- Katolicki Uniwersytet Lubelski ma problemy finansowe - referował biskupom diecezjalnym zgromadzonym na spotkaniu na Jasnej Górze rektor uczelni.
Senat KUL, po długich dyskusjach, przyjął 8 lat temu model finansowania przez państwo. Jednym ze skutków tej decyzji było powstanie z gruntu nieprawdziwego przekonania, że „skoro KUL jest finansowany przez państwo, nie potrzebuje zatem innych, społecznych form wsparcia”.
Zdaniem rektora, takie myślenie jest nieuprawnione. Dotacja państwowa stanowi zaledwie ok. 65 proc. budżetu uczelni, nie pokrywa zatem bieżących wydatków, tym bardziej nie zapewnia harmonijnego rozwoju. Dla przykładu - planowany koszt wynagrodzeń w 2013 r. wynosi 141 mln zł, natomiast dotacja na wynagrodzenia z MNiSW wynosi 96,4 mln zł. Brakująca kwota to 44,6 mln zł, plus pieniądze na inwestycje.
Pozostałą część budżetu (ok. 35 proc.) uczelnia musi wypracować sama. KUL zdobywał pieniądze przede wszystkim z opłat za studia zaoczne/niestacjonarne i dzięki ofiarności publicznej, tj. dzięki wsparciu społeczeństwa katolickiego w Polsce i świecie. Pierwsza ze wspomnianych form ostatnio praktycznie stała się symboliczna, ponieważ wskutek niżu demograficznego studia niestacjonarne praktycznie zamierają.
Podobnie jest ze składkami społecznymi - ich poziom dramatycznie się obniżył. Wpływy z tacy, dotychczas wykorzystywane na pokrycie wydatków inwestycyjnych, spadają rokrocznie i tak np. w roku 2007 wynosiły jeszcze 10,2 mln zł, w roku 2009 - 6,4 mln zł, a od 2010 r. jest to ok. 3 mln zł rocznie. Przekazywane z niektórych diecezji pieniądze są bardzo skromne.
Skutkuje to tym, że już w tym roku na jednym z wydziałów zamiejscowych może nie ruszyć pierwszy rok żadnego z prowadzonych tam kierunków. Drastycznie spada liczba kandydatów na kierunki takie, jak: teologia, prawo kanoniczne, filozofia, filologia klasyczna, filologia polska, historia, historia sztuki. Bez tych dyscyplin KUL straci rację istnienia.
Nasza sonda: Czy jesteś gotów/gotowa przekazać darowiznę na KUL?