Emigracja stała się zjawiskiem, z którym kraje i społeczeństwa naszego kontynentu nie zawsze sobie radzą. Lublin dla wielu uchodźców stał się bramą na Zachód i "bramą do raju". Przybywają do nas już nie tylko obywatele sąsiedniej Ukrainy, ale uchodźcy krajów odległych.
Oprócz uchodźców z Ukrainy ogarniętej konfliktem zbrojnym, do Lublina przybywają obywatele z wielu innych krajów - Syrii, Iranu czy Czeczenii.
Do tej pory Lublin był dla nich nie tylko dogodnym schronieniem, ale również „bramą do zachodniego raju”. Przy całej życzliwości do obcokrajowców reprezentujących odmienne kultury i tradycje, mieszkańcy naszego miasta wyrażają swoje obawy po ostatnich zamachach w Tunezji, Kuwejcie i Francji.
- Jestem wychowana w duchu tolerancji i solidarności, ale czasami zastanawiam się głęboko nad skutecznością adaptacji w naszej przestrzeni kulturowej osób wywodzących się z kultury islamskiej. Może mój lęk spowodowany jest tym, że przez kilka lat mieszkałam w Wielkiej Brytanii i nie zawsze podobało mi się zachowanie przybyszów z krajów muzułmańskich - tłumaczy Magdalena z Lublina.
- Uważam, że przyjmując emigrantów, należy stawiać im jasne wymagania. Nie chciałbym spotykać się z postawą roszczeniową z ich strony. Myślę jednak, że nie powinniśmy rezygnować z tradycji wielokulturowego Lublina, która często jest wyolbrzymiana. Nie powinniśmy się obawiać emigrantów. Należy raczej pomagać i wspierać. Do tego zobowiązują nas również katolicyzm i nasza historia - dodaje Mateusz, student UMCS.
Uczestnicy spotkania kończącego projekt integracji medialnej ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Problemem emigrantów zajmuje się bardzo intensywnie Stowarzyszenie Solidarności Globalnej w Lublinie. Właśnie zakończył się projekt realizowany przez tę organizację, który był realizowany pod hasłem: „Media w służbie integracji”.
Z tej okazji zaproszono na spotkanie przedstawicieli lubelskich mediów. Wręczono im specjalne certyfikaty, które są podziękowaniem i wyróżnieniem za aktywną promocję postaw solidarności z uchodźcami i emigrantami. Certyfikat współpracy otrzymała również redakcja lubelskiego „Gościa Niedzielnego”.
- Podsumowaliśmy okres współpracy z lubelskimi mediami w ramach projektu. Chcieliśmy nawiązać bliższą współpracę niż zazwyczaj, poprzez aranżację cyklicznych spotkań z przedstawicielami mediów, by zainteresować ich tym, co na co dzień robią organizacje pozarządowe na rzecz integracji cudzoziemców w Lublinie - tłumaczy dr Wojciech Wciseł, lider merytoryczny projektu „Media w służbie integracji”.
- Wiemy, że najczęściej przekaz medialny na temat cudzoziemców jest incydentalny. Sygnał do społeczeństwa jest wysyłany zazwyczaj, gdy obcokrajowiec zrobi coś złego lub gdy jest jakieś ciekawe wydarzenie z udziałem uchodźców - dodaje W. Wciseł.
Certyfikat uznania dla lubelskiej redakcji "Gościa Niedzielnego" ks. Rafał Pastwa /Foto Gość W Lublinie na rzecz uchodźców działa na co dzień prężnie kilka organizacji: Stowarzyszenie "Centrum Wolontariatu", Stowarzyszenie Solidarności Globalnej, "Homo Faber" i Fundacja "Instytut na Rzecz Państwa Prawa".
- W kraju 38-milionowym powinniśmy być w stanie przyjąć emigrantów, którzy potrzebują pomocy. Nie ma potrzeby bać się cudzoziemców. W mediach, niestety, lansuje się obraz roszczeniowości uchodźców, nie pokazuje się dramatu ich egzystencji. Przecież Polacy także emigrują i boli nas, gdy ktoś o nas źle mówi lub pisze za granicą - konkluduje W. Wciseł.
- Efekty przerosły pozytywnie nasze oczekiwania. Kilkudziesięciu wolontariuszy przewinęło się podczas realizacji projektu. Teraz będziemy kontynuować nasze prace. Chcemy wyszukiwać inicjatywy integracyjne w Lublinie, będziemy je dokumentować i rozpowszechniać, bo należy edukować społeczeństwo. Zazwyczaj lęk bierze się z niewiedzy lub bezkrytycznego przyjmowania doniesień medialnych - wyjaśnia Tomasz Danielewicz, koordynator wolontariuszy przy projekcie „Media w służbie integracji”.
- Lubelszczyzna jest, zdaniem cudzoziemców, „bramą na świat”. Lublin jest dla obcokrajowców najlepszym miejscem na pierwszy kontakt z Polakami i mieszkańcami Europy. Nie wolno tego zaprzepaścić - dodaje T. Danielewicz.