Skomplikowana codzienność na każdym kroku weryfikuje, czy my, wyznawcy Chrystusa nad Wisłą, uznajemy za podstawę chrześcijaństwa Kazanie na Górze, czy też zupełnie inną instrukcję.
Zostałem dziś zapytany, czy istnieje jeszcze coś, co jednoczy wyznawców Chrystusa w naszym kraju, skoro widać tak wielkie różnice i podziały. Odpowiedziałem starszemu panu, na ile potrafiłem, że wierzących powinna jednoczyć wiara. Wiara, którą powinniśmy żyć w świecie skrajnych opinii, różnych ocen czy upodobań politycznych, opierając się przede wszystkim na przesłaniu Ewangelii. Bo Chrystus chciał wspólnoty, a nie odseparowanych grup czy indywidualnych osób na drodze zbawienia.
Usłyszałem: - Widzę, że ksiądz nic nie rozumie. Nie jesteśmy z tego samego Kościoła.
Potem słuchałem o donosach, teczkach, ipeenach, zdrajcach, przechrzczonych księżach. Odszedłem. Wracałem z zakupami i patrzyłem na spieszących się do domu ludzi. Zastanawiałem się, do jakiego należą Kościoła. Straciłem ochotę na kanapkę z serem i papryką. Nie wiem do tej pory, co chciał usłyszeć w odpowiedzi sympatyczny, pewny swego stanowiska, starszy pan.
Nie sport, nie treść niedzielnych kazań, nie spory teologiczne, nie podejście do sztuki czy nauki nas tak poróżniły - ale polityka. I prawdopodobnie żadne zjednoczenie nie nastąpi. Nie wydarzy się żaden cud.
Skomplikowana rzeczywistość weryfikuje jednak na każdym kroku, czy my, wyznawcy Chrystusa nad Wisłą, za podstawę chrześcijaństwa wolimy uznać Kazanie na Górze, czy też mentalność grubych i cienkich kresek, instrukcję obsługi dotyczącą celnego rzutu kamieniem, albo własne ambicje polityczne, ekonomiczne lub jeszcze inne.
Żeby zrozumieć sens Ewangelii, potrzebna jest chyba wrażliwość, ale i otwartość umysłu, które pozwolą wyzbyć się ograniczeń dla daru łaski. W tym miejscu szczególnie ważne i bliskie wydają mi się słowa - nie, nie o końcu świata, ale o nadziei patrzenia na świat, który nie jest pozbawiony sensu.
„Nieraz byśmy chcieli, żeby [Chrystus red.] dokonał efektownego cudu, żeby przemienił nasze ścieżki, żeby coś się stało w życiu każdego z nas, w historii Polski, w kontaktach między skłóconymi grupkami, które przekrzykują się wzajemnie, licytują się swoim patriotyzmem i swoją mądrością. A On nie przemienia. Krzykliwych zostawia krzykliwymi, kpiarzom pozwala trwać w dobrym samopoczuciu; tym, którzy mają serca wrażliwe i otwarte, ukazuje nową perspektywę, przychodzi do nich z łaską, która pozwala spojrzeć na świat w innych wymiarach”. To słowa abp. Józefa Życińskiego*.
*Abp Józef Życiński. Spotkania akademickie. Petrus. Kraków 2009.