Od czegoś trzeba zacząć

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 11/2024

publikacja 14.03.2024 00:00

Jeden z księży rozdał swoim parafianom 150 kluczy od plebanii. Ktoś został wysłuchany z życzliwością, inny przychodził i milczał, czując się akceptowanym. Różne drogi wiodą ludzi do Kościoła.

Forum odbyło się w auli Caritas w Lublinie. Forum odbyło się w auli Caritas w Lublinie.
Agnieszka Gieroba/Foto Gość

Czy tzw. tradycyjne parafie, czyli takie, gdzie sprawowana jest Msza św., poza którą kościół jest zazwyczaj zamknięty, mają szansę na ożywienie wiernych i pociągnięcie ich do osobistej relacji z Jezusem? Oczywiście dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, ale warto zrobić kilka rzeczy, by w tym pomóc. Po to powstała Alpha − przestrzeń spotkania, gdzie każdy, niezależnie od kondycji życiowej i wiary lub niewiary, jest zaproszony. „Konserwacja czy misja?" − to hasło przewodnie Forum Alpha, które odbyło się w Lublinie.

Sprawdzony sposób

− To działa! Doświadczyliśmy tego na własnej skórze, dlatego przychodzimy się tym dzielić i zapraszać was, byście spróbowali podobnie − mówi Anna Pęcak, dyrektor Krajowego Biura Alpha Polska.

Choć wszystko zaczęło się w kościele anglikańskim w Londynie w 1992 roku, dziś Alpha obecna jest także w kościele katolickim na każdym kontynencie i przeszło przez nią ponad 20 mln osób. To wtedy tamtejszy duchowny Nicky Gumbel postanowił zrobić coś, co ożywi jego, wydawałoby się, martwą parafię. Sposób był prosty − zaproszenie ludzi na dobrą kolację, czyli stworzenie przestrzeni spotkania, gdzie każdy jest akceptowany i mile widziany, potem wykład o podstawach wiary i dyskusja o tym, co ludzi dotyka, co na ten temat myślą.

− Okazało się, że to bardzo skuteczna metoda. Nie zapraszamy ludzi na spotkanie modlitewne czy jakieś pobożne zgromadzenie, ale na kolację połączoną z wykładem, a potem, kto chce, może się wypowiedzieć lub milczeć. Nie ma przymusu, wskazywania palcem, że twoja kolej, po prostu szanujemy wybór każdego. Takich spotkań jest 10. Każde wygląda tak samo – posiłek, wykład, rozmowa. Ludzie przychodzą, bo dobrze się tu czują, słuchają, czasem długo milczą, zanim się odezwą, ale wracają, bo czują się akceptowani ze swoją historią życia, porażkami i sukcesami. To przemienia ich nastawienie, dowiadują się, że są przez Boga bardzo kochani. Ważnym elementem jest także weekend wyjazdowy, kiedy ta grupa może ze sobą zwyczajnie być, w ten sposób budują się relacje, które chcemy podtrzymywać. Kurs się kończy i ludzie pytają, co dalej. Wtedy przychodzi czas na działanie, na zaangażowanie i to się sprawdza − mówi Anna Pęcak.

Przyjęta z całym dobrodziejstwem

Luiza Cybulska dobrze pamięta, że był to jeden z październikowych wieczorów. Poszła na kolację Alphy, bo szukała czegoś więcej. Czego dokładnie, nie wiedziała. Ma za sobą trudną historię z dzieciństwa, która wpłynęła na jej postrzeganie świata. Nie była ochrzczona do 16. roku życia, kiedy to sama zdecydowała, że to jest to, czego pragnie. – Przyjęłam chrzest, stałam się osobą, która uczęszcza do kościoła, ale na tym moja wiara się kończyła. Była wręcz lękowa, skoro ludzie mnie zawiedli, to może lepiej trzymać się Pana Boga – taka była kalkulacja. Poszłam więc na to spotkanie Alphy czegoś szukać. Pierwszą rzeczą, jaka mnie uderzyła, był fakt, że ci, którzy to organizowali, byli uśmiechnięci. Nikt nie mówił o swoich chorobach, nie narzekał na życie, choć byłam świadoma, że każdy z czymś się zmaga. To mnie pociągnęło. Skąd u nich taki pokój? Dlatego wróciłam na kolejne spotkanie, i kolejne. Zniknął mój lęk i poczułam się kochana. Chciałam być z Panem Bogiem nie dlatego, że tak wynikało z mojej kalkulacji, ale dlatego, że byłam pewna Jego Miłości. Do tego zostałam przyjęta taka, jaka byłam, bez oceniania i umoralniania. Kiedy kurs Alpha się skończył, chciałam robić coś dalej. Zapytano mnie, czy nie podjęłabym się organizacji takich spotkań dla innych. Pomyślałam, że nie mam do tego talentu i odwagi, ale zaufałam, że Pan Bóg uzdalnia powołanych i tak się zaczęło. Myślę, że problemem wielu katolików jest to, że katechizujemy ludzi, a nie ewangelizujemy. Dostarczamy pewnej wiedzy, ale nie stwarzamy okazji na świadectwo i osobiste spotkanie z Bogiem. Alpha na to właśnie pozwala – opowiada Luiza.

Dla porządnego katolika

W przypadku Marka Tabora nie było spektakularnych nawróceń. Wychowywany w katolickiej rodzinie od najmłodszych lat wzrastał w wierze i chciał, żeby inni też tak mogli. Kiedy dowiedział się o istnieniu Alphy, zebrał grupę przyjaciół i postanowili w nim uczestniczyć. – To dało nam narzędzia do tego, by w naszej parafii zrobić to samo. W tym wszystkim najbardziej podobało mi się to, że Alpha osadza nas w naszej parafii, nie jest jakaś ogólnokościelna, ale mówi, żeby służyć przez małe rzeczy w swoim środowisku – podkreśla Marek.

W całej Polsce jest wiele parafii, które przyjęły Alphę za swój styl funkcjonowania. Jedną z nich jest parafia Najświętszego Serca Jezusowego przy ulicy Kunickiego w Lublinie. – Mam to szczęście, że kiedy zostałem proboszczem w tej parafii, Alpha już tam była. Po latach posługi mogę potwierdzić, że się sprawdza. Oczywiście są ludzie, którzy chętnie przyjdą na dobrą kolację i miło spędzą czas z innymi, ale we wspólnocie nie zostaną. To nie znaczy, że się nie udało, że był to czas zmarnowany. Nawet jeśli przyszli „przypadkiem”, z niechęcią czy wręcz wrogim nastawieniem, to te spotkania sprawiają, że negatywny obraz Pana Boga i Kościoła w nich pęka. Coś się zmienia, nie muszą zostać liderami czy zaangażować się w wielkie rzeczy. Wystarczy, że to, co usłyszeli, dotknęło ich serca. Kiedy jakiś czas temu musieliśmy zamknąć na klucz pewne przestrzenie w kościele i domu parafialnym, rozdałem ludziom 150 kluczy, by mogli wtedy, gdy potrzebują, mieć dostęp do tych miejsc. To mi samemu uświadomiło, że przynajmniej te 150 osób czuje się w kościele jak u siebie w domu, a to znaczy, że także ponoszą współodpowiedzialność za to miejsce – mówi ks. Waldemar Sądecki, proboszcz parafii NSJ w Lublinie. Podkreśla też, że nie ma co się oszukiwać, iż przy odpowiednich działaniach wszyscy zaangażują się w życie parafialne. – Jestem przekonany, że to niemożliwe. Mam w parafii takie osoby, które systematycznie przychodzą do kościoła na Mszę św. i w nic więcej nie wejdą. Czasami słyszę od nich, że miło posłuchać, ile się tu dzieje i to też ich buduje – mówi ks. Waldemar.

Witaminy wiary

Sposób na parafię, do którego przekonuje Alpha, zakłada, że najlepiej zacząć od siebie i przyjrzeć się temu, jak sam się modlę i czy robię to z innymi. Kolejnym fundamentem jest trwanie w relacji z innymi. To ludzi łączy i zachęca do działania, z relacji rodzi się służba. Żeby mieć siłę do tego, trzeba słuchać nauczania Kościoła, karmić się słowem Bożym i przekazywać to dalej. – Mogę powiedzieć, że dla dobrego funkcjonowania parafii, potrzebne są cztery witaminy. Witamina A – adoracja, witamina B – braterstwo, witamina C – chrystianizacja i witamina E, czyli ewangelizacja. Gdy czegoś brakuje, nie istnieje równowaga, a parafia ma taką siłę jak jej najsłabsze ogniwo – mówi s. Anna Bieńkowska, która ma doświadczenie parafii prowadzonej przez Alphę we Francji.

Jak bardzo Alpha potrafi zmienić życie, wie Jakub Wachnik, siatkarz rozgrywający Luk Lublin.

Świadectwo

− Pochodzę z małej miejscowości, a jednak wraz z moją szkolną drużyną siatkarską dostaliśmy się na rozgrywki międzyszkolne do Radomia, gdzie zauważył mnie trener i dostrzegł we mnie potencjał na dobrego siatkarza w przyszłości. Zaproponował, bym przyszedł do Radomia do szkoły, tam się uczył i trenował w klubie Czarni Radom. Miałem to szczęście, że w wieku 13 lat wiedziałem, co chcę robić w życiu − zostać siatkarzem − opowiadał Kuba.

Musiał bardzo szybko dorosnąć. W swojej samotności zaczął uciekać najpierw w pornografię, potem w alkohol. Z jednej strony przyszedł sukces − podpisał profesjonalny kontrakt, miał pieniądze, powodzenie u dziewczyn, karierę. Z drugiej − czuł się poraniony i pusty. − Zobaczyłem, że nie radzę sobie ze swoimi uzależnieniami i, będąc na szczycie, zaczynam staczać się moralnie w dół.

Mając 23 lata, był tak uzależniony od alkoholu i pornografii, że nie potrafił normalnie funkcjonować. Wtedy koleżanka zaprosiła go na kolację. − Powiedziała, że to darmowa kolacja z grupą ludzi i bardzo by chciała, żebym przyszedł. Nie mówiła szczegółów, a ja pomyślałem: „Co mi zależy, pójdę zobaczyć”. Spotkałem tam ludzi, którzy mieli coś pięknego w sobie. Nie wiedziałem, co to jest, a oni nie pytali, kim jestem, co robię, przyjęli mnie takiego, jaki jestem. Przyszedłem na kolejne spotkanie, a potem znów na kolejne. To był kurs Alpha. Pan Bóg tak dotknął mojego serca, oddałem Mu całe swoje życie, zranienia i grzechy, a On mnie uzdrawiał.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.