąd podziwiać panoramę miasta. Nim jednak dotrą na szczyt, czeka ich niecodzienna przygoda – zagłębienie się w historię Lublina i zbiorów prezentowanych na licznych wystawach Muzeum Archidiecezji Lubelskiej.
Niezwykły zbiór
− Każdy, kto choć raz odwiedził nasze muzeum, mógł zobaczyć szereg różnych rzeźb, które na wszystkich kondygnacjach spoglądały na turystów. Rzeczywiście wieża stała się ich zbiorem w latach 50. XX wieku, kiedy przystosowano to miejsce do ruchu turystycznego. Wówczas pojawiły się schody i podesty oraz rzeźby, które pieczołowicie zbierał ks. Pikulski. Oczywiście żaden kościół nie został ograbiony z zabytków, ale ten kapłan, odpowiedzialny wówczas za zbiory muzealne, prosił, by proboszczowie przeglądali swoje strychy, stodoły czy inne schowki, gdzie wstawiano zniszczone już wówczas rzeźby sakralne będące niegdyś częścią wystroju kościołów. W taki sposób trafiły one na Wieżę Trynitarską i zostały zabezpieczone. Gdyby wówczas ks. Pikulski nie zatroszczył się o nie, z pewnością nie przetrwałyby do dzisiejszych czasów – wyjaśnia ks. Łukasz Trzciński, dyrektor Muzeum Archidiecezji Lubelskiej na Wieży Trynitarskiej.
Rzeźby, które udało się zebrać w parafiach, przetrwały w stanie zachowawczym, nie odtwarzano zniszczonych elementów, tylko całość zabezpieczono. Stąd w zbiorach np. św. Florian bez głowy, aniołki bez rąk czy skrzydeł i inne rzeźby, które wydają się destruktami – jednak to na nich został zatrzymany czas.
Nowa odsłona
− Przez lata zamysł pierwszej wystawy został utracony. Nie wiemy, o czym miała opowiadać, bo nie zachowały się żadne dokumenty. Z pewnością ks. Pikulski, zbierając te pamiątki, miał jakiś plan, ale dziś nie jesteśmy w stanie go odtworzyć. Dlatego trzy lata temu, gdy zakończyliśmy pierwszy z etapów remontu, czyli wymianę instalacji elektrycznej, by uniknąć losów płonącej katedry Notre Dame, czy innego nieszczęścia, oraz montaż monitoringu i systemów alarmowych, otwarła się droga do tego, by zadbać o wystawę stałą. Zaczęliśmy ją zmieniać i przygotowywać do nowego otwarcia, by opowiadała o odmiennych drogach do świętości, bo postaci świętych przedstawione za pomocą rzeźb rzeczywiście szły do świętości różnymi drogami w różnych czasach – mówi ks. Łukasz.
Zachowana od zapomnienia
W przestrzeni wieży nie mogło zabraknąć miejsca poświęconego nieistniejącej już farze św. Michała Archanioła. Od początku tworzenia tego miejsca w ubiegłym stuleciu na wieży znajduje się makieta fary i dzwon św. Michała, który zachował się z rozebranego kościoła. – Drugi z etapów zmian, który zakończyliśmy z końcem 2023 roku, to właśnie multimedialna animacja pokazująca historię kościoła św. Michała na Starym Mieście w Lublinie oraz legendę o Leszku Czarnym i najeździe Jadźwingów na Lublin, która miała przyczynić się do budowy przez polskiego księcia farnego kościoła w naszym mieście – podkreśla dyrektor.
Na specjalnie zbudowanym podeście, pod którym znajduje się serce elektroniki sterującej różnymi urządzeniami i wystawami na wieży, znalazła się minisala kinowa z ekranem, na którym wyświetla się animacja legendy związanej z farą i Leszkiem Czarnym. Jest ona uzupełnieniem zbioru legend lubelskich, których od ubiegłego roku można wysłuchać i które zobaczyć można na wyższych kondygnacjach muzeum.
Efekty prac turyści będą mogli zobaczyć wraz z otwarciem nowego sezonu, czyli 1 maja. To jednak nie koniec zmian. Prace systematycznie posuwają się ku górze, czyli w kierunku tarasu widokowego, tak też kolejne lata przyniosą nowe wystawy i rozwiązania, które pozwolą na wyeksponowanie zbiorów w nowoczesny sposób.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.